Rozdział 11: Nie jestem Penelope

4.1K 245 17
                                    

Od tłumaczki: Jestem taka niezadowolona z tego rozdziału... Wybaczcie jeśli jest cos bez sensu, nie miałam w tym tygodniu głowy do tłumaczeń. Ostatni egzamin został mi do zaliczenia i to z chemii organicznej...coś strasznego.

Zapraszam też na nowy rozdział na mirror reflection // z.m oraz Reaching Tomorrow.

____________________________

Od wyznania Zayna, rzeczy stały się o wiele prostsze między nami. Napięcie zmniejszyło się i myślał, że w końcu wszystko wydawało się być w porządku. Ale nie dla mnie. W mojej głowie toczyła się stale wojna. Chciałam powiedzieć mu, że nie byłam Perrie, że byłam jej bliźniaczką. Chciałam także powiedzieć mu, że się w nim zakochałam, ale przecież tylko pomagałam siostrze. Chciałam powiedzieć mu tak bardzo, że czasami niemal się mu wygadywałam.
Teraz desperacko chciałam skontaktować się z Perrie. Na szczęście byłam pierwszy raz sama, odkąd Zayn i ja umawialiśmy się naprawdę, a on nie opuszczał mnie na krok. Właśnie wyszedł z chłopakami, ale ja powiedziałam mu, że raczej zostanę.
Nie mogłam dodzwonić się do Perrie przez telefon, a moje wiadomości do niej nie docierały. Widocznie znajdowała się w strefie, gdzie nie mogłam złapać jej przez telefon. I oto byłam ja, siedząca przed swoim laptopem, skwapliwie mająca nadzieje, że mały zielony znaczek pojawi się koło jej imienia. Westchnęłam i wtuliłam twarz w poduszkę. Byłam zdesperowana.
Po jakimś czasie, który wydawał się być dziesięcioma minutami, spojrzałam na wyświetlacz. Minęły tylko trzy minuty. Wiedziałam, że Perrie bawiła się na wakacjach. Wiedziałam to, ponieważ nie kontaktowała się ze mną jeśli chodziło o jej powrót. Nie byłam pewna o ile więcej prersji będę mogła znieść zanim się załamię.
Danielle nie powiedziała nikomu, za co byłam jej naprawdę wdzięczna. To pokazało mi, że była osobą godną zaufania i że zatrzyma mój sekret dla siebie. Ale tak samo wiedziałam, że nie pochwala tego. Może to był sposób pokazywania mi tego, gdy gryzła swoją wargę, patrząc mi w oczy. Lub ten, gdy odwracała wzrok, kiedy ja spoglądałam na nią.
Nagle denerwujący dźwięk wypełnił mój pokój. Podniosłam natychmiastowo głowę i spojrzałam na ekran. Perrie. Drżącymi palcami nacisnęłam znaczek z akceptacją. Potem już to co mogłam zrobić, było czekanie na niemiłe połączenie nas w rozmowie twarzą w twarz.
Szybciej, szybciej, szybciej.
- Niespodzianka Pen! - Perrie uśmiechnęła się od ucha do ucha, kiedy połączenie w końcu się nawiązało. Moje usta uchyliły się trochę, gdy patrzyłam tak na jej nowy wygląd. Po pierwsze jej włosy były fioletowe! Nie do końca ciemno fioletowe jak u punkowych ludzi, ale jak fiolet kwiatu lilii. Ciemne koła, które wcześniej miała nad i pod oczami zniknęly, a jej skóra zdawała się być mniej jasna.
- Cześć P..Perrie - wyjąkałam.
- Co tam? - zapytała, dłubiąc w swoich doskonale wypełnionych paznokciach.
- Włosy...są fioletowe - powiedziałam.
- Ta, to jasne. - Perrie zamknęła oczy i po chwili je otworzyła. - I jak tam leci w Zaynville?
- Dobrze. Świetnie. A kiedy wracasz? - zapytałam błagalnym tonem. Chciałam, żeby wróciła, bym i ja mogła wrócić do swojego starego życia. Do tego jedynego, gdzie byli tylko moi rodzice i ja. Nie obchodzi mnie, czy będę musiała wykonywać wszystkie domowe obowiązki sama, chciałam po prostu wrócić do domu. Wiedziałam, że Zayn nie będzie częścią tego życia, ale lepiej jest go zostawić ze złamanym sercem niż pozostawać w kłamstwie.
- Łoł, łoł... - powiedziała Perrie i uniosła ręce w geście bym się uciszyła. - Dlaczego dobrze? Pen, co tak naprawdę jest pomiędzy tobą a tym chłopakiem z Bradford?
- Ja..my...to tylko.. Dobrze, więc on zapytał mnie, czy nie chcę się z nim umawiać...tak naprawdę. Ponieważ..wiesz..wasza dwójka udawała parę, a on chciał tylko...no rozumiesz. - zarumieniłam się.
-Czy powiedziałaś tak? - zapytała Pez. Uniosła swoją brew i przekrzywiła głowę. Czekała na moją odpowiedź. Nie wiedziałam, co jej powiedzieć. Jeśli powiem, że tak, mogłaby być zła. Jeśli powiem, że nie, kłamałabym. Ale zanim podjęłam decyzję, co powiedzieć, drzwi do mojej sypialni otworzyły się, a ja spadłam z łóżka rozkładając się u jego podnóża z laptopem w rękach.
- Hej kochanie - powiedział Zayn.
Nie odpowiedziałam mu żadnym 'Cześć', ani niczym takim, tylko odpowiedziałam:
- Jak do cholery tu wszedłeś?
- Dałaś mi klucz, głuptasie - wywrócił oczami. - Czasami twoja pamięć jest do bani. Z kim gadasz?
Atak paniki. Sygnał do rozpoczęcia paniki.
- Ja..em..to jest..Penelope. Hej Pen, powiedz 'cześć' do mojego chłopaka, Zayna. - powiedziałam, gapiąc się w ekran. Perrie spojrzała na Zayna zaszokowana. Prawie zostałam przyłapana. Ona została prawie przyłapana.
- Hej Zayn - powiedziała Perrie. - Jestem Penelope, siostra Perrie. - powiedziała swoje imię ze złością w głosie. Desperacko chciałam, żeby powiedziała 'Nie jestem Penelope i jestem teraz na wakacjach. Zostawiłam cię z moją bliźniaczką. Jestem Perrie. Ona jest Penelope.
- Wy dwie wyglądacie identycznie! To niesamowite - skomentował Zayn, spoglądając na ekran i na mnie.
- Jesteśmy identyczne, geniuszu - powiedziała Perrie. Jeśli byłabym tą po drugiej stronie ekranu, byłabym przerażona. Jąkałabym się i gapiła na Zayna. Nie mówiłabym właściwie i nie potrafiłabym być taka sarkastyczna.
- No tak - powiedział Zayn. - Hej, ona nawet zachowuje się jak Ty, Perrie - zaśmiał się. Nie wiedział, że gadał do tej właściwej, udawanej dziewczyny. Ja byłam raczej niewłaściwą, udawaną dziewczyną, a to w ogóle nie miało sensu. Ja byłam beznadziejna. Zawsze byłam beznadziejna, więc teraz to nie było zaskakujące.
- Zadzwonię do ciebie potem, Perrie - powiedziała Perrie, patrząc na mnie ze złością. Zayn nie zobaczył tego. Perrie zakończyła połączenie, a mój ekran wrócił do startu programu Skype. Wyszłam z niego i wylogowałam się.
- Zachowuje się naprawdę jak ty! Dlaczego mówiłaś, że jesteście kompletnymi przeciwieństwami? - zapytał Zayn. - - Jeśli martwisz się o to, że zakochałbym się w Penelope..nie powinnaś. Już mam najlepszą dziewczynę tu przy sobie.
Zakochałeś się w Penelope. Och tak bardzo chciałam mu powiedzieć to. Chciałam wygadać się i nie mieć tego ciężkiego uczucia winy w sobie. To w końcu urośnie we mnie a ja pęknę!
- Z pewnością najlepszą dziewczynę - posłałam mu słaby uśmiech i podniosłam kciuki ku górze. Najlepsza dziewczyna... Nie, najlepszą dziewczyna była Perrie. Zawsze Perrie. Ona miała wszystko. Ona miała sławę, fortunę i chłopaka. Znów, nawet jeśli moi rodzice woleli Perrie. Nigdy nie wygrywałam nawet naszych sprzeczek, kiedy byłyśmy małe. Ale niemniej jednak, była moją siostrą. To było jakby moim obowiązkiem, by ją kochać. Jak reszta świata. Jak reszta świata kochała ją. Zgaduje, że to uczucie, które miałam w sobie, można by nazwać zazdrością albo zazdrością. Którekolwiek się preferuje. Ale ja nazywam to szczerością i prawdą.
Zayn przytulił mnie i pocałował policzek. - Zawsze będziesz moją najlepszą dziewczyna, Perrie. - wyszeptał. Jego gorący oddech obił się o mój policzek i spowodował, że zarumieniłam się. Skrzywiłam się jednak, kiedy nazwał mnie Perrie, ale tak miałam zawsze, gdy robił tak wcześniej. To nie było moje imię. Chciałabym tylko, by któregoś dnia spojrzał na mnie, głęboko w oczy i powiedział mi, że mnie kocha, używając mojego własnego imienia.
- Dlaczego tu jesteś? Myślałam, że poszedłeś gdzieś z chłopakami - powiedziałam.
- Zdecydowałem się wrocić do domu wcześniej i przyjśc tu,by cie zobaczyć - uśmiechnął się.
- Nie powinieneś był. Odciągam cię od nich...i mediów. - uderzyłam go w ramie. - W dodatku jestem zdolna do bycia dalej sobą - mówiąc to, ruszyłam do wyjścia z sypialni. Uderzyłam się w palca o drzwi.
- Definitywnie nie jesteś zdolna do samodzielnego chodzenia gdziekolwiek - Zayn zachichotał, gdy podskakiwałam w miejscu na jednej nodze.
- Cholera, te drzwi stanęły mi na drodze! - naciskałam. - Jestem zdolna do bycia samej. Jestem też obrażona, że mogłeś pomyśleć w ten sposób, Zayn - tym razem ominęłam drzwi bezpiecznie i w jednym kawałku. Skierowałam się do kuchni razem z Zaynem. Czasami czułam, jakby był psiakiem podążającym za swoim właścicielem. Zayn dosłownie chodził za mną prawie wszędzie. Odkąd byliśmy razem, czuł, że musi to robić. Nie to, żebym narzekała. Kochałam jego towarzystwo. Nie miałam nikogo do rozmowy, a więc miałam Zayna.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam go.
- Pepsi?
Podeszłam do lodówki, by wziąć to, o co prosił. Rzuciłam mu butelkę, a on złapał ją jedna ręką. Jeśli ja bym próbowała to zrobić, na pewno upuściłabym butelkę i skończyłoby się na sprzątaniu.
- Dzięki - powiedział, kiedy odwróciłam się w stronę lodówki, aby zobaczyć, czy było tam coś do zjedzenia. Nie, nie nie... Czy to była zimna pizza? Zaraz, ma już tydzień... Dlaczego jej jeszcze nie wyrzuciłam? Poddałam się i otworzyłam zamrażarkę, żeby wziąć z niej lody Rocky Road. Było ich tylko trochę, a ja mieszkałam sama, dlatego nie było potrzeby, żeby przechodzić przez męczarnie i nakładać je do oddzielnej miski. To byłaby kolejna rzecz do umycia. Jeśli byłoby coś, co musielibyście wiedzieć o mnie, to byłoby to, że nienawidziłam mycia naczyń. Nienawidziłam tego obowiązku jeszcze bardziej niż nienawidziłam, kiedy Perrie wygrywała nasze kłótnie. Usiadłam koło Zayna, który miał swój telefon w jednej ręce, a w drugiej trzymał Pepsi. Spojrzał na mnie a potem na lody.
- Bez miski? - zapytał.
- Za dużo roboty - powiedziałam i zjadłam trochę lodów. Zayn wziął łyżeczkę ode mnie i nabrał sobie trochę. Prychnęłam. - Moje lody!
- Może... - puściłam do niego oko. Zayn pochylił się i przycisnął usta do moich. Odsunęliśmy się od siebie po dziesięciu sekundach. Odepchnęłam go i zajęłam się jedzeniem swoich lodów. - Nie chcę, żeby się rozpuściły.
- Wybaczyłaś mi?
- Może.
- Co to ma znaczyć? - zapytał zmieszany. Zayn próbował zinterpretować moje słowa, ale nawet jeśli...Nie wiedziałam do końca co mówiłam. Powiedzmy, że to przez lody stałam się trochę ogłupiała. To był główny powód, dlaczego mama i tata nie kupowali mi ich. Perrie nigdy nie chciała żadnych, ponieważ chciała 'utrzymać swoją figurę' nawet jeśli była szczuplejsza od kijka.
- Nie wiem - powiedziałam z pełnymi ustami.
- Czuję się jakbym był zastąpiony lodami - biadolił Zayn, próbując odwrócić moją uwagę od lodów. Ha, nie myśl sobie Zayney. Moje oczy wkrótce powędrowały na jego telefon, leżący obok nas. Był nadal włączony więc mogłam go zabrać.
- Twitter. Masz na tym punkcie obsesję? Czy zostałam zastąpiona Twitterem? - udawałam go. Zayn potrząsnął głową. Przesunęłam jego tweety. Większość z nich była takimi jak 'Poślub mnie Zayn!' albo ' Kocham cię!'. Część była o naszym związku, raczej związku Perrie.
'Perrie to dziwka. Ja powinnam być twoją dziewczyną zamiast niej!'
'Perrie może umrzeć w dziurze. Nie zasługuje na ciebie.'
'Nie jestem za #zerrie'
Ale było też parę miłych, więc nie czułam się aż tak źle. Nie były teoretycznie skierowane do mnie, ale i tak nie czułam się najgorzej.
- Nie powinnaś była tego widzieć - Zayn wyszeptał, kiedy zwróciłam mu telefon. Westchnęłam i wstałam, by odnieść lody. Zaczęły się topić, a ja wolałam zachować je na później. Nie byłyby dla mnie do użytku, gdyby roztopiły się do formy cieczy.
- Perrie! - zapłakał Zayn. Chwycił moje ramie. - Dokąd idziesz?
- Um..do kuchni. Idę odłożyć lody. O co ci chodzi? - zapytałam. Poszłam do kuchni i tak jak wcześnie, Zayn poszedł za mną.
- T...to wyglądało trochę jakbyś wychodziła, bo drzwi są akurat też w tą stronę! Myślałem, że jesteś zła na te tweety. Myślałem, że chciałaś po cichu ze mną zerwać - wyjaśnił. Zdałam sobie sprawę, że mijałam frontowe drzwi w drodze do kuchni. Oh...
- Zayn, mam nadzieje, że zdałeś sobie sprawę, że nie wyszłabym na zewnątrz w parze puszystych, niebieskich skarpetek z kaczkami na nich. - jego oczy spoczęły w dole na moich stopach. - I w dodatku jest przeraźliwie zimno na dworze, a ja mam na sobie szorty i koszulkę. Nie jestem zła, ponieważ myślę, że to wszystko to gówno prawda i wiem, że one kochają cię i chcą być z tobą i nie chcą mnie tu. I jeśli bym kiedykolwiek z tobą miała zerwać, to nie byłoby ciche zerwanie. I jeśli kiedykolwiek byśmy mieli zerwać, to to byłbyś ty zrywający ze mną. Na pewno nie odwrotnie.
Wyglądało na to, że Zayn nie usłyszał pierwszej części mojej przemowy.
- Nie sądzę, żeby to była prawda. Uważam, że tylko ty jesteś tą jedyną, która pozostawiłaby moje serce rozdarte. To byłabyś ty, zrywająca ze mną.
Kiedyś odkryjesz, że nie jestem Perrie i porzucisz mnie, jak śmieci.
- Jeśli chciałbyś myśleć w ten sposób - wzruszyłam ramionami - Ale jestem święcie przekonana, że to prawda.
- Nie jest.
- Jest.
- Nie jest.
- Jest.
- Nie jest.
- Jest.
- Rozstrzygnijmy to jak dorośli. - powiedział Zayn. Miał iskierkę w oku mówiąc te słowa. - Kamień, papier, nożyce. Dwa do trzech razy.
____________________________

I'm not her [tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz