11**
- Daj mi to zrozumieć... - zaczął Zayn, próbując nie parsknąć śmiechem. - Jak mogłeś przez przypadek umówić się z Harrym?
Louis jęknął i rzucił się na kanapę, zakopując głowę w ozdobnych poduszkach. Tak naprawdę to nie wiedział, jak to się stało. Jego umysł wyparł wszystko, co się zdarzyło w herbaciarni. Czuł się tak, jakby zasnął w momencie przekraczania progu i obudzenił się, gdy tylko stamtąd wyszedł.
Czy to możliwe?
- Nie wiem, o co ci chodzi? - Zayn westchnął, siadając na podłodze obok sofy. Przynajmniej tak myślał Louis, ciągle zakopany w poduszkach. - Przecież to Harry, nie jakaś byle jaka osoba. Znasz go dobrze i...
- Nie znam go. - mruknął Louis, odwracając głowę w kierunku Zayna, który patrzył na niego z dziwną miną.
- Przecież widzicie się przynajmniej trzy razy w tygodniu. O czym niby tak szepczecie, gdy idziesz po herbatę?
- O herbatach? - zirytował się Louis. - Słuchaj, muszę to odkręcić. Nie chcę robić Harry'emu nadziei, kiedy jestem w trakcie poszukiwania mojej bratniej duszy.
- Oh skończ pieprzyć, Lou.. - warknął Zayn, chowając twarz w dłoniach. - Nie ma czegoś takiego jak bratnia dusza, którą możesz sobie kupić!
- Ale zjadłem te przeklęte ciastka i teraz mam cholerny problem z tymi adoratorami, którzy za mną łażą! - krzyknął, zrzucając poduszkę na ziemię, tuż obok kolan Zayna, który westchnął i położył ją na swoich nogach.
- Kilku chłopaków poprosiło cię o numer i wielkie mi halo..
Louis zagotował się ze złości. Włożył rękę do kieszeni kurtki, której nie zdążył zdjąć, i rzucił w przyjaciela stosem papierków. Od wizytówek, przez paragony, serwetki i zwykłe karteczki papieru. Zayn ostrożnie je przeglądał, podczas gdy Louis krzyczał tak, że słyszeli go wszyscy sąsiedzi.
- Kilku?! Dobre sobie! Każdy, kto widzi mnie na ulicy albo wręcza mi kwiaty, albo numery telefonów, albo mi się kurwa oświadcza! To nie jest normalne i mam tego po dziurki w nosie!
- Sam tego chciałeś...
- Nie chciałem! Chciałem odnaleźć miłość swojego życia! A jedyne, co mam, to te śmieci! Większość z nich nawet nie była ładna!
- Jeśli to jedyne twoje kryterium, to nie dziwię się, że twoje związki nie trwały dłużej niż trzy miesiące.. - mruknął Zayn, zbierając karteczki. Prawdopodobnie chce je ułożyć, a następnie wyrzucić do kosza, podczas gdy Louis najchętniej porwałby je i podpalił.
- Jesteś najgorszym przyjacielem jakiego miałem. - warknął Louis, wstając. Zayn w porę złapał go za biodra i pociągnął w dół tak, że usiadł mu na kolanach. Louis fuknął. - Zostaw mnie, ty przebrzydła kreaturo!
- Po pierwsze.. - zaczął spokojnie Zayn, trzymając go w mocnym uścisku. - Harry jest naprawdę świetnym kolesiem i nie rozumiem, dlaczego tak panikujesz przed tą randką. Nawet jeśli ci się nie spodoba, w co szczerze wątpię, zwyczajnie mu to powiesz i nie będziesz robić mu nadziei.
- Ale on będzie jak zraniony kotek! - jęknął Louis, wyrzucając ręce w powietrze. - On nigdy nie jest smutny. Nie chcę, żeby kiedykolwiek był smutny! To jeszcze dziecko...
- On jest tylko dwa lata młodszy od ciebie, debilu. - zaśmiał się Zayn, a Louis wywrócił oczami. Nienawidził, kiedy ten udawał mądrego.
- Mówię, że dziecko.
CZYTASZ
Słodki Urok (Larry) ✔
FanficLouis zbyt dużo czasu spędza w małej herbaciarni, próbując znaleźć sposób na spotkanie swojej bratniej duszy, a Harry po prostu tam pracuje. Krótka historia napisana pod wpływem chwili. Totalny fluff (coś, czego ostatnio mi brakuje). Z założenia t...