*1*

791 33 6
                                    

W końcu wracam do domu po kilku tygodniach zawodów poza granicami Norwegii. Już nie mogłem się doczekać, kiedy zobaczę Anję po tak długiej nieobecności w domu. Wysiadając z taksówki przed naszym blokiem cieszyłem się jak nigdy.

-Do widzenia, panie Tande i powodzenia w kolejnym sezonie! - życzy mi przemiły kierowca taksówki, ale ja tylko macham ręką na pożegnanie i szybkim krokiem idę w stronę mieszkania.

Wyciągam pośpiesznie klucze, ale okazują się być niepotrzebne.

- Dziwne. - mruczę pod nosem. Anja zawsze zamykała drzwi, nawet jeśli była w środku, a nie spodziewała się mnie, bo miałem wrócić dopiero jutro.

Otwieram niepewnie główne drzwi i wpełzam powoli do przedpokoju.

- Anja, kochanie? - mówię delikatnie, ale w odpowiedzi słyszę śmiech dobiegający z sypialni. I nie jest to kobiecy śmiech, tylko wyraźnie męski. Ciarki przebiegają mi po plecach. Głośno wydycham powietrze i decyduję się na wejście do naszej sypialni. - Anja, dlaczego?

Czuję palącą czerwień pojawiającą mi się na twarzy.

- Daniel, co ty tu..? - blondynka pośpiesznie wysuwa się z objęć obcego mi mężczyzny i owija się szczelniej swoim jedwabnym szlafrokiem.

Odwracam się na pięcie i szybkim krokiem wychodzę z pokoju. Dziewczyna łapie mnie za nadgarstek, ale ja wyrywam się z jej silnego, jak na tak drobną osobę, uścisku.

- Jak możesz... - patrzę na nią z obrzydzeniem. - Ufałem ci, a ty to wykorzystałaś...

- Słucham? - kobieta kręci głową. - Kilka miesięcy temu sam mi to zrobiłeś, a teraz nagle mówisz mi o zaufaniu?! Chyba sobie żartujesz, Tande.

- Anja, to było dawno temu. Zmieniłem się, przecież wiesz.

- Jesteś egoistą. Miałam dość twoich ciągłych wyjazdów, potrzebowałam mieć kogoś koło siebie. Philippe mi to dał, nie to co ty. Ty tylko te swoje treningi, zawody i nic więcej. A nawet jak już wracałeś do Oslo to ciągle przesiadywałeś w tym swoim barze i chlałeś ten cholerny alkohol. Jak już wracałeś do domu, to skacowany całe dnie spałeś!

- Nie wiesz co mówisz. Oboje jesteśmy temu winni. - próbuję uspokoić jej krzyki. - Już nic tego nie uratuje. Żegnaj, Anja. - podnoszę torbę z podłogi i odwracam się w stronę drzwi wyjściowych. - Za kilka dni wrócę po swoje rzeczy.

Wychodzę na zewnątrz, gdzie norweski wiatr uderza mnie prosto w twarz. Zdaję sobie sprawę, że między nami było źle od dłuższego czasu, bo to pożegnanie poszło mi zbyt łatwo...



no i mamy pierwszy rozdział (: 

będzie lepiej w następnym rozdziale, zaufajcie mi xx

🔒nobody knows // Daniel-Andre TandeWhere stories live. Discover now