1

132 17 6
                                    

– Który koncert z waszej ostatniej trasy promującej album Danger Days był waszym ulubionym? - zapytał prowadzący, prowadząc w radiu wywiad z My Chemical Romance.
– Myślę, że Los Angeles. - zaczął Gerard. – Widziałeś te wszystkie kolory? Słyszałeś śpiew naszych fanów? Atmosfera była naprawdę niesamowita.
Tymczasem młodszy Way wpatrywał się w swój, nigdy niepotrzebny mikrofon.
– Mi najbardziej podobało się w Polsce. To był nasz pierwszy koncert tam i widać, że mamy tam mnóstwo fanów. Chciałbym zagrać tam jeszcze raz i żałuję, że nie pomyśleliśmy o Polsce dużo wcześniej. - zaśmiał się Ray.
– Ciężko wybrać, ale chyba ostatni. - powiedział Frank. – Niechcący kopnąłem Mikeya. - zachichotał. – Sorry Mikes.
Blondyn nie odpowiedział. Nie było sensu. I tak wiedział, że Frank znowu zrobił to specjalnie i nikt nie zareagował. Nadal trochę bolał go bok przy schylaniu się. Zawsze tak było....
– Tak, wasze koncerty zawsze są świetne. Ludzie was kochają. - ciągnął prezenter. – Mam teraz pytanie do Mikeya. Do której piosenki z tych granych na trasie masz największy sentyment?
Twarz młodszego Way'a rozpromieniła się, kiedy do jego uszu dotarło pytanie. Nie musiał długo się zastanawiać, zanim przybliżył do siebie mikrofon.
– Zdecydowanie "Save Yourself, I'll Hold Them Back". Uwielbiam ją, ponieważ-
– Tak, Mikey może ją grać, aż mu palce odpadną. Powtarza, że kocha ją za tekst i riff na początku. Od zakończenia pracy nad albumem ciągle to nuci. Znaczyna to trochę wkurzać, ale przynajmniej umie to zagrać perfekcyjnie - powiedział ze śmiechem Gerard, przerywając bratu. Blondyn natomiast poprawił sie na krześle i tylko czekał, aż ten wywiad się skończy i wrócą do domu. Na szczęście, to było ostatnie pytanie.
– Dzięki za wywiad chłopaki, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. A teraz, specjalnie dla was puszczamy "Save Yourself, I'll Hold Them Back"! - powiedział z uśmiechem prezenter i wyłączył mikrofon. Mikey cicho pożegnał się i ruszył za resztą zespołu do samochodu. Podczas drogi wyciągnął z kieszeni starą małą konsolę, którą kiedyś dał mu Gerard i zaczął grać.
– Zamawiamy pizzę jak wrócimy? - zapytał Gerard, odwracając się do chłopaków kiedy zatrzymali się na czerwonym świetle.
– Tylko błagam, nie tą, co ostatnio - zaśmiał się Ray. – Chyba, że chcemy zbankrutować przez rachunek za wodę.
Frank i Gerard wybuchnęli śmiechem na to wspomnienie, a Mikey lekko się uśmiechnął. Ich ostatnia pizza była naprawdę ostra, ale tylko Ray wypił przez to chyba ze dwie butelki wody.
– Dobra, ale bierzemy jakiś ostry sos dla mnie - odparł Frank.
– Pepperoni? - zaproponował czerwonowłosy, na co wszyscy się zgodzili. Chwilę jechali w ciszy. Mikey przechodził już czwarty poziom, kiedy ktoś wyrwał mu urządzenie z rąk.
– A co ty tam masz? - to był Frank. – Serio, Mike? Chłopaki, patrzcie! - pomachał Ray'owi przed twarzą ekranem z grą, potem pochylił się, żeby pokazać to Gerardowi.
– Ej! Prowadzę!
– Ale zobacz!
Starszy Way popatrzył na chwilę w bok, żeby zobaczyć, co brunet chce mu pokazać. Całą trójką zaczęli się śmiać. Policzki blondyna momentalnie zrobiły się czerwone ze wstydu.
Mikey chciał powiedzieć, żeby Frank oddał mu konsolę, ale wiedział, że i tak by to nic nie dało. Poczekał, aż przestaną się śmiać i będzie mógł szybko zabrać, co jego. Niestety, musiał poczekać aż dojadą na miejsce i brunet, wysiadając, rzuci konsolą na siedzenie. Młodszy Way szybko chwycił urządzenie, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim okay, po czym wysiadł z pojazdu i wszedł do domu. Chłopaki właśnie byli w trakcie zamawiania pizzy. Udał się do kuchni, gdzie nalał sobie soku i usiadł na kanapie w salonie, starając się nie zwrócić na siebie uwagi. Po chwili poczuł jak siedzenie ugina się, kiedy Frank, Ray i Gerard padli na sofę, prawie go przygniatając, gdyby tylko się szybko nie przesunął.
– Maraton horrorów! - krzyknęła cała trójka. Blondyn westchnął, wstał i powoli udał się do z powrotem do kuchni. Nie lubił horrorów i bał się, mimo, że kiedyś oglądał je razem z Gerardem. Jednak wtedy było dużo młodsi i jego starszy brat zawsze go przytulał podczas strasznych scen. Mikey nawet nie pamiętał, kiedy to wszystko się skończyło. Mimo wszystko, kochał swojego starszego brata najmocniej na świecie. Szkoda tylko, że on nawet nie zdawał sobie sprawy, jak pozwala traktować swoje rodzeństwo i sam ignoruje...
Rozmyślania chłopaka przerwał dzwonek do drzwi.
– To pizza! Mikey, otworzysz? Kasa leży na blacie! - usłyszał Gerarda. Szybko zgarnął pieniądze i poszedł odebrać jedzenie. Podziękował dostawcy, zamknął drzwi i ruszył do salonu. Wziął sobie jeden kawałek, po czym udał się po schodach do swojego pokoju. Nikt go nie zatrzymywał. Zamknął za sobą drzwi, usiadł na łóżku.
– Cholera. - mruknął, kiedy skończył jeść. Zostawił sok na stoliku w salonie. Chwilę się zastanawiał, czy po niego iść i w końcu to zrobił. Wchodząc do pomieszczenia starał się nie patrzeć w telewizor, bo w każdej chwili w filmie mogło coś wyskoczyć. Podszedł do chłopaków i spojrzał na stolik, na którym stała pusta szklanka.
– Co jest Mikey? - zapytał Gerard, nie odrywając wzroku od ekranu.
– Ja... ja tylko zostawiłem tu sok.
– To był twój? Nie wiedzialem... Sorki Mike - powiedział Frank, na co blondyn zmieszany odwrócił się w stronę kuchni. – Ale skoro idziesz sobie nalać to możesz odnieść tą szklankę? Dzięki.
Mikey westchnął. Wziął szklankę i po raz trzeci w tym dniu poszedł do kuchni, gdzie postanowił już zostać. Wziął do ręki swoją konsolę i kontynuował grę. Nim się obejrzał, było już późno i wszyscy poszli spać. Młodszy Way zrezygnował z mycia się tym razem. Przebrał się jedynie w piżamę i po chwili leżał w łóżku, przytulając swojego pluszowego jednorożca. Gerard wygrał go w wesołym miasteczku, kiedy jeszcze byli dziećmi i mu go podarował. Chyba nikt nie miał pojęcia, że Mikey go jeszcze ma, ale blondyn nigdy nie wyrzucał rzeczy, które dostawał kiedyś od Gerarda. Były dla niego bardzo ważne. Mimo, że mieli po ponad 30 lat, Mikey w środku nadal był trochę dzieckiem...

Can You Take Me Home?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz