Rozdział VI

406 21 3
                                    


Hermiona skierowała się prosto do pracowni swojego profesora, aby zgodnie z zaleceniem dyrektora dokończyć produkcję eliksirów. Wolała nie myśleć o nadchodzącym wybuchu wulkanu, kiedy Snape się zbudzi, ale mimo wszystko przemawiała przez nią większa idea. Po drodze złapała za jedną z wielu ksiąg dotyczących sposobu warzenia zaawansowanych mikstur, z którą mogłaby się zapoznać w wolnej chwili. Co ciekawe - księga ta w centralnej części okładki posiadała oko, które w połączeniu z wyprofilowaną brwią i czarnymi tęczówkami groźnie spoglądało w stronę przyszłego czytelnika, jakby chciało go od tego zamiaru odwlec. Doszła do wniosku, że autor miał bardzo oryginalny pomysł na przykucie uwagi do jego dzieła, albo to jedno z lżejszych zabezpieczeń Mistrza Eliksirów. Odłożyła ją obok kociołka położonego w najbardziej skrajnej części pomieszczenia, po czym sprawdziła stan częściowo przygotowanych substancji. Tak, jak mogła się domyślić - pierwsza część warzenia została zakończona ze szczególną precyzją. W końcu nie współpracowała z amatorem, chociaż o współpracy samej w sobie trudno tutaj mówić. Nie chcąc przypadkowo spartaczyć całej pracy jej profesora, przywołała dokładną instrukcję warzenia eliksiru wielosokowego dla pewności. Z salonu w trybie natychmiastowym przyfrunęła do niej kolejna księga, która jak na zawołanie otworzyła się na żądanej stronie, ukazując przepis.

Drogi czarodzieju, w drugiej części warzenia tej mikstury przygotuj:

1. Sproszkowany róg dwurożca

2. Muchy siatkoskrzydłe

3. Skórkę boomslanga

4. Odrobinę tego, w kogo chcesz się zamienić

Hermiona po dokładnym zapoznaniu się od razu przystąpiła do pracy. Starała się z precyzją przynajmniej w części dorównywającą Snape'owi odmierzać ingrediencje i dodawać je do kociołków. W czasie pracy nuciła pod nosem kilka bardziej znanych mugolskich piosenek na tyle cicho, żeby przypadkiem nie zbudzić niedźwiedzia śpiącego pokój obok. Machnięciem różdżki ustawiła płomienie i zasiadła, aby zaczytać się w książce zwędzonej z salonu Severusa. Tak jak mogła się spodziewać - podręcznik zawierał sporo przydatnych informacji, które miała w zamiarze wykorzystać w nadchodzącym roku szkolnym. Z głębokiego zamyślenia wyrwał ją szelest, który dobiegał z innego pomieszczenia. Serce podeszło jej do gardła, nie była przygotowana psychicznie na wybuch, który miał nastąpić. Ale czy na coś takiego w ogóle człowiek jest w stanie się przygotować? Nie było jej dane udzielić sobie odpowiedzi na to pytanie - klamka od pracowni została gwałtownie szarpnięta i drzwi otworzyły się na oścież z impetem. Severus Snape przystanął oparty o framugę, a swoje spojrzenie skierował na rząd bulgoczących kociołków, żeby potem wbić je prosto w przerażoną twarz panny Granger. Wziął kilka głębszych oddechów zanim zdecydował się odezwać.

- Granger, wytłumacz mi z łaski swojej, co ty tu do cholery jasnej robisz - całe zdanie wycedził przez zęby.

- Postanowiłam dokończyć eliksiry, profesorze. Profesor Dumbledore wspomniał, że mamy na to mało czasu - starała się dobierać słowa jak najdelikatniej. - Kiedy znalazłam tu pana śpiącego, postanowiłam pana nie budzić.

- To powinna być pierwsza rzecz, którą miałaś zrobić. Pieprzeni gryfoni zawsze muszą pokazywać się z tej bohaterskiej strony! Czy tobie w ogóle udało się kiedykolwiek uwarzyć poprawnie eliksir wielosokowy?! - na jego jak dotąd spokojnej twarzy pojawił się grymas wściekłości.

- Tak, raz. W drugiej klasie, kiedy... - urwała w połowie zdania. Właśnie zanurzyła się po szyję w bagnie, w które wpadła decydując się na dokończenie zamówienia.

- W drugiej klasie powiadasz? - uniósł brew w zdziwieniu. - No cóż, przynajmniej w końcu mamy winowajcę mojego uszczuplonego magazynu. Minus pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru, panno Granger.

Odmienny stan - SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz