Wakacje

114 13 0
                                    



Otworzywszy oczy spostrzegłam, że jest jasno, nawet bardzo jasno. Spojrzałam na materac, na którym leżała Naya. Patrzyła na mnie.

-Jak tam z Maxem?-spytała po chwili.

A co by niby miało być?-nie zrozumiałam jej.

- Nie widziałaś, że chłopak się w tobie zabujał?-zdumiała się.

-Cytując HAMLETA, akt piąty scenę pierwszą, wers 425: NIE-zaburczało mi w brzuchu.-Idziemy na śniadanie?

-Jasne-Na szczęście miałyśmy piżamki jednorożców na sobie. W kuchni zastałyśmy Caina i Maxa zawzięcie o czymś dyskutujących. Smażyli sobie naleśniki. O dziwo!

-Nie zrań jej, bo bę............-umilkł Caine gdy zauważył, że stoimy w progu kuchni.

-O czym rozmawialiście-zaciekawiła się Naya.

-Nieważne- odpowiedzieli niemal równocześnie. Podali do stołu i zaczęliśmy pałaszować zrobione przez nich naleśniki.

-Ej.. Ten jest przypalony- poskarżyła się Naya-Kto go smażył?-zaczęła dochodzenie.

-Yyyyyy... Ja-przyznał się Caine, a Naya podmieniła ich naleśniki.

-Oooo-zaczęłam-Ten jest w kształcie serca.

-Ja go usmażyłem-pochwalił się Max i pocałował mnie w policzek.

-Dzięki-zaćwierkałam do niego. Niech chłopak se myśli, że z nim filtruje. Ha hahahahahahahahahaha.

Naya wytknęła mi język. P śniadaniu Naya i Caine musieli już się zmywać.

-Pa-pożegnałam się i przytuliłam każde z nich.

30 minut później

-Idziemy na Pokątną?-spytała Narcyz gdy już i ona skończyła swoje śniadanie.Pokiwałam głową ucieszona, że wreszcie dostane różdżkę,sowę i kupię sobie miotłę.-Max z nami też idzie, bo jego rodzice wyjechali na trzy dni-poinformowała mnie. Super!

3 dni z chłopakiem, który jest we mnie zakochany bez wzajemności. Westchnęłam, co Narcyza źle zinterpretowała-uznała, że chce się jak najszybciej znaleźć na Pokątnej. Przez to szybkim gestem wzięła nas za ręce i teleportowaliśmy się prosto pod sklep Olivandera. Kiedy byłam młodsza chciałam tam wejść, ale mi zabronili. Teraz szybko przekroczyłam próg bojąc się powtórki. Wnętrze mnie zaskoczyło. Było mnóstwo półek z pudełkami na różdżki pomiędzy nimi był stolik za którym siedział jak podejrzewałam Olivander. Podawał mi po kolej różdżki. Wreszcie natrafiłam na tą jedyną różdżkę. Miała 12 cali, włos jednorożca, była wykonana z dość miękkiego białego bzu. Max trochę dłużej wybierał swoją. Gdy wyszliśmy ze sklepu ujrzałam białą sowę z wielkimi niebieskimi oczami. Przyszło mi do głowy idealne imię dla niej-Blue.

Podeszłam do sprzedawcy i kupiłam ją.

-Ale piękna-westchnął Max. Obróciłam się do niego, ale on nie patrzył na Blue; patrzył na nową miotłę-Strzałę 3000. Zamierzałam ją kupić. Wokół niej było mnóstwo czarownic i czarodziei. Przepchałam się przez ten tłum i ją kupiłam ku ździwieniu Maxa. Szybko kupiliśmy resztę rzeczy potrzebnych do Hogwartu.

Wypróbowywaliśmy ją po powrocie do domu. Była rewelacyjna. Od kiedy ukończyłam 7 lat latałam na miotle. Smok i Diabeł mnie uczyli.Podejrzewałam, że zostanę szukającą w drużynie w Hogwarcie. W dwukolorowych oczach widziałam, że w kimś się zakochał. Tylko w kim? Po wyczerpującym dniu, wzięłam gorącą kąpiel i położyłam się do łóżka. Jednak mimo to, że był to pracowity dzień nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o Maxie i o tym w kim był zakochany. We mnie? Wolałam nie myśleć co byłoby naprawdę to się stało.

Ostatniego dnia razem z Draco i Blaisem graliśmy w Quidicza.Ja z Maxem przeciwko nim. Wygraliśmy my 200 do 170 dla nas. Spotkam się z tym rudym dopiero na dworcu King's Cross. Była dopiero 19:00, ale on musiał już wracać do swojego domu. Przytuliłam go na pożegnanie.

- Spotkamy się na dworcu-przypomniał mi i znikął w zielonych płomieniach z kominka.



Bardzo was kocham<3, ale nie chce mi się przepisywać na komputer tego co mam w zeszycie, a mój telefon ma popsuty telefon więc zawieszam to opko:(

Ostatnia Dziedziczka Slytherinu[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz