5. Away from here - let's escape to Las Vegas, Sin City!

545 37 17
                                    

Życie jest za krótkie by siedzieć zalany smutkiem

Ludzie i tak będą gadać, czy robisz dobrze czy źle

Masz drinka na mój umysł, a umysł na moją kasę

Wyglądam super, po tym mnie poznasz kotku

Ray-Bany na nosie, czuję się piekielnie super tego wieczora

Wszystkim się podoba, nikt nie wszczyna bitwy!

Noelle zawyła radośnie jeszcze ,,yeaah’’ na koniec a potem przewróciła się na kamienisty podjazd domu ojca raniąc sobie przy tym kolana. Jęknęła nie wstając z nich, a przewracając się na plecy by spojrzeć w niebo roziskrzone miliardem gwiazd. Może je policzy? Nie, to chyba głupi pomysł, bo wszystko dwoiło się lub nawet troiło w oczach pomijając już to, że czuła się jak na karuzeli. Żołądek buntował się przeciwko ilości alkoholu, jaką w siebie wlała w jakimś tanim, podrzędnym barze. Groził też zwrotem zawartości, jeśli wstanie a zwymiotowanie na sukienkę z nowej kolekcji Stelli McCartney byłoby grzechem. Większym niż powiedzenie matce, że spała z jej mężem. Nawiasem mówiąc sukienka również należała do matki. Przygotowała ją sobie na jakieś przyjęcie koktajlowe w weekend a Noelle spodobała się na tyle by się jej pożyczyć. Na wieczność.

Zachichotała pijacko pod nosem. Nie było jednak jej do śmiechu. Praktycznie została wyrzucona z domu rodzicielki. Spakowała, więc najpotrzebniejsze ubrania na znak, że naprawdę się wynosi a potem wyjechała spod posiadłości Saintów. Było to około południa. Teraz była czwarta rano, a ona leżała na podjeździe wpatrując się w gwiazdy, bojąc się ruszyć i bojąc się, że jak spyta ojca o pozwolenie na stałe mieszkanie to on się nie zgodzi. Westchnęła. Mogła przyjechać od razu, a nie budzić ich w nocy narażając się na złość ojca że jest pijana, możliwe że naćpana, i bez bielizny. Miała pustkę w głowie od momentu wypicia ostatniego kieliszka. Może raz na dziesięć minut pojawiał się przebłysk o możliwości przespania się z kimś w barowej toalecie. To nawet całkiem możliwe, że tak było. Tłumaczyłoby brak bielizny.

Coś trąciło ją zimnym, mokrym nosem w rękę. Sierściuch. Witał ją radośnie albo myślał, że nie żyła. Mogłaby nie żyć. Ludzie by się ucieszyli. Matka na przykład aż by skakała z radości. Ojciec też; oszczędziłaby mu tylu nerwów. Chay to pewnie by wyrąbała dziurę w suficie przez to że nieznośna pasierbica zapiła się na śmierć.

Jęknęła, kiedy wielkie ciało psa położyło się na niej i z miłością lizało po twarzy. Z trudem go odepchnęła od siebie. Widząc jej ruch zamerdał ogonem i pociągnął za sukienkę by wstała. Ojciec musiał go ładnie podszkolić. Pogłaskała psa po głowie. Znów zamachał ogonem, bo wydawało mu się że ocalił jej życie. Zaszczekał kilka razy. Noelle oparła się o ścianę domu zastanawiając się teraz czy zadzwonić, poprosić o przełożenie kazania na poranek, a potem pójść spać; czy może od razu walnąć się w samochodzie. Samochodzie? Jakim cudem dojechała tutaj aż z Miami-Dade? Nie uszkadzając samochodu? Bóg miał ją w opiece, najwyraźniej nadal pamiętał, że jako dziecko chciała być zakonnicą. Cholernie pamiętliwe coś, bo nadal nie wiedziała czy on był człowiekiem czy duchem czy kim tam. Lekcje w szkółce niedzielnej zakończyły się po tym jak powiedziała ojcu o nich. Czyli zaraz po pierwszej godzinie. Wtedy jej powiedział, że wolałby by była dziwką niż zakonnicą. Ojej. Jego marzenie się spełniło. Może był prorokiem? Wielki Victor Rosenthal, nowy prorok nowy Mesjasz.. była córką Mesjasza? O rany. Skoro Mesjaszem był Jezus… a on był Bogiem.. to córka Boga to bogini? Bogini Noelle Rosenthal. Bogini Seksu. O tak

Nachyliła się by zdjąć jednego buta i straciła równowagę. Kiedy chciała się czegoś złapać zahaczyła palcem o dzwonek do drzwi. Rany. To jej koniec. Zamordują ją, że budzi ich nad ranem w stanie rozkładu. Może ojca nie ma? Bóg, ich ojciec, kolejny raz zlituje się i sprawi, że tatulek siedzi w klubie? Nie, niemożliwe. Bywał w klubie w weekendy. Nie było weekendu. Była środa. Pieprzona, diabelna środa.

The Scoffer's  New GenerationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz