Veruca od poprzedniego wieczoru siedziała z nosem w dokumentach. Konkretniej przy pisaniu umowy o współpracę na, jak na tamte czasy, najnowszym modelu maszyny do pisania. Stukała w litery z takim skupieniem, że aż strach było jej przeszkadzać. Niebiesko oka zawsze mogła zacząć pisać na komputerze, ale tłumaczyła się, że z takim diabelstwem nie będzie pracować. Co jakiś czas było słychać w gabinecie syknięcie, przekleństwo i gniecenie kartki. Przeglądając nogę na nogę, zawzięcie załadowała kolejny arkusz do maszyny i z jeszcze większym skupieniem przyjrzała się klawiaturze. Męczyła ją jeszcze dobre pół godziny, oraz z głośnym świstem wyciągnęła już dokładnie zapisaną kartkę, lekko nią wstrząsając, aby wyschła. Po tym zabiegu odłożyła papier na biurko, wstała oraz przeciągnęła ramiona ze zmęczenia. Nawet, mimo bycia nadludzką istotą, Veruca odczuwa znużenie papierkową pracą.Ostrożnie otworzyła drzwi na korytarz i znudozny spojrzeniem przebiegła po nim. Powoli zapadał zmrok, a służba i tak plątała się po posiadłości. Żniwiarze. Nie wiadomo, dlaczego czworo z nich, z własnej woli przyszło do posiadłości podarowanej dziewczynie. Samodzielnie klękając do jej stóp z chęcią zostania służbą, uśmiechali się. Zdarzyło się to prawie dwadzieścia lat po zaginięciu trzynastolatka. Ronald, William, Grell, a nawet sam Undertaker na długiej emeryturze został jej "kucharzem". William, jako pilny i oddany sekretarz, Grell szofer, a Ronald chętnie zajmował się ogrodem wokół rezydencji. Śmieszny zbieg okoliczności, że jego kosą śmierci to kosiarka do trawnika. Chociaż niebiesko oka nie musi inwestować w nową.
Właśnie kobieta wróciła się po samodzielnie wykonany dokument i wyszła do przygarniętego sekretarza. Wiedziała, że zajmuje się on także wydrukiem, dlatego był dla niej bardzo cenny pod względem biznesowym. Nie zwlekając udała się na drugi koniec długiego korytarza, aby trochę poprzeszkadzac okularnikowi. Stukot jej czarnych obcasów było słychać dość dobrze nawet, jeśli na podłodze leżał gruby, czerwony dywan. Wraz z latami zmieniała się modą, więc Veruca postanowiła się dostosować. Tak dla własnego dobra. Z ciężkich sukien przeszła do prostych, przylegających oraz maksymalnie sięgających kolan spódnic i sukienek. Na to najczęściej nakładała jej czarny płaszcz, z którym nigdy się nie rozstawała. Właśnie na sobie nosiła ową narzutę, a pod nią tubowatą jednoczęściówkę w odcieniu granatu. Jak bardzo dziękowała Coco, że postawiła się gorsetom. Zaś jej włosy były spięte w wysoki kitek.
Cicho otworzyła drzwi do gabinetu okularnika, kiedy już przybyła na miejsce. Tak, jak na rozkaz wyprostował się, odkładając na bok ciężkie pliki dokumentów.
-W czym mogę pomóc?- zapytał, a ona w odpowiedzi podała mu kartkę papieru.
-Potrzebuję ksera. Najlepiej ze trzy sztuki- uśmiechnęła się, siadając na fotelu na przeciwko.-Moja klientka jest nadzwyczaj ostrożna
-Zezwolenie na broń i współpraca?- zapytał, unosząc brwi w zdziwieniu
-Tak, współpraca- westchnęła.-Jeszcze nie wiem, jaki to będzie miało cel, ale nie mam nic przeciwko. Nasze dochody mogą się znacznie zwiększyć, a firma jeszcze lepiej rozpowszechnić. Jednak kiedy Integra robić podejrzane rzeczy, nawet nie będę się powstrzymywać- powiedziała ze śmiertelną powagą, aż bruneta przeszły nieprzyjemne ciarki po plecach.-Ale cóż, bądźmy dobrej nadziei- dodała, jakby nic.
-Kopie zaraz będą- wydusił z siebie, poprawiając okulary na nosie i włożył do sporego skanera dokument, wystukał coś w masywnym komputerze oraz w pokoju rozległ się głośny szum drukarki. Właśnie dlatego też Veruca nie lubiła elektroniki. Wszystko strasznie hałasowało.-Proszę, gotowe- William podał kobiecie już gotowy skan.
-Will, jesteś wielki- powiedziała, uśmiechając się pod nosem.
Żniwiarz nic nie powiedział. Jedynie na jego poliki wdarł się mały rumieniec zakłopotania. Veruca zaś od razu udała się do swojego gabinetu. Ku jej zdziwieniu, drzwi były lekko uchylone, choć pamiętała, że je zamykała. Ba, nawet nimi trzasnęła. Ostrożnie zajrzała do środka, a tam napotkała znajome, długie blond włosy, lecz był ktoś jeszcze. Obok stała na oko, osiemnastoletnia kobieta, także blondynka, ale miała dużo krótsze i spięte włosy. Miała na sobie bardzo krótki mundur, najwidoczniej organizacji Hellsing, zakolanówki i wojskowe buty. W jednej dłoni trzymała Crossiego niebiesko okiej, a w drugiej masywną skrzynke. Veruca wzięła się na odwagę u weszła do pokoju.
CZYTASZ
!ZAWIESZONE! Hybryda: Spotkanie po latach [Kuroshitsuji]
FanfictionKontynuacja opowieści 'Hybryda'. -Ma panienka gości- blondynka oznajmiła w wejściu. -Mówiłam, że nie życzę sobie nikogo. Jestem zajęta- niebieskooka dłonią wskazała na współdziałacza przed sobą. -Ale jeden z nich mówi, że przyszedł po swoją marynar...