Lustro

494 15 6
                                    

Jedyne co widzę to ciemność...

Obudziłam się w moim pokoju, jednak coś było w nim inne. Był praktycznie cały zielony. Nie zwracając na to już zbytnio uwagi wzięłam do ręki mój telefon. 6:00, budzik zadzwoniłby za 30 minut, ale skoro się już przebudziłam to wstanę. Będę miała więcej czasu na uszykowanie się. Po podjęciu decyzji wstałam i zaścieliłam łóżko. Następnie udałam się do mojej małej garderoby, wybrałam ubrania na dziś i poszłam wziąć szybki prysznic. Kiedy już skończyłam się ogarniać byłą 6:40. Zeszłam na dół i przygotowałam sobie śniadanie. Dziś postawiłam na zieloną herbatę oraz kanapki z serkiem philadelphia, pomidorem i szczypiorkiem. Z gotowym śniadaniem udałam się na górę, do mojego pokoju by obejrzeć jeden odcinek serialu. Do szkoły samochodem jechałam 10 minut więc zwykle wyjeżdżałam tak 7:40 lub 7:45 żeby mieć ten zapas na dojście do sali czy zabranie czegoś z szafki. Zjadłam śniadanie, serial się skończył, a ja wzięłam moją torbę i podeszłam do lustra stojącego w moim pokoju by zobaczyć jak się prezentuję dziś w całości. Kiedy podeszłam do niego nie ujrzałam w nim siebie. Była w nim dziewczyna. Wyglądała znajomo, jednak nie wiedziałam kogo mi przypomina. Ma długie czarne włosy, śnieżno-białą cerę, kolczyk w nosie i cudowne, przenikliwe zielone oczy.

- Hej Camzi.

- Czy ja zwariowałam?! Dlaczego lustro do mnie mówi. Nie, nie, nie Camila... to są jakieś jaja...

- Camzi posłuchaj mnie...

- Nie mam zamiaru Cię słuchać zostaw mnie! Idę do szkoły! Nie, nie, nie Camila...

- Camzi, wróć do mnie proszę. 

- Popieprzyło Cię?! Gdzie ja mam wracać?! Ja wariuję, to jest straszne.

Wybiegłam z pokoju. Ja wariuję... To niemożliwe. Kiedy trzaskałam drzwiami od mojego pokoju słyszałam jeszcze, jak ta dziwna dziewczyna mnie woła, ale uciekłam... Mam nadzieję, że to tylko jakieś halucynacje... Z mętlikiem w głowie udałam się do szkoły. 

*Osiem godzin później*

Po powrocie ze szkoły szybko udałam się do mojego pokoju. Na lustro nawet nie spojrzałam tylko szybko zarzuciłam na nie koc i zbiegłam zjeść obiad. Po skończonym obiedzie wzięłam się za lekcje. Kiedy skończyłam była już 22:00. Nagle usłyszałam ten przeklęty głos...

- Camzi cholera! Wiesz, że boję się ciemności, poza tym zaraz się uduszę! - troszkę męczyły mnie wyrzuty sumienia więc szybko odkryłam lustro. 

- Już... Ale proszę daj mi spokój... Boję się... Nie chcę wariować - powiedziałam praktycznie płacząc. Naprawdę boję się, że zwariowałam...

- Camz. Posłuchaj mnie kochanie. 

- KOCHANIE?! Boże... coraz gorzej ze mną... Zaczynam widzieć w lustrach seksowne dziewczyny, z którymi byłabym w stanie się związać. Muszę sobie chyba kogoś znaleźć. 

- Camzi! Masz mnie posłuchać jasne?! 

- Jasne... Ale chociaż... możesz się przedstawić? 

- A tak... Jestem Lauren i jestem Twoją dziewczyną od dwóch lat. Cami słuchaj... Wiem jak to głupio zabrzmi, ale kochanie proszę złap mnie za rękę i przejdź na moją stroną... Cholernie za Tobą tęsknie! Musisz do mnie wrócić... musisz... bez Ciebie to wszystko... to nie ma sensu... Naprawdę. - spojrzałam zdziwiona na dziewczynę, ona... ona płakała, a coś w głębi mnie nie umiało jej zranić. 

- Lauren... Ja się boję. Boję się, że wariuję wiesz kochanie? - ostatnio słowo wypowiedziałam cicho, ledwo słyszalnie, jednak ona to usłyszała. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie przez łzy.

- Wiem, że się boisz, ale... zaufaj mi skarbie. Brakuje mi Cię. - jeżeli zwariowałam to i tak nie chcę żyć, więc co mi szkodzi spróbować. Może tam będzie lepiej? 

- Dobrze. Pójdę do Ciebie. - kiedy to powiedziałam spojrzałam na nią, a ona wystawiła rękę w moją stronę. Chwyciłam ją i przeszłam na drugą stronę. 

Jedyne co widzę to ciemność... 

Budzę się w białym pokoju. Okna są zasłonięte. Leżę na łóżku, a obok mnie na krześle śpi moja dziewczyna. Moja Lauren. Śpi, trzymając mnie za rękę i mówić przez sen. 

- Camzi... proszę wróć! - jest taka urocza kiedy śpi, ale powinnam chyba ją obudzić skoro sama się wybudziłam.

- Lo kochanie? To ja twoja Camzi, skarbie przebudź się. - mówiąc to delikatnie potrząsam dziewczyną, a ona gwałtownie otwiera swoje oczy.

- Boże Cami Ty żyjesz! Kochanie tak bardzo Cię przepraszam! Nie zostawiaj mnie już nigdy proszę... -mówiąc to zaczęła płakać, a ja ją szybko przytuliłam nie jestem w stanie patrzeć na jej cierpienie.  - Pójdę po lekarza! 

- Czekaj. Zaraz pójdziesz chce Ci coś najpierw opowiedzieć. To dzięki Tobie żyję. - po tych słowach opowiedziałam Lauren całą historię, a ona patrzyła na mnie uśmiechając się.

- Fakt. Siedziałam tu i cały czas do Ciebie mówiłam. Nawet podobne rzeczy do tych, o których mi opowiadasz. Naprawdę nie umiałabym bez ciebie żyć Cami. Przepraszam Cię.

- Nie przepraszaj mnie po prostu tu bądź.

- Będę już zawsze.

Jedyne co widzę to jej miłość...


Jakoś mi się to nie podoba. Znaczy zamysł miałam fajny, ale wykonanie jest tak słabe, że jeżeli komukolwiek się to spodoba to kupię mojej najlepszej przyjaciółce piwo bez okazji... Napisałam to tylko dlatego, że nie mam siły się uczyć do sesji, bo juwenalia rozłożyły mnie totalnie, czuję ich skutki i będę czuła jeszcze jakiś czas... 

Jak tam u was? Chętnie sobie poczytam ^^ 


One ShotsWhere stories live. Discover now