prolog

171 28 5
                                    

Profesor Amilyn Holdo pierwszy raz od dawna czuła stres. Krył się gdzieś pośród trzewi i sprawiał, że bez większej kontroli obgryzała paznokcie. Z niepokojem spoglądała na zamknięte drzwi laboratorium. W tle było słychać nużący dźwięk autoklawu, służącego do sterylizacji wyposażenia laboratorium. Po raz ostatni spojrzała na listę studentów. Pierwszy raz od lat zdarzyło się tak, że połączono ze sobą dwa kierunków. Obawę budził fakt, że wcześniej wspomniane kierunki to medycyna i kryminologia. Ich zainteresowania diametralnie się od siebie różniły, tak samo jak podstawa programowa.

Fioletowowłosa kobieta pogratulowała sobie w myślach własnej głupoty. Nie tylko zgodziła się na prowadzenie tych laboratoriów, ale również wpadła na pomysł zrobienia małej „dyfuzji" i połączenia w pary osób z odmiennych kierunków. Początkowo nie miała świadomości, że ta mieszanka może być iście wybuchowa. Niestety nie miała planu „B", czy generalnie jakiegokolwiek innego. Nie było też odwrotu, w szczególności że od zajęć pozostały zaledwie trzy minuty.

Wstała od biurka i energicznymi ruchami zaczęła ścierać kredę z tablicy, po czym jeszcze raz uważnie sprawdziła, czy wszystkie zestawy laboratoryjne są kompletne. Gdy spojrzała na zegar, wskazywał dokładnie godzinę czternastą. W tej chwili drzwi uchyliły się, a Holdo dostrzegła przerażone spojrzenia. Uśmiechnęła się zachęcająco i gestem zaprosiła wszystkich do swojego laboratorium.

Przyjrzała się nowo przybyłym studentom. Ich zaciekawione spojrzenia wędrowały po całym obrębie sali. Część z nich spoglądała na nią wyczekująco. Wszyscy mieli narzucone na siebie śnieżnobiałe fartuchy. Ten kolor nieco ją uspokoił.

- Witam was na pierwszych zajęciach laboratoryjnych. W tym semestrze zajmiemy się chemią, w kolejnymi mikrobiologią. Jako, że jesteście studentami dwóch różnych kierunków, od razu chciałam podkreślić, że tutaj wszyscy jesteście równi, bo wszyscy macie na sobie dokładnie te same fartuchy. Zatem nie życzę sobie, aby pomiędzy wami dochodziło do jakichkolwiek sporów na tle obranej ścieżki wykształcenia. Rozumiemy się?

Kilka głosów odpowiedziało słowem „tak", inni jedynie skinęli głową.

- Doskonale! W takim razie teraz przeczytam listę obecności i przy tym podzielę was na pary, w których będziecie pracować do ukończenia obu kursów. Zależy mi na tym, by nawiązała się między wami współpraca i abyście mogli się od siebie nawzajem wiele nauczyć.

Po kolei czytała nazwiska studentów, dobierając ich w pary. Niektórzy z niezadowoleniem kierowali się w stronę swoich laboratoryjnych kompanów, inni z ciepłym uśmiechem przedstawiali się sobie nawzajem. Gdy każdy miał już partnera, Amilyn opowiedziała studentom o zasadach BHP obowiązujących w jej laboratorium, a następnie przedstawiła zasady funkcjonowania sprzętu, którym będą się posługiwać. Pokrótce omówiła formę oceniania i to, jak powinny wyglądać sprawozdania. Gdy skończyła swój wstęp, odetchnęła z ulgą.

- Czy mają państwo jakieś pytania?

Młodzi ludzie jednogłośnie stwierdzili, że „nie". Z rozbawieniem pożegnała się więc z nimi i życzyła im miłego dnia. Studenci zebrali więc swoje rzeczy i skierowali się do wyjścia. W laboratorium pozostała tylko jedna osoba. Wysoki, ciemnowłosy chłopak o atletycznej posturze. Energicznym krokiem zbliżył się do swojej wykładowczyni i przedstawił się.

- Dzień dobry pani profesor, nazywam się Poe Dameron.

- W czym mogę panu pomóc, panie Dameron?

- Chciałbym zmienić partnera.

- Obawiam się, że to niemożliwe. Na początku zajęć poinformowałam państwa, że pozostają państwo w wyznaczonych przeze mnie parach.

- Ale ja nie chcę pracować z Finnem, nie przepadamy za sobą.

- Bardzo mi przykro w takim razie, ale wyraziłam się jasno. Pana partnerem jest Finn i jedyne co mogę w tej sytuacji doradzić, to żeby postarał się pan go polubić, ponieważ laboratoria będą się odbywały przez okrągły rok.

Chłopak z niezadowoleniem kiwnął głową i wyszedł bez pożegnania. Holdo miała jedną zasadę (oprócz zasad BHP) zasadę w sowim laboratorium. W tym miejscu rządziła ona, a nie laboranci.

Wtedy nie miała jeszcze pojęcia, jak swoim planem namiesza w życiach swoich adeptów. Wiedziała tylko jedno: „Nic nie łączy ludzi tak, jak jak robienie roztworów wzorcowych do pomiarów atomowej spektrometrii absorpcyjnej."

fenoloftaleinaWhere stories live. Discover now