cz 4.

731 53 20
                                    

Był wściekły. Merlin tak bardzo chciał zrobić pokaz swej magii, chciał pokazać jej zalety mieszkańcom Camelotu. Nawet Gaius zaoferował, że mu pomoże po przebadaniu go i stwierdzeniu, że nie ma żadnych fizycznych przeciwwskazań do tego przedsięwzięcia. Inną sprawą była jego magia. Z powodu ciąży przestał nad nią panować. Nie mógł narazić niewinnych osób na niebezpieczeństwo, ale co za tym idzie nici z pokazu.

Właściwie to nie był tak bardzo zły, co rozgoryczony. Nikt nie lubił być bezsilny, a Merlin jednak był przez większość czasu odpowiedzialny za siebie i musiał radzić sobie sam. Nie potrafił tak po prostu przyjąć od kogoś pomocy.

Siedział więc teraz w komnatach jego i Artura i starał się wymyślić jakiś sposób na rozwiązanie swego problemu. Artur wyjechał gdzieś ze swoimi żołnierzami, trening blabla bla, nie za bardzo słuchał dokąd pojechali. Wyszedł z komnat i skierował swe kroki w stronę wyjścia z zamku. Gwen miała wolne i nie chciał zawracać jej głowy, ale była jego przyjaciółką, może ona by mu doradziła. Idąc ulicą, usłyszał płacz. Zaintrygowany skierował się w tamtą stronę i ujrzał dziewczynę, która siedziała na ziemi, wokół niej zdążył się zebrać niemały tłum ludzi. Noga blondynki wykręcona była pod dziwnym kątem.

- Co tu się stało? - zapytał i nawet postarał się użyć tonu władcy z autorytetem. Zebrani skłonili głowy, gdy go zauważyli i spojrzeli po sobie,

- Witaj panie. Anna szła z pakunkami od krawcowej, poślizgnęła się i coś zrobiła w nogę – odpowiedziała jedna z kobiet z tłumu.

Merlin podszedł bliżej i uklęknął powoli przy dziewczynie. Obejrzał dokładnie jej nogę i stwierdził, że nie tylko była paskudnie złamana, co pewnie bardzo bolało właścicielkę, ale również, nawet jeśli ją zaprowadzą do Gaiusa to normalne sposoby nie przywrócą jej całkowitej sprawności ruchowej. Przygryzł wargę. To, co chodziło mu po głowie mogło go poważnie osłabić, ale z drugiej rozwiązałoby jego problem związany z pokazaniem, że magia nie jest zła. Raz kozie śmierć – zdecydował, po czym skierował swe dłonie nad ranną nogę, zamykając oczy.

- Nie przestrasz się tego, co zaraz zrobię, dobrze? Nie będzie boleć, przysięgam - dziewczyna przytaknęła mu niepewnie, ale on przez zamknięte oczy nie mógł tego dostrzec.

 Zaczął szeptać długie słowa w niezrozumiałym dla ludzi obok, języku i nagle otworzył powieki, spod których wyłoniła się para złotych, błyszczących oczu. Na jego czole pojawiły się kropelki potu. Gdy skończył czar noga powróciła do stanu sprzed przewrócenia, ale Merlin osunął się na kolana ciężko dysząc.

- Spróbuj nią poruszyć – zwrócił się do dziewczyny, dysząc ciężko. Dziewczyna poruszyła niepewnie nogą, a gdy nie poczuła żadnego bólu, jej twarz rozjaśnił uśmiech i zaczęła dziękować Merlinowi. Ludzie podali im ręce i pomogli wstać, dziwiąc się temu, co wydarzyło się na ich oczach. Na początku nieśmiało, a potem odważniej zaczęli bić mu brawo.

Zdezorientowany Merlin rozejrzał się dookoła. Uśmiechnął się nieśmiało, jego plan się powiódł. Jeszcze chwilę pytali go o pewne rzeczy, ale w końcu ludzie zaczęli się rozchodzić, kobieta, która wtedy odpowiedziała, co się stało, obiecała odprowadzić dziewczynę do jej domu. Merlin także skierował się w stronę zamku. Szedł niepewnie, każdy krok stawiał z trudem i zaczynało kecic się mu w głowie. Jeszcze kilka miesięcy temu taki czar nie drasnąłby go, ale przecenił swoje możliwości. Usiał jak najszybciej dotrzeć do Gaiusa. Udało mu się wejść po schodach. Zawołałby kogoś, ale przez późną porę nikogo nie było na korytarzu.

- Merlinie?! - usłyszał za sobą i odwrócił się. Zobaczył Lancelota, który zmierzał w jego stronę z niepokojem, wypisanym na twarzy. Zakręciło mu się w głowie, zobaczył mroczki przed oczami i świat spowiła ciemność...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 17, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Merthur miniaturkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz