v. serpentyny

24 0 0
                                    

Wszyscy znamy już przyszłość tej Ziemi

Apokalipsa nie zaskoczyłaby mnie

🌹

Każdy kwiat pomszczę grobem bezimiennym

Tabliczką w pół wygiętą w stronę Ojczystej Ziemi

Żadnych zniczy czy półpłomieni

Tylko jedna chata ludzkich rąk


Serpentyny samotne na kosztownych klifaf

W samym środku koralowego wspomnienia

Sentymentalnie powracającego do dziewiczego łona matki

W Ostatni Dzień Paschy


Matce ofiaruje na poddaszy mały zakątek

Miejsce kultu jak zwykła ciotka powiadać zwykła

Jeden kulawy krasnolud

Żywiący się tańcem serpentyn


Dziś czuję w bezsennym takcie na dwa

Parę jednostajnych duszy praczek

One ognisko na polu marchwi sprawiają

I mój zachwyt chcą obrócić w strach


I nikt nie zaznał tu tak prawdziwego uczucia

By bez zdrady czy kłamstwa je głosić

Jak Chrystusowy Uczeń

Co trzyma w skórzanej szkatułce Lucyfera śmierć


By okiełznać to co w głębi

W akcie fermentowania traci natury zew


🌹


Nikt nie zaznał tego uczucia tak głęboko

Bez sensualnej zdrady

Sesualnej zdrady

Wciąż chronię małe żyjątka gdzieś przy brzegu

Gdzieś przy brzegu


Ten strach jest tak niedotykalny

W niedoskonałości swej idealnie zgrabny

Co przecieka się przez kartki Tory

Którą Słowem Bożym obdarza wodzirej swawoli

🌹🌹🌹


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 28, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

tusz.  // TEKSTOWY ALBUM KONCEPCYJNYWhere stories live. Discover now