Gdy się obudziłam odrazu podłączyłam do kontaktu swój telefon. Miałam 7 nieodebranych połączeń od Madison i 5 od Michaela.
-Scarlett Green, gdzie ty byłaś do cholery?!- Madison wparowała do mojego pokoju.
-Um przepraszam, rozładował mi się telefon i tak jakoś wyszło, że odwiózł mnie Shane.- uśmiechnęłam się przepraszająco.
-Miałaś na mnie czekać!- zaczęła wymachiwać rękami- Albo chociaż powiedzieć, że jedziesz z nim. Potem dopiero Michael wysłał mi sms'a, że Shane cię zawiózł do domu.
-Nie chciałam w ogóle z nim jechać ale zauważyłam, że rozmawiacie z Michaelem a ostatnio widziałam między wami jakieś spięcia i nie chciałam przeszkadzać.
-A tak rozmawialiśmy- lekko się speszyła- ale następnym razem masz mówić o takich rzeczach.- rzuciła groźnie.
-Okay, ale teraz masz mi opowiedzieć o co chodzi z Michaelem. Czemu zachowujecie się tak dziwnie wobec siebie?- zmarszczyłam brwi.
-Uh. Dobra, można tak powiedzieć, że w poprzednie lato zaczęliśmy z Michael'em „coś" mieć. Nie wiem jak to opisać, nie byliśmy parą bo nigdy mnie o to nie zapytał ale robiliśmy wszystkie te rzeczy które sprawiły, że zaczęłam się w nim zakochiwać.- uśmiechnęła się smutno. - Wydawało mi się, że jemu tez w jakimś stopniu nie byłam obojętna. Ale potem nadszedł koniec wakacji i musiał wyjechać do domu. Nic sobie nie obiecywaliśmy bo to nie miało sensu. Teraz znowu wrócił i sama nie wiem na czym stoimy.- potarła swoje ramiona.
-Rozumiem- przeciągnęłam.- to w takim razie o czym rozmawialiście wczoraj?
-Wczoraj tak naprawdę pierwszy raz od jego przyjazdu normalnie porozmawialiśmy, ale były to jakieś błachostki a potem zauważyłam, ze cię nie ma, wiec pojechaliśmy pod twój dom i zobaczyliśmy zapalone światło, wiec odwiózł mnie do domu.- zauważyłam, że rozpromieniła się na to wspomnienie.
-Czyli to przeze mnie nie porozmawialiście? Tak strasznie cię przepraszam Madison.- zmartwiłam się, ale po chwili zauważyłam jak na jej twarz wkrada się delikatny uśmiech.- Ale czemu się tak uśmiechasz?- poruszyłam zabawnie brwiami.
-Tylko mnie przytulił po tym jak mnie odwiózł i to wystarczyło żebym znowu poczuła to co wcześniej ale nie wiem czy chce do tego wracać, w końcu za dwa miesiące znowu wyjedzie.- automatycznie posmutniała.- potem ostatnia klasa i college, a ja sama nie wiem czy dam radę w związku na odległość.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakieś 2h, potem dziewczyna powiedziała, ze idzie na do domu i przyjdzie do mnie o 17 i razem wyszukujemy się na imprezę.
***
Madison przyszła punktualnie, ciągnąć za sobą sporych rozmiarów walizkę.
-Rodzice wyrzucili cię z domu czy co?- zapytałam rozbawiona.
-Bardzo śmieszne, po prostu nie mogłam się zdecydować co założę i pomyślałam, ze mi pomożesz i jeszcze do tego kosmetyki...
-No tak, te problemy nastolatek.- przyłożyłam teatralnie rękę do czoła.
-Spadaj- powiedziała rzucając we mnie swoją bluzą, którą zdjęła przed chwilą.- pomóż mi to wnieść.
- O tak,uważaj biegnę.
-Jesteś okropna! Esteban Julio Ricardo Montoya de la Rosa Ramirez, gdzie jesteś?!!- zaczęła się wydzierać na cały dom.
-Dobra pomogę ci, tylko zamknij się już proszę. - Madison wyszczerzyła zęby wiedząc, że wygrała.
Po jakiejś godzinie jedzenia i rozmawiania na jakieś gówniane tematy, zaczęłyśmy się szykować. Madison uparła się, ze to ona zrobi mi makijaż i naprawdę jestem zadowolona. Nie jest ciężki wręcz przeciwnie, delikatnie podkreśla moje atuty. Gdy skończyła zaczęłyśmy się ubierać. Dzisiaj postawiłam na dużo za dużą bluzkę jakiegoś zespołu, która robiła mi za sukienkę. Buty to zwykle czarne vansy sleep-on i ramoneska. Chyba nieźle.
Madison miała na sobie obcisłą białą skórzaną spódniczkę i jakis t-shirt, który był ucięty tak ze teraz był bardziej krótkim topem. Jednym słowem wyglądała cudownie.
CZYTASZ
Nothing Lasts Forever
Ficção Adolescente'I wanna get back to where we started, to the summer night'