– Victoria! – słyszę krzyk mojej rodzicielki. W momencie kiedy schodzę na dół w samych spodenkach i bluzce od piżamy. – Wiesz, która jest godzina?! Ósma trzydzieści! Wiesz gdzie powinnaś teraz być?! Nie! To ja ci powiem! Od pół godziny powinnaś być na zajęciach! Z takim lekceważącym podejściem nigdy nie dostaniesz się na studia! Nie zdobędziesz dobrej pracy, a ja nie dam ci ani złotówki! – krzyczy wymachując rękoma.
Wywracam oczami na każde słowo, które pada z jej ust. Słyszę to każdego ranka, kiedy zaśpię lub w momencie kiedy wrócę później do domu, bo się bez celu szwendam po mieście. Oczywiście, to nie jest w programie moich rodziców pt. „Mamy idealną córkę", więc następnego dnia dostaje szlaban do którego i tak się nie stosuje.
Otwieram lodówkę i wyciągam z niej butelkę wody, upijam łyk, ignorując krzyki kobiety, która zaczyna klnąć po hiszpańsku. Gdyby tylko wiedziała, że ja wszystko rozumiem.
Zabieram tosta, którego sobie zrobiła i idę do pokoju wyszykować się do szkoły na te parę godzin. Wiem na które lekcję muszę chodzić, a które mogę sobie odpuścić. Wiem też, które są mi potrzebne by zdać egzaminy i nigdy więcej nie przekroczyć progu budynku zwanego Beverly Hils High School. Przekraczając próg pokoju, włączam odtwarzacz i zaczyna lecieć piosenka DIAMANTE Had Enough. Akurat trafia w mój nastrój, powolnym krokiem idę w stronę garderoby. Nie spieszy mi się. Poza tym lubię robić rodzicom na złość, bo dlaczego mam być dla nich dobra skoro mnie nie szanują? Traktują mnie jak maszynkę do nauki, zdobywania nagród i pokazania jak to mają wspaniałą, ułożoną córkę. Niestety, nie jestem taką dobrą dziewczynką jaką by chcieli. Pewnie żałują, że nie urodził się chłopiec lub dziewczynka, która by chodziła jak w zegarku. Mam to gdzieś.
Zakładam czarne rurki z dziurami na kolanach, do tego biorę bluzkę odkrywająca lekko brzuch, następnie zakładam skórzaną kurtkę. Rozglądam się po pokoju czy wszystko mam i zamykam drzwi, wcześniej wyłączając muzykę. Szybko schodzę na dół żeby nie spotkać, kogoś z dorosłych. W międzyczasie podpinam słuchawki do telefonu i wybieram playlistę odpowiednią do mojego nastroju. Gdy wychodzę z domu już słyszę jak Sleeping with Sirens gra mi w uszach. Uśmiecham się, kierując się w stronę do piekła. Kolejny dzień do przeżycia.
***
W momencie kiedy docieram do budynku słyszę dzwonek na przerwę. Zawsze umiem trafić na odpowiednią porę. Wchodzę do środka, zdejmując słuchawki. Kolejne zadanie na mojej liście to znaleźć moją najlepszą przyjaciółkę. Szukanie jej nie zajmuje mi dużo czasu, bo zauważam ją, gdy siedzi na parapecie na pierwszym piętrze. Nic dziwnego, jej ciemne niebieskie pasemka widać z oddali pośród innych uczniów.
– Hej Vicky. – uśmiecha się do mnie.
– Hej Zo. – siadam obok niej i wzdycham z ulgą, bo mam możliwość wygadania się komuś. – Nienawidzę tego budynku, nienawidzę podejścia moich rodziców do mnie przysięga. Czy ja naprawdę wyglądam na osobę, która będzie robić wszystko tak jak mi zagrają? Nawet jeśli to będzie oznaczać unieszczęśliwianie swojej córki? – patrzę na przyjaciółkę.
– Nie, ale wiesz. W jakimś sensie chcą dla ciebie jak najlepiej i żebyś miała łatwiej w życiu. – wzrusza ramionami.
– Takim podejściem nic nie zyskają. Będzie jeszcze gorzej, bo coraz bardziej się im wymykać. A to robię i nadal mają nadzieję, że się zmienię. Czy ja naprawdę robię coś źle żeby zrozumieli? Czy mam im to przeliterować? – wzdycham cicho, bo naprawdę mam tego dość. Nikt tego nie zrozumie, chyba, że jest w mojej sytuacji. – Nie wiem jeszcze jak planuje to zrobić, ale chcę im jeszcze bardziej pokazać, że nie mają nade mną kontroli. Poza tym jak powiedziałam im, że chcę malować grafiti, myślałam, że wyślą mnie do egzorcysty. Zaczęli gadać jakie to złe i niedobre bla bla bla...
YOU ARE READING
Bad love II l.t
RomanceWidzę go. Idzie w moja stronę. Uśmiecham się. To ON. Jest moją miłością. Moją szaloną miłością.