[1] [nie popełnij tego samego błędu]

444 53 10
                                    

Taehyung zerwał się z łóżka, zlany zimnym potem. To nie tak, że nie był do tego przyzwyczajony. Zimowa depresja matki często się mu udzielała, ale przez maskowanie emocji jego podświadomość rekompensowała całe złoża negatywnych emocji w postaci snów. Cały drżał, ale kiedy myślał, że jego serce nie jest w stanie już przyspieszyć, stało się jeszcze coś.

Wizję okropnego snu przyćmił dzwoniący telefon, który go obudził.

Telefon, na którym wielkimi literami wypisane było "Ten przerośnięty kutas", czyli pseudonim, jakim ulżył sobie chłopiec zmieniając nazwę kontaktu jego szefa.

Drżącymi dłońmi chwycił urządzenie, był pewien, że ma przechlapane. Znowu się spóźnił, tym razem tak, że Jungkook uraczył go prywatnym telefonem.

Jednak coś się nie zgadzało. Zamiast odebrać, spojrzał na godzinę, którą wskazuje wyświetlacz. 4:34. Czyżby coś się zepsuło? W końcu za oknem nadal było ciemno.

Niepewnie przesunął palcem po ekranie, przykładając telefon do ucha.

- Kurwa, jest 4 rano, przecież się nie spóźniłem! - wysyczał półgłosem na powitanie. Doprawdy, zapowiada się wspaniały dzień.

- Ciebie też miło słyszeć. - usłyszał odpowiedź, w której z jakiegoś powodu nie można było już dostrzec typowego, opryskliwego tonu Jungkooka. - Gdybym miał dzwonić za każdym razem...

- Do rzeczy. Chcę spać.

- To sobie nie pośpisz, bo musisz dokończyć robotę Jimina. - niewzruszony ton szefa zaczynał powoli Taehyunga niepokoić. - Chciałbym, żebyś zjawił się tu jak najszybciej.

- Przepraszam bardzo, a co wielkiego stało się mu w ten leniwy...

- Nie żyje.

- Co?

Taehyung wpatrywał się niemo w punkt przed sobą. Jak to, Jimin nie żyje? Jedyna osoba, z którą miał szansę się zaprzyjaźnić, tak po prostu sobie nie żyje? Jak on śmiał umrzeć! Nie umarł, przecież to aż śmieszne. Logiczne, że to kolejna z gierek tego złośliwego szefa, a oni pewnie teraz, na nocnej zmianie śmieją się do rozpuku.

- Nie znam szczegółów, ale najprawdopodobniej miał stłuczkę z tirem, coś koło 3. - kontynuował Jungkook, z przerażającym, stoickim spokojem w głosie. - Naprawdę nie mam pojęcia co robił w samochodzie tak późno, ani...

- Cholera, Jungkook! Nie wciskaj mi kitu! On nawet nie ma prawa jazdy! - w oczach Taehyunga znowu gromadziły się łzy, nie dbał o formy grzecznościowe. Miał gdzieś, że Jungkook robi sobie teraz z niego jaja. - Czemu mi to robisz... Przestań się ze mnie nabijać.

Szef westchnął.

- Za 15 minut widzę cię pod budynkiem firmy. - odparł, po czym się rozłączył.

Dobra, niech mu, kurwa będzie! Taehyung pojedzie tam i udowodni wszystkim, jaki jest naiwny.

Miał już wybiec z mieszkania, kiedy po otwarciu drzwi wpadł swoją sąsiadkę - Hyorin. Kobieta straciła męża rok temu, w katastrofie lotniczej. Po całym zdarzeniu została sama z małymi bliźniakami, dodatkowo miała jakieś schizofreniczne zapędy. Ta kamienica to jeden, wielki dom wariatów.

- Taehyungie... - zaczęła, jakby zupełnie nie widząc pośpiechu chłopaka. - Mam wrażenie, że w moim domu straszy. Jesteś młody i odważny, więc myślałam, że...

- Przepraszam, pani Min. Ale naprawdę teraz nie mam na to czasu.

Nie usłyszał jej odpowiedzi, po prostu zbiegł ze schodów, mało co sam się przy tym nie zabijając.

śpiąca królewna • [taekook]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz