*epilogue*

235 20 19
                                    

Nasza wizyta na Islandii dobiega końca. Z jednej strony cieszę się, że już wracamy do Norwegii, ale z drugiej mam wrażenie, że im bliżej godziny wyjazdu, to Aurora smutnieje coraz bardziej, że coś ją gryzie. 

Kiedy dziewczyna pakuje swoje rzeczy do walizki, wchodzę do jej pokoju.

— Hej, słońce. Wszystko w porządku? — Kładę jej dłoń na ramieniu i siadam na podłodze tuż obok niej.

— Daniel... — zaczyna, a po jej policzku spływa łza, którą szybko ocieram i obejmuję jej twarz dłońmi. — Nie mogę wrócić do Norwegii. To znaczy muszę. I wrócę. Po swoje rzeczy. Spakuję wszystko i wracam na stałe do Reykjaviku. Oni mnie tu potrzebują.

Jej słowa mnie paraliżują. Czuję jak w kącikach moich oczu zbierają się słone łzy. Nie jestem w stanie nic powiedzieć. Kocham ją, ale nie zatrzymam jej przy sobie na siłę. Nie umiem i wcale nie chcę, bo jej szczęście jest dla mnie najważniejsze.

— Rozumiem — stwierdzam krótko i wstaję ciężko z podłogi.

— Kocham cię, Danny. — Posyła mi ponury uśmiech, a ja zostawiam ją samą w pokoju.

*****

Kolejne dni po powrocie do Norwegii są ciężkie dla nas obojga. Od przylotu do Oslo rozmawialiśmy może dwa razy, a minął już tydzień. Kilkukrotnie pytałem ukochaną czy jej decyzja jest ostateczna, ale za każdym razem w odpowiedzi słyszałem tylko krótkie „tak".

****

Po miesiącu od wizyty w jej rodzinnym domu stoimy razem na lotnisku. Jednak tym razem nie lecimy nigdzie razem. Każdy w swoją stronę, w stronę swojego rodzinnego domu. Różnica jest taka, że ja jeszcze wrócę do Oslo, a ona nie ma tego w planach.

Kiedy w głośnikach zabrzmiał numer jej lotu, oboje płaczemy. Wiemy, że ostatnie miesiące zmieniły nasze życia na lepsze. Jednak i wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć. Zdajemy sobie sprawę, że związek na taką odległość jest ogromnym wyzwaniem, dlatego też rozstajemy się w przyjaźni.

— Auroro, wiedz, że byłaś największym wyzwaniem mojego życia. Będę za tobą tęsknić. Dzwoń, pisz, wysyłaj gołębie. — W tym momencie oboje zaśmialiśmy się przez łzy. — Po prostu, proszę, nie traćmy kontaktu.

— Danny, jesteś najlepszym co mi się przytrafiło przez wiele lat podróży. Kocham cię i nigdy nie przestanę.

Dziewczyna po raz ostatni całuje mnie w policzek i zostawia mnie samego.

Po kilku krokach odwraca się i kiwa mi na pożegnanie, a ja szepczę pod nosem.

— Byłaś największym wyzwaniem mojego życia, Auroro! A teraz żegnaj!





bang, długo mnie nie było i w końcu jestem!

z zakończeniem, które jest mega słabe, ale już nie mam pomysłów jak kontynuować ten i inne FF

na ten moment skupiam się na moim original story "mighty bay" (jeśli ktoś tego jeszcze nie czytał to zapraszam serdecznie ;) )

pewnie kończąc to opowiadanie w takim momencie zawiodłam część z was, ale na serio nie wiem co mogłoby się potoczyć dalej + moje podejście i styl mojego pisania troszkę się zmienił i nie chciałabym mieszać dwóch odległych "kategorii" ze sobą

także jestem gotowa na publiczny lincz i się z tym liczę

dzięki za bycie tu ze mną tak czy inaczej i jeszcze raz zapraszam na MIGHTY BAY xx

🔒nobody knows // Daniel-Andre TandeWhere stories live. Discover now