— Astoria?
— ...
— Astoria?
— Draco, jest druga w nocy.
— Tak, wiem, nic na to nie poradzę. I proszę, nie wzdychaj tak.
— Ja też nie mogę nic na to poradzić.
— Myślałem ostatnio dużo nad przeszłością i nad nami.
— Zawsze o tym myślisz.
— To ty tak twierdzisz.
— Doprawdy?
— Mój umysł zajmują jeszcze praca oraz wybór książki wieczorem, mon cheri.
— Och, faktycznie, zapomniałam o tym, mon cher.
— Jednak do rzeczy. Stwierdziłem, że nasza historia idealnie nadaje się na wiersz.
— ...
— Dlaczego milczysz? Wyobrażasz sobie te wzniosłe metafory i zapierające dech w piersiach epitety? Posłuchaj... na przykład... no nie wiem... Jestem solą—
— Solą?
— Momentami jesteś tak przyziemna, że aż nie mogę w to uwierzyć.
— Równie dobrze mogę powiedzieć tak Tobie. Słowo w słowo.
— Postaram się to zignorować, a ty daj mi dokończyć. Jestem solą / wywołałaś mnie / zagubionego w ciemności / zwalczyłem twoją miłość / ale pragnę jej.
— Nie potrafię rozszyfrować nawiązania do soli.
— Ależ nie musisz! Po prostu wczuj się w to!
— ...
— Astoria?
— ...
— Astoria?
— ...
— Astoria, śpisz?
— Nie, Draco.
— To bardzo dobrze.
— Dla ciebie tak.
— Musisz mi wybaczyć, że za chwilę wspomnę o przeszłości. A raczej o jej pochmurnej stronie.
— Jeśli muszę, to oczywiście wybaczam.
— ...
— ...
— Nie mogę się pozbyć tego z głowy. Czuję, że za chwilę do moich nozdrzy dotrze zapach zawilgotniałych czarnych peleryn, a ja sam zobaczę te okropne strugi świateł. Usłyszę krzyk, moje dłonie przeszyje chłód i nie będę mógł się ruszyć. To siedzi za głęboko we mnie.
— Draco...
— Dobrze, że cię mam, Astorio. Przypominasz mi wiosnę.
— ...
— Czasami mam wrażenie, że oni nadal podążają za naszym śladem.
— Kto, Draco?
— Nie uważasz, że oni wszyscy byli po prostu wampirami? Albo jakimiś istotami, których wszystkie żyły wypełniała zimna krew? Byli stanowczo zbyt zimni. Zbyt zimni.
— ...
— A ich lodowatość obejmowała wtedy całe otoczenia, zamrażała każdy milimetr ciała. Nie potrafiłem się temu oprzeć. Byłem za słaby. Jestem za słaby.
— ...
— ...
— Nie płacz, Draco. No już, siedzę tu przy tobie. To już nie wróci. Wyobraź sobie słoneczny dzień, zapach kwiatów i słodki smak owoców. Wokół niemal płynie delikatna, utkana jak koronka muzyka, a my siedzimy w ogrodzie. Draco? Jestem przy tobie.
— Wampiry i zimna krew. To wszystko, czym byli.
— ...
— Wampiry i zimna krew.
— Już ich nie ma. Nie będą szli naszym tropem. Nie będą, słyszysz, Draco? Nie będą.
— Pochłania mnie ich zimno.
— Draco...
— Zamieniam się w lód.
— Stopniałeś, Draco. Już dawno. Zniknął twój chłód.
— Czy będziesz przy mnie zawsze, Astorio? Mimo tego?
— Oczywiście. Przysięgłam ci to.
— Wampiry i zimna krew.
— Idź już spać, Draco. Spróbuj zasnąć.
— ...
— ...
— ...
— Draco?
— ...
— Dobranoc.
— ...
— Już ich nie ma, pamiętaj. Już nie ma wampirów i zimnej krwi.
a/n Przepraszam, że to coś istnieje, tak czy owak, łatwo się pisało. U góry macie linkacza do piosenki, która była inspiracją — wsłuchajcie się w tekst, jest genialny.
CZYTASZ
Wampiry i zimna krew ✔
FanficNasza miłość jest tropiona przez wampiry i zimną krew. © MaryWitcher, kwiecień 2018