CZĘŚĆ DRUGA

2.5K 277 993
                                    

5**

- Cholera! Lou, co ci się stało?! - krzyknął Zayn, gdy Louis przekroczył próg domu. Musiał wyglądać jak obraz nędzy i rozpaczy. Przynajmniej domyślał się tego po spojrzeniach, które posyłali mu przechodnie.

Westchnął.

- Kot wiedźmy mnie zaatakował. - powiedział tylko, wchodząc do łazienki, by zdjąć porwane ubrania. Wprawdzie lubił spodnie z dziurami, ale to było lekką przesadą. Nawet jak na niego.

- Miałem nadzieję, że wybijesz to sobie z głowy... - mruknął Zayn, wracając do kuchni. - Zrobiłem zupę, chcesz?

- Jeśli to znowu pomidorowa, to możesz się nią udławić! - krzyknął, zdejmując ubrania. Skrzywił się na widok czerwonych zadrapań, pokrywających całe jego ciało. To całkiem niezwykłe, jak wytresowała tego kota.

I zdecydowanie nie obcinała mu pazurów.

- Brokułowa. - Zayn zerknął na niego, kiedy wszedł do kuchni, już przebrany w wygodne dresy. - Rozmawiałeś z Harrym?

- Tak, a co? - Louis podziękował mu, odbierając talerz z parującą zupą. Może Malik nie był jakimś szefem kuchni, ale zdecydowanie radził sobie z gotowaniem lepiej niż on sam.

- Nic. Mówił coś ciekawego? Rozmawiałeś z nim przed czy po wizycie u wróżki?

- A coś ty taki ciekawski? - Louis spojrzał na niego podejrzliwie. - Jak chcesz się z nim umówić, to droga wolna. Przypominam tylko, że masz chłopaka a on... Nawet nie wiemy czy woli facetów czy laski...

- Zdecydowanie facetów. - westchnął Zayn, spoglądając na niego. - Albo raczej jednego faceta. - mruknął do siebie, przyglądając się, jak Louis pisze coś na telefonie, zupełnie nie zainteresowany jego słowami.

A szkoda.

6**

- Myślę, że ta ci się spodoba. - odparł Harry, podtykając mu pod nos jakąś saszetkę z herbatą. Louis uniósł brew i zaciągnął się zapachem. Nie potrafił jednak rozróżnić składników, było ich zbyt wiele.

- Podoba mi się. - Louis uśmiechnął się i kiwnął głową, wiedząc, że właśnie to jest herbata, którą dzisiaj wypije. Zdecydowanie.

- Czerwona z truskawkami, ananasem, skórką pomarańczową, jabłkiem oraz kwiatem słonecznika. - odpowiedział Harry na nieme pytanie. - Przyszła dzisiaj.

- Świetnie. - Louis uśmiechnął się i wskazał na miejsce pod oknem. - To poczekam tam gdzie zwykle.

Nie usłyszał westchnienia, gdy się odwrócił i odszedł w kierunku swojego stałego miejsca. Albo usłyszał, ale zwalił to na przesłyszenie. W końcu po co Harry miałby wzdychać?

7**

Przez cały tydzień nic się nie działo. To nie tak, że Louis oczekiwał natychmiastowej poprawy w swoim życiu uczuciowym.

Można tak powiedzieć.

Z tym że właściwie to Louis liczył na szybkie znalezienie swojej drugiej połówki. Liczył na to, że skoro zjadł kilka ciasteczek na raz, efekt nadejdzie dużo szybciej, niż gdyby zjadł tylko jedno.

Wypatrywał swojego księcia z bajki, specjalnie chodząc okrężną drogą do domu, mając nadzieję, że to właśnie tam spotka swą wielką miłość. Często siedział w herbaciarni, ale tam trafiał jedynie na staruszków popijających jaśminową herbatę, oraz na Harry'ego, który wzdychał częściej, niż było to normalne. Louis czasem przyłapywał go na patrzeniu, ale stwierdził, że gdyby Harry coś chciał, na pewno by mu o tym powiedział.

Słodki Urok (Larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz