udowodniłeś, że nie należy się bać,
gdy uciekaliśmy przed strażą miejską,
nie zawahałam się ani chwili,
choć to ja zwykle jestem beksądzięki tobie poczułam się znów jak małe dziecko,
dałeś mi fory,
biegnąc na Mazowieckąpokazałeś, że świata nie należy brać na poważnie,
gdy rozdawaliśmy darmowe uściski na starym mieścieuśmiechnąłeś się pod nosem,
jak z zazdrości wbijałam paznokcie
w dłoń do krwi,
bo zawiesiłeś wzrok na tej blondynce kiedy przytrzymałeś jej drzwia kiedy mogłeś pokazać wreszcie,
kim dla ciebie jestemroześmiałeś się niezręcznie, przypominając sobie, że musisz załatwić kilka spraw,
przecież to takie koniecznepodrapałeś się po karku rzucając kilka słów na wiatr,
wspomniałeś coś o tym,
że zadzwonisz do mnie kiedy będziesz miał wolny czasnie zadzwoniłeś