Jego piwne oczy wpatrywały się w drzwi frontowe, z niecierpliwością czekając, aż wejdzie przez nie chłopak o blond włosach. Jednak nie mógł nigdzie go zauważyć, co nie było niczym dobrym.
Upewnił się, żeby zaprosić Thomasa na swoją imprezę urodzinową, a on od razu się zgodził. Jego głos brzmiał na szczęśliwy, a Dylan mógłby przysiąc, że widział ten jego przepiękny uśmiech. Jednak mógłby także przysiąc, że jego serce zaczynało bić szybciej, a żołądek wiązał się w supeł za każdym razem, kiedy Thomas się śmiał — to uczucie było miłe, ale niepożądane, ponieważ nie powinien czuć się w taki sposób przy swoim bardzo bliskim przyjacielu.
— Hej, wszystko dobrze? — zapytał Tyler z jego prawej strony, pijąc alkohol z czerwonego, plastikowego kubeczka.
— Um, tak — odparł Dylan, a jego oczy zeskanowały cały pokój, na chwilę zatrzymując się na chłopaku stojącym obok niego.
Pochylał się nad szklanym stoliku w jadalni, gdzie stały wszystkie napoje oraz przekąski. Ten pokój znajdował się zaraz obok salonu, więc mógł z niego obserwować drzwi mieszkania, które dzielił z Tylerem. Wtedy spojrzał w dół i westchnął.
— Jesteś tutaj od jakiś dziesięciu minut, wiesz? Każdy się bawi, a ty tylko tutaj stoisz, patrzysz na drzwi i czekasz na... Cokolwiek, na co czekasz — zauważył Tyler, po czym wziął duży łyk picia i wepchnął sobie do ust kilka chipsów. — Stary, szczerze mówiąc, to wyglądasz na zdesperowanego.
Dylan jedynie wywrócił oczami.
— Poważnie — dodał Posey. — Czekasz na kogoś?
— Nie? Oczywiście, że nie — skłamał Dylan i Boże, był okropnym kłamcą.
— Okej, dam ci radę. Naprawdę powinieneś popracować nad kłamaniem — zakpił Tyler i wyszczerzył się, widząc zirytowaną minę przyjaciela.
— Dobra, ja też ci dam radę — oznajmił Dylan, patrząc prosto na Tylera z sarkastycznym uśmiechem. — Przestań zadawać głupie pytania.
Tyler skinął głową i ponownie się napił. Przez chwilę patrzył na przyjaciela, jakby starał się czytać mu w myślach i zrozumieć, czym się martwił. Nagle stało się to dla niego oczywiste i uniósł brwi, niemalże dławiąc się swoim napojem.
— Chodzi o Thomasa, to dlatego się martwisz! — powiedział Posey, podnosząc ton głosu.
— Proszę, mów trochę ciszej. Sąsiedzi chyba cię jeszcze nie słyszeli — odpowiedział Dylan. Starał się wyglądać na zirytowanego, ale ciężko było mu się nie roześmiać. — I nie martw—
— Och, no dalej! Przecież już ci powiedziałem, że nie umiesz kłamać.
Dylan spojrzał na stół i zauważył, że jego stopy są widoczne poprzez szklaną powłokę. Przez chwilę się wahał, a następnie westchnął.
— Chyba nie muszę ci tego mówić, co? — Tyler pokręcił głową. — Kurwa, po prostu chciałbym, by był teraz ze mną. To wszystko.
— Zamierzasz spędzić całe swoje życie na sekretnym podkochiwaniu się w nim?
— Co? — wydusił chłopak pomiędzy napadami śmiechu. — Po pierwsze, nie kocham go.
Po tym jak Dylan się odezwał, nastało kilka sekund ciszy, podczas których tylko patrzył się na Tylera z wpół zirytowaną miną — druga połowa chciała się uśmiechnąć na słowa jego najlepszego przyjaciela.
— Jest jakieś drugie? Bo jeśli nie to nie było sensu, żeby mówić po pierwsze.
— Zamknij się, idioto — powiedział Dylan, kręcąc głową i się śmiejąc.
— Ty, mój przyjacielu, jesteś mocno zakochany w tym Thomasie — zaczął Tyler, wskazując na twarz swojego kumpla, po czym wypił pozostałości swojego napoju. — Poważnie, przez te wszystkie lata naszej przyjaźni nigdy, przenigdy nie widziałem cię takiego i to dla faceta. I mówię nigdy, przenigdy, bo nigdy nic mi nie mówiłeś i nie miałem pojęcia, że jesteś gejem czy coś. Cóż, dopóki nie dowiedziałem się o tym z Thomasem.
— Nie jestem gejem, Tyler — zadeklarował Dylan po raz tysięczny, odkąd ujawnił mu swoje uczucia. — Zaufaj mi, bycie taki dla faceta to coś, co nigdy wcześniej nawet nie przeleciało mi przez myśli. Nie wiem, jak to się stało, ale... Ale lubię Thomasa... Bardzo go lubię.
Jego głos był coraz cichszy i cichszy, jego oczy ponownie skupiły się na stole, a opuszki palca uderzały w szkło, by mógł zająć się czymś innym.
— Po prostu... Po prostu mu powiedz. Tylko to musisz zrobić.
— Och, tak! Nigdy wcześniej o tym nie myślałem. Powie mi, że czuje do mnie to samo, a potem będziemy żyć długo i szczęśliwie — odpowiedział sarkastycznie Dylan, gdyż słowa Tylera wydawały się być dla niego kiepskim żartem.
— Dylan — zaczął przyjaciel, jego twarz złagodniała, a głos był poważny. — Nic nie stracisz. Powiedz mu, może czuje do ciebie to samo. Nawet jeśli sprawy nie pójdą tak, jakbyś chciał, to przynajmniej będziesz wiedział, że próbowałeś.
— Mogę coś stracić. Jego przyjaźń, na przykład.
— Stary, jeśli nie spróbujesz, to się nie dowiesz!
— Boję się, że go stracę... — przyznał Dylan. Wyglądał, jakby nie miał nadziei, kiedy mówił o chłopaku, którego lubił, a raczej kochał. — To znaczy, jeśli nie mogę mieć go jako kogoś więcej, to nieposiadanie go jako przyjaciela byłoby najgorszą rzeczą, jaka mogłaby mi się przytrafić.
— Przecież wiesz, że Thomas taki nie jest. — Dylan przełknął ślinę, słuchając Tylera. Jego oczy skanowały cały pokój, a myśli skupiały się na różnych sytuacjach, które mogłyby się wydarzyć, kiedy wyzna Thomasowi swoje uczucia. Cholera, prawie każda z nich kończyła się okropnie. — W życiu trzeba ryzykować. Właśnie w tym zabawa, co?
— Pomyślę o tym.
— Tylko... Tylko nie myśl o tym dłużej niż przez rok, okej?
Dylan wywrócił oczami. Kiedy tylko przeprowadzał rozmowę tego typu z Tylerem, przewracał oczami częściej, niż powinien. Ale to było w porządku — kochał tego głupowatego, uśmiechniętego gościa, który zawsze wiedział jak go pocieszyć.
O'Brien skinął głową, a mały uśmiech pojawił się na jego twarzy. Następnie ponownie powędrował spojrzeniem na drzwi, jego krótkie paznokcie zaczęły uderzać w kryształowy stolik.
— Dobra, skoro to już ustaliliśmy, naprawdę musisz się napić — powiedział, biorąc czysty plastikowy kubeczek i napełnił go nieznanym Dylanowi napojem. — Trzymaj.
— Co to? — zapytał, przyglądając się piciu i jego konsystencji. Zapach alkoholu był mocny, kiedy przysunął kubek do swojego nosa oraz ust.
— Alkohol. Co innego mogłoby to być?
— Ale muszę wiedzieć, co pij—
— Stary! Po prostu się napij i chodź z nami poimprezować. Może Thomas przyjdzie, zobaczysz. Musisz się odprężyć i bawić, to twoja impreza urodzinowa, do cholery! — krzyknął Tyler radosnym głosem.
Dylan nie mógł powstrzymać się od ponownego popatrzenia na drzwi, myśląc o pozostaniu tutaj i zignorowaniu oferty przyjaciela. Ale wtedy pomyślał, że Thomas może dotrzeć późno albo w ogóle, a to nie było warte stania tam całą noc, podczas gdy wszyscy pozostali by się bawili. Tyler miał rację — to była jego impreza urodzinowa i powinien imprezować, a nie niecierpliwie czekać na kogoś, kto mógł w ogóle nie przyjść.
Połknął dużą ilość alkoholu — smakował jak wódka, jednak nie był co do tego pewny. Czuł, jak jego gardło pali, kiedy substancja przez nie przepływała.
— Właśnie o tym mówię! Zabawmy się!
Dylan uśmiechnął się i nawet jeśli miał nadzieję, że Thomas niedługo się pojawi, postanowił odłożyć wszystkie myśli o tym jasnowłosym chłopaku na bok i poimprezować.
CZYTASZ
ALCOHOL IS A FUNNY THING ━ DYLMAS
Fanfic❝ Alkohol sprawia, że robisz szalone rzeczy, jak przykładowo tańczenie nago, mówienie rzeczy, których nie masz na myśli czy przespanie się ze swoim najlepszym przyjacielem, więc Dylan nie byłby zaskoczony, gdyby Thomas powiedział mu, że to był błąd...