2

803 67 9
                                    

 -Tata?- Veruca zapytała, ledwo oddychając. Uważnie obserwowała, jak mężczyzna do niej podchodzi. Jednak gdy był już wystarczająco blisko, niebiesko oka wyjęła spod płaszcza swojego Crossiego oraz wycelowała w jego stronę.-Spodziewałeś się, że będę skakać z radości?! Nie podchodź do mnie!- zmarszczyła brwi, a lufę skierowała na pierś wampira.

  -Opuść broń- Integra położyła dłoń na barku niebiesko okiej, marnie próbując ją uspokoić.

  -Mam być spokojna?! Opuścić broń?! Ten palant mnie zostawił u obcego człowieka, zaręczył i rozpłynął się w powietrzu! A teraz stoi tutaj, jakby nic się nie stało?- kobieta z łzami w oczach obróciła się do blondynki.

  -Alucard? Czy to wszystko jest prawdą?- okularnica zmarszczyła groźnie brwi, a żołnierz opuścił głowę. Ta pod nosem coś mruknęła i obróciła się w stronę wyjścia.-Ja już muszę iść. Zaraz zaczną się obrady okrągłego stołu, a ja nie prowadzę. Później to sobie wyjaśnimy na osobności, Alucard- ostatnie zdanie wysyczała przez zęby oraz udała się na górę.

  -Podpisz to- Veruca wyciągnęła do niego drugą dłoń, tym razem z dokumentem o zezwolenie na broń.

  -Ja tak bardzo nie chciałem- brunet zignorował jej prośbę oraz odważył się podejść jeszcze bliżej.-Nie wiedziałem, że aż tak ucierpisz. Sam chciałem wrócić po Ciebie, ale nie mogłem

  -Dlaczego?! Dlaczego nie mogłeś?! Co było ważniejsze od dziecka?!- kobieta zgniotła kartkę w dłoniach przez złość. Niebezpiecznie zbliżyła się do wampira i złapała za jego czerwony żabot.-Czy Ty masz pojęcie, co przez ten czas się działo? Powiem Ci!- pchnęła go jak najdalej od siebie, składając na piersiach dłonie.-Mój brat nie żyje. Zabił go mój narzeczony, który sam kopnął w kalendarz. Rozpuszczony bachor odebrał mi chłopaka, a ja przez cały ten czas musiałam się ukrywać i leczyć głębokie cięcia. Niektórych nie mogę nawet do tej pory zasklepić- po wszystkim odetchnęła, po czym stanęła równo.

  -Jakie rany? Jakie ukrywanie się? Dostałem na piśmie, że jesteś w dobrych rękach- jedna brew mężczyzny powędrowała do góry, co Verucę zdenerwowało już kompletnie. Nie zważając na obecnych, podciągnęła klasyczną sukienkę do góry, ukazując rozległe, ale już dużo bledsze, niż kiedyś- rozcięcie na brzuchu.-Kto...

  -Claude- zdusiła w sobie jęk przerażenia, ale odtrąciła szybko od siebie wspomnienie miecza rozpruwającego jej trzewia.-Gwarancja na dobre traktowanie? Proszę Cię- palcem wskazała na Alucarda.-To były najgorsze lata w moim życiu, i nie pozwolę, abyś znowu mnie oddał do złych ludzi- rozprostowała dokument i ponownie podsunęła mu kartkę pod nos. Ten za to podpisał po dobroci, a niebiesko oka natychmiast ją schowała za płaszcz.

  -Już wychodzisz?- zapytał, jakby skruszony.

  -Nie chcę tutaj już wracać. Dzwonię po Grella- kobieta wyjęła dość sporą komórkę z klapką oraz otworzyła ją.-Nie  odzywaj się do mnie. Najlepiej zapomnij

   Nie dała się odezwać ojcu, ponieważ z przytupem wyszła z piwnic, dzwoniąc do przyjaciela. Powiedział, że zaraz przyjedzie, więc nie pozostało jej nic innego, jak czekać. Nie chciała mieć z ojcem żadnego kontaktu, skoro aż na niego podniosła głos. Zostawił ją, to zrozumiałe. Przeszła piekło w posiadłości Trancy, tylko dlatego, że ojciec postanowił ją tam zostawić. Nie chciała także słuchać jego tłumaczeń. Ze strony Veru'ki to akurat trochę dziecinne, oraz egoistyczne. Zawsze to Alucard mógł przejść przez gorszy okres, ale postawiła się przed jego zeznaniami. Po prostu wyszła. Wyszła, zostawiając Seras, Waltera i Alucarda w kompletnym szoku, jak i rozczarowaniu. Nie kontrolując emocji, stało się to, co zwykle. Osiwiała, a oczy straciły swój blask. Bolesny jest widok dawno utraconej twarzy. Zapomnianej i zastąpionej przez ból.

!ZAWIESZONE! Hybryda: Spotkanie po latach [Kuroshitsuji] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz