Zostały mi trzy dni, a Camila dalej sobie nie przypomniała kim jestem. Nie wiem czemu, ale czułam, że dzisiejszego dnia coś się stanie.
Wstałam chyba o 6 rano zalana potem, gdyż miałam koszmar. Śnił mi się wypadek... Czemu? Nie wiem. Nie miałam tego snu odkąd wyszłam ze szpitala. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy wróciłam do pokoju na zegarku była 7: 30. Nie opłacało już mi się kłaść. Sprawdziłam wszystkie social media, odpisałam kilku fanom i stwierdziłam, że dziś będzie ładny dzień na spacer. Ale nie chciało mi się iść samej więc stwierdziłam, że poczekam aż obudzi się Camila.- No chodź, zobaczysz, że będzie fajnie - powiedziałam do Camili, która chciała usiąść przed telewizorem - No proszę - zrobiłam błagającą minę.
- No ok, pójdę z tobą, a to tylko dlatego, że nie chciałoby mi się siedzieć samej w domu - uśmiechnęła się.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni zrobić nam jakieś picie na drogę. Gdy już byłyśmy obie gotowe i powiedziałyśmy jej rodzicom, że wychodzimy, to ruszłyśmy na wycieczkę.Poszłyśmy na miasto, gdyż pomyślałam, że tam będzie nam się swobodnie rozmawiało. Ale jak na złość, chyba wszyscy ludzie wyszli na zewnątrz... Trochę się nie dziwię bo była bardzo ładna pogoda. Dlatego po godzinie chodzenia zabrałam Camz w nasze ulubione miejsce, gdzie nigdy nikogo nie było. Szłyśmy laskiem w stronę jeziorka, które było tak małe, że gdy weszły do niego dwie osoby to był już tłok. Tym razem nie zatrzymałyśmy się koło niego tylko poszłyśmy dalej. Kiedyś znajdowały się tam tory, a obok była tak piękna łąka, że nie da się określić tego słowami. Było jak w bajce, albo w książce ,, Zaczarowany Ogród " czy jakoś tak. Nie wiem jak ludzie jeszcze nie odkryli tak wspaniałego miejsca. Usiadłyśmy na małym pniu drzewa.
Trochę już siedziałyśmy gdy Camila zaczęła marudzić. To nie było w jej stylu.
- Lauren, proszę, wracajmy już- powiedziała- jest to cudowne miejsce, ale jestem głodna i trochę mi się nudzi...
- Dobrze - wstałam i zaczęłam powoli iść. Po chwili dołączyła do mnie brunetka. Nic nie mówiła tylko szła.
Musiałyśmy przejść na drugą stronę ulicy, gdy weszłyśmy znów do miasta, gdyż Camili nie chciało się iść na pieszo i zadzwoniła po rodziców by przyjechali. Byłyśmy już w połowie pasów gdy rozpędzony samochód jechał w naszą stronę. Zdążyłam odepchnąć Camz, a sama poczułam uderzeniePov Camila
Poczułam jak Lo popycha mnie do przodu i po chwili usłyszałam jak uderza o maskę samochodu
- Nie!!!! Lauren!!!! - podbiegłam do niej.
- Camz - powiedziała- Nie martw się... Nic mi nie jest...
- Proszę cię nie zamykaj oczu... Ja cię pamiętam.... Proszę - nie mogłam powstrzymać łez. Zauważyłam, że opada coraz bardziej z sił.
- Camz, bądź silna i dobrze, że mnie pamiętasz... Mam nadzieję, że teraz będziesz pamiętać mnie na zawsze...
- Tak, ale proszę cię... Karetka już jedzie wytrzymaj - te słowa nie poskutkowały, gdyż zemdlała. Moi rodzice byli już na miejscu. Próbowali mnie odciągnąć gdy lekarze zabierali Lauren.
- Tato proszę jedź za karetką. To moja przyjaciółka i muszę z nią być - widziałam że był zestresowany, ale po kilku chwilach się zgodził.Czekaliśmy chyba od 5 godzin na korytarzu przed salą operacyjną.
Nagle wyszedł lekarz i miał tak samo smutne oczy co wtedy gdy zmarła moja siostra.
- Przykro mi - powiedział - Robiłem co mogłem...
- Nieee!!! To nie może być prawda- zaczęłam krzyczeć i płakać jednocześnie. Czy to jest koniec??? To nie może być koniec.
- Proszę się z nią pożegnać - powiedział lekarz i odszedł.
Weszłam do sali. Na stole leżała Lauren. Taka blada...
- Lo proszę... Walcz jeszcze. Proszę nie możesz... Nie możesz mnie zostawić... Kocham Cię, kochałam cię przed wypadkiem, ale bałam się tego powiedzieć. Proszę nie zostawiaj mnie samej. Pamiętam cię, słyszysz...Pół godziny później
Coś się dzieję, gdyż do sali Lo weszedł lekarz... Czyżby już ją zabierali??
- Camilo- podszedł do mnie lekarz- Chcesz się z nią pożegnać ten ostatni raz?
- Nie możecie jej zabrać... Proszę zróbcie coś... Ona musi żyć - załamał mi się głos.
- Przykro mi... Dam ci chwilę czasu na ostatnie pożegnanie...- Lern... Wiem, że mnie słyszysz... Proszę cie, nie zostawiaj mnie tutaj samej... Wróćmy razem na trasę, do dziewczyn... Co ja im powiem, że ciebie nie ma... Proszę obudź się... Nie możesz teraz odejść... Kocham cię, słyszysz... Kocham cię - podeszłam do niej i trochę nieświadomie pocałowałam ją. Moja twarz była mokra od płaczu, ale nie obchodziło mnie to. Kochałam tą dziewczynę... Teraz jest za późno na cokolwiek. Poczułam jakieś dłonie na sobie.
- Karla... Musimy już iść...
- Nie nazywajcie mnie tak... Jestem Camila i nigdzie nie idę...
- Wiem, że ci ciężko, ale musimy już iść- powiedziała mama i mnie przytuliła.
- Mamo... Czemu ona? - zapytałam szeptem...
CZYTASZ
Remember Me
FanfictionCzy Camila i Lauren przeżyją tragiczny wypadek? Czy wszystko będzie w porządku?