P r o l o g

166 21 3
                                    

    Niewątpliwie Tord Larssin był osobą, która kochała morze ponad wszystko.

    Wiatr we włosach, szum fal oraz odgłosy mew, dalekie horyzonty i zapach ryb. Wszystko zdawało mu się takie piękne i niepowtarzalne. Na morzu mógł poczuć wolność, odnaleźć samego siebie. Na takie właśnie okazje kupił sobie piracki kapelusz i drewniany miecz, dzięki którym mógł poczuć się jak prawdziwy pirat.

    Kochał morze, nawet bardzo. Kochał to, że nocą leżał w swojej kajucie usypiany delikatnym szumem fal i kołysaniem wód. Kochał to, że rankiem budziło go śliczne słonko wlatujące przez malutkie okienko. Kochał to, jak tatuś robił mu na śniadanie przepyszną, pachnącą rybę. Kochał morze za wszystko!

    Nienawidził zaś miasta, w którym przebywał znaczną część swojego życia. Było tłoczone, tętniło życiem, pogrążone w codziennej rutynie. Co chwilę ktoś się kłócił, ludzie w ogóle nie byli uprzejmi – nie to co załoga na statku, dni dłużyły mu się niemiłosiernie. Siedząc w szkole, czuł się odtrącony i samotny. Zawsze siedział przy oknie i wracał wspomnieniami do wielkiego oceanu.

    Miał wrażenie, że jest zbyt dziecinny jak na swój wiek. Jego rówieśnicy jeździli razem na rowerach, chodzili na lody, grali w kapsle;  niektórzy nawet mieli dziewczyny i chwalili się swoimi pierwszymi pocałunkami. Ach, te pierwsze miłości w wieku dwunastu lat. Dla Torda było to coś niezrozumiałego i wstrętnego. No bo jak w ogóle można zadawać się z płcią przeciwną?

Zarazki i te sprawy.

     On wolał poczekać. Być dziecinny, póki nikt nie ocenia go krytycznym okiem. Korzystać z życia za młodu,  niżeli siedzieć posłusznie w domku i przytulać swoją upierdliwą żonę czy znosić wrzaski dzieci. Właśnie, dzieci. Przecież on sam był dzieckiem! Karcił się za to, że jego myśli odbiegały tak daleko... No bo dzieci?! Pff, dobre sobie.

    Teraz jednak miał ważniejsze rzeczy na głowie, niżeli rozmyślanie nad swoją przyszłością czy – jak to niewinny chłopaczek nazywał – “rzeczami brzydkimi”. W tym momencie leżał sobie w łóżku i patrzył w sufit. Było tak spokojnie i odprężająco. Już zamykał oczy i miał zamiar oddać się w Objęcia Morfeusza, kiedy to czyiś okropny rzask mu to wszystko zabrał.

                    — Kapitanie! Kapitanie! Statek tonie!




[A/N]

!Opowiadanie zostanie kontynuowane po napisaniu wszystkich części!

Przed czytaniem tej opowieści, bardzo proszę zajrzeć w opis, a szczególnie w ostrzeżenia!

Naprawdę, nie chcę czytać niemiłych komentarzu odnośnie całokształtu, shipu czy wieku bohaterów.

Dalekie Horyzonty | TordMatt | Mermaid AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz