Poznałyśmy się niewinnie, prawie jak każdy - w szkole. Miałyśmy wtedy 16 lat. Była nową uczennicą i doszła do nas w dziesiątej klasie. Ja byłam najpopularniejszą uczennicą w szkole, jednakże nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki, a na każdej lekcji siedziałam sama. Nigdy nie lubiłam siedzieć z kimś. Inni ludzie zawsze mnie rozpraszali, a ja dbałam o moje oceny, moją edukację i lubiłam słuchać nauczycieli i dowiadywać się nowych rzeczy. Nie ona pierwsza do nas dołączyła, ale coś w niej było. Było w niej coś dzięki czemu pozwoliłam jej ze mną usiąść. Czy żałuję? Po części, ale to później. Powoli zaczęłyśmy się poznawać. Wreszcie znalazłam przyjaciółkę, jednak nie cieszyłam się z tego. Zapytacie pewnie dlaczego. Otóż zakochałam się w mojej przyjaciółce. Od dnia, w którym ze mną usiadła co noc śniłam, że była moja. Nie miałam innych snów, ani koszmarów, ani czarnej dziury, ani nic przyjemnego. Tylko ona i ja. Przez te 3 lata chyba wyśniłam już większość "naszego przyszłego życia". Nigdy jej o tym nie powiedziałam.
Teraz mamy 19 lat. Studiujemy razem na jednej uczelni - ona medycynę, a ja dziennikarstwo. Mieszkamy razem w dość sporym apartamencie. Każda z nas mogłaby mieszkać osobno, ale bez siebie byśmy nie wytrzymały, szkoda, że nie w taki sposób jak bym chciała.
Oczywiście mogłabym jej o tym powiedzieć ryzykując naszą przyjaźń i nawet byłabym skłonna to zrobić gdyż nieprzerwanie od 3 lat moje życie - choć na pozór szczęśliwe, poukładane i beztroskie jest jednym wielkim bagnem smutku, rozczarowania i rozpaczy, a to wszystko przez nią. W każdym razie nie zrobię tego bo ona jest szczęśliwa. Szczęśliwa z nim. Poznali się w jedenastej klasie na biologii, na którą siłą rzeczy ze względy na wybrany przeze mnie tok nauczania w przyszłości nie uczęszczałam. Zaczęło się niewinnie od wspólnych wyjść. Przystawiał się do niej na każdym kroku, na każdym kroku podlizywał, a ja? Ja nie reagowałam, nie czułam zagrożenia. I to był mój błąd. Może gdyby wtedy reagowała... Potem zaczęły się randki i tak są w SZCZĘŚLIWYM związku już półtora roku. Cieszyłabym się jej szczęściem gdyby nie to, że on ją notorycznie zdradza, oszukuje i rani, a ona głupia mu wybacza, a ja jeszcze głupsza nie umiem jej przekonać, że TRAKTOWAŁABYM JĄ LEPIEJ NIŻ ON jak to śpiewa Shawn Mendes. Orientacja nie stoi nam na przeszkodzie. Jest biseksualna, a ja jestem jawną lesbijką. Od 3 lat nie miałam nikogo. Niejednokrotnie namawiała mnie na randki ze swoimi koleżankami, kiedy jednak w dwunastej klasie wyznałam jej, że kocham dziewczynę która jest mi bliska próbowała namówić mnie żeby jej powiedziała... Głupia myślała, że to laska poznana na tumblerze, chociaż widziała, że poza moją rodziną jest jedyną bliską mi osobom. Od 3 lat też nie chodzę na imprezy, chyba, że mnie wyciągnie. Od 3 lat nie wychodzę zbytnio z domu, jestem mniej towarzyska. Robię to co muszę, a potem w domu gram na gitarze, śpiewam, piszę dla niej piosenki, czytam i oglądam seriale. Był taki moment, że zaczęłam popadać w stany depresyjne i anoreksję ponieważ zaczęła mnie po prostu dla niego olewać. Dopiero zaczęła się interesować mną kiedy moje problemy zaczęły odbijać się na moim wyglądzie, zachowaniu i zdrowiu. Wtedy kiedy zaczęły być widoczne. Wtedy praktycznie olewała go przez miesiąc, przez miesiąc była tylko moja, przez miesiąc była przy mnie każdego dnia:
*wspomnienie*
- Zjedz coś Camzi proszę... - odparła smutno, czułam się źle z tym, że doprowadzam ją do takiego stanu.
- Nie chcę Lolo... Przepraszam. Wybacz.
- Nie przepraszaj mnie kochanie, czy to przez nią?
Nie przez nią, tylko przez Ciebie idiotko. TY jesteś nią.
- Tak, ale jest już lepiej. Teraz jest lepiej...
- Nie rozumiem jej. Jak można odrzucać takie słoneczko jak Ty?
- Widocznie można. Nie dla każdego jestem wystarczająca.