I

2.1K 113 57
                                    

*Adrien*
   
    Kolejny dzień, i następny. Każdy bez sensu. Czasami się zastanawiam, po co ja jestem i żyję na tym świecie. Mój ojciec mnie nie wypuszcza z domu. W sumie to i tak nie mam z kim wyjść. Wszyscy są razem. Nino cały czas wychodzi gdzieś z Alyą. Kim i Max znikają gdzieś cały czas. Ivan jest z Mylene. Z Nathanielem nie da się gadać, ale w sumie wydaje się nawet fajny. Juleka i Rose mają swoje sprawy, no takie, jakby to powiedzieć... dziewczęce? Na Chloe i Sabrinę nie mogę liczyć, bo po prostu... chyba każdy to wie. A Marinette... no właśnie. Marinette.

Ona spędza czas z Luką, bratem Juleki. Naprawdę go polubiłem, jednak zaczął dawać mi się we znaki. Zaczął być chamski i pewny siebie, po prostu kolesiowi niedobrze z oczu patrzy. Na miejscu Marinette nie zdawałbym się z nim.

-Adrien, przestaniesz w końcu myśleć o Biedronce?!- spytał Plagg, moje kwami.

-Nie myślę o Biedronce- odparłem.

-Ahh, tak? Więc o co chodzi?- zapytał. -A w sumie to nie ważne, daj mi camembert!

-Łap!- wyjąłem z szafki w moim biurku trójkątny kawałek sera, westchnąłem, wstałem od krzesła i podszedłem do mojego ogromnego okna.

    Odparłem się o zimną szybę i zacząłem rozmyślać. Co mnie tak trapi? Sam nie wiem. Wiem tylko tyle, że coś mu mocno ciąży na sercu. Muszę tylko odkryć co to za uczucie i co je powoduje, a potem je wyeliminować.

*Marinette*
   
    Jestem szczęśliwa z nim. Tak. Napewno. Tak myślę. Jest takim plasterem na bardzo dużą ranę. Niestety, przy tej ranie jest niewystarczającym, za małym plasterkiem. Mówią- czas leczy rany. Wydaje mi się, że upłynęło już sporo czasu, a rana dalej została i nie da rady się zabliźnić. I dalej mocno krwawi. Chyba nie da się tego zatamować.

A mowa tutaj o dwóch chłopakach, którym przypisałam inne nazwy. Są to; Luka- plaster na dużą ranę, a... Adrien- rana, która mocno krwawi.

    Luka, mój chłopak, jest cudowny. Troszczy się o mnie. Kupuje prezenty, odwiedza mnie często, zaprasza na randki... Tylko czy mnie to tak naprawdę uszczęśliwia? Sama nie wiem. Rozum podpowiada mi, by zapomnieć o Adrienie, ale serce mówi co innego; ono nie chce zapomnieć.
To boli. Z czasem boli jeszcze bardziej.

    Tak naprawdę już od początku naszej znajomości i mojej obsesji na jego punkcie, spodziewałam się odrzucenia. Później zaczęłam mieć nadzieję, ale na próżno. Odrzucenie. Dlaczego to tak boli? Dlaczego...
Przebieg tej rozmowy był konkretny, szybki i prosty... ehh, chciałabym powiedzieć, że prosty, jednak słowa plątały mi się.

-Hej, Adrien- powiedziałam z jąkaniem się.

-O, cześć, Marinette- powiedział łagodnym i delikatnym głosem, który pokochałam.

-Chciałabym Ci coś powiedzieć...

-Hm?- zrobił zaciekawioną minę.

-Ja, Adrien... Po prostu od dawna, odkąd pierwszy raz się spotkaliśmy... To znaczy, odkąd wręczyłeś mi parasolkę, poczułam do Ciebie coś, czego nigdy do nikogo innego nie czułam. Czułam... Przepraszam, że się powtarzam. Po prostu... Adrien, chciałam Ci powiedzieć, że mi się bardzo podobasz i... zakochałam się w  Tobie!- spaliłam buraka.

-Tak... Bardzo mi miło, Marinette, ale...- proszę, Adrien, nie rób mi tego, błagam. -Jest ktoś inny. Nie odwzajemniam Twoich uczuć, przepraszam.

Tak to się stało. Później się ogarnęłam i zaczęłam spędzać czas z Luką, który nie krył swojej sympatii do mnie, w przeciwieństwie do Adriena.

Chciałam zacząć od nowa. Tylko, czy mi się udało?

/\/\/\/\/\/\/\/\

Yay! Oto nowy rozdział! 538 słów... Może być ;)
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział się spodobał, i że zostaniesz u mnie na dłużej. :)
Od razu mówię, że to opowiadanie będzie pisane perspektywą głównych  bohaterów :)
Nowy rozdział już 8 kwietnia w niedzielę!

Pssst!
Szczerze, nienawidzę Luki i będę chciała się na nim trochę wyżyć w tym opowiadaniu, tak ostrzegam na przyszłość ;)

Zdjęcie z okładki opowiadania autorstwa: taylordraws
Zdjęcie z pierwszego rozdziału autorstwa: EBIRDFROMTHOON

Do niedzieli! :)

𝓒𝔃𝓪𝓼 𝓾𝓬𝓲𝓮𝓴𝓪, 𝓪 𝔃 𝓷𝓲𝓶 𝓵𝓾𝓭𝔃𝓲𝓮Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz