the sun is ashamed to rise and be - 10 -

462 87 6
                                    

Opuścili małą restaurację, z pełnymi żołądkami i uśmiechami na twarzach.

Gerard nie pamiętał, kiedy ostatnio uśmiechał się tak często, mógł tylko strzelać, że było to jeszcze zanim skosztował alkoholu po raz pierwszy. Obecnie, kąciki jego ust unosiły się nawet bez żadnego, konkretnego powodu.


Okłamywanie samego siebie, że Frank nie miał z tym nic wspólnego, było zupełnie bezcelowe. W końcu, czy Gerard miałby w ogóle okazję wciąż istnieć, gdyby ich spotkanie nie miało miejsca? Szczerze w to wątpił. Jeżeli nie odebrałby sobie życia, prędzej czy później straciłby swoje i tak marne mieszkanie, lądując na ulicy, gdzie padłby z głodu, czy wyziębienia. Dodatkowo, przez te wszystkie listy czuł, że mężczyzna stał się ważną częścią jego życia. Był mu wdzięczny, ale to nie jedyne, co czuł.


Ochota, by go przytulić, czy pocałować pojawiała się w umyśle Gerarda o wiele częściej, niż sobie tego życzył. Początkowo były to najzwyklejsze przemyślenia, z typu tych "co by było gdyby". Potem musiał prosić przyjaciela o powtórzenie swoich słów, gdyż zapatrzony w jego wargi, odpływał od rzeczywistości. Czuł się jak zauroczony nastolatek i miał tylko nadzieję, że nie daje po sobie tego poznać. O ile mógł przyznać, że lubił Iero, zdecydowanie potrzebował trochę więcej czasu na większe kroki z tym związane. Jeżeli w ogóle je wykona, bo przecież są tylko przyjaciółmi.


Zresztą, podobał mu się obecny stan rzeczy. Ich długie rozmowy, małe, łączące tylko tę dwójkę rzeczy – wszystko to śmiało mógł nazwać przyjaźnią, o której zawsze marzył. Starał się tym cieszyć jak mógł.


- To nie ten film, który chciałeś zobaczyć? Mamy okazję – Gerard rzucił, zatrzymując się przy tabliczce, przedstawiającej rozkład filmów wyświetlanych dzisiejszego dnia w kinie i wskazując palcem jeden z nich. Mowa o Franku, więc mógł się założyć, że był to horror, ale ten jeden raz mógł się dla niego poświęcić. Co z tego, że potem nie zaśnie w nocy.


Brunet pokiwał głową z szerokim uśmiechem, ale kiedy jego wzrok powędrował na godzinę, o której się zaczynał, zbladł on nieco, a mężczyzna zmuszony był pokręcić przecząco głową.


        - Chciałbym, ale obiecałem Pete'owi, że przyjadę – westchnął. - Chodź, odwiozę Cię.


Iero już parę tygodni wcześniej powiedział Gerardowi, że zamieszkają razem, ignorując wszystkie sprzeciwy, z którym się spotkał, ponieważ wiedział, że czarnowłosy najzwyczajniej nie chce go obarczać kłopotem finansowym i samym sobą. Bo przecież nawet jeżeli nie lubiłby Franka, kto nie skorzystałby z okazji wyprowadzki z tamtej rudery, w której do tej pory zwykł mieszkać mężczyzna? Dodatkowo, to ułatwiało mu kontrolę nad jego zakazem spożywania używek. Ze względu na to, Gerard spodziewał się, że będą spędzać ze sobą naprawdę sporo czasu. Tymczasem już pierwszego dnia, jest coś ważniejszego.


Zganił się za te myśli w głowie i odpowiedział brunetowi wyrozumiałym uśmiechem, postanawiając na razie nie wypytywać, kim jest Pete.



 Przecież byli tylko przyjaciółmi.  

first meeting ; frerard short storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz