5 | What is your name?

61 8 0
                                    

Świeżo poznana dwójka szła, ramię w ramię, przez park, który swoją drogą o tej porze roku był przepiękny. Jimin uwielbiał wracać do domu przez sam jego środek. Nawet, jeśli była to droga naokoło. Może liście nie były w każdym odcieniu złota i miedzi, ale soczysta zieleń była miła dla oka. Chłodny wiatr sprawiał, że pomimo słońca na niebie, dnie nie były tak upalne.

Szli w ciszy, ale nie w tej niezręcznej. Po prostu obaj myśleli co mogliby powiedzieć. Na ich twarzach można było zobaczyć szczere uśmiechy, szczególnie na tej młodszego. Odczuwał jakąś dziwną ekscytację. Jego ciało przepełniało szczęście, a serce szybko biło, jak po długodystansowym biegu. Przez chwilę nawet się zastanawiał, dlaczego tak jest, ale obecność drugiego sprawiała, że nie mógł się skupić.

Włosy od jego peruki radośnie podskakiwały, a dłonie pociły się odrobinę ze stresu, przez co musiał je, co jakiś czas, wytrzeć w ogrodniczki. Nie jeden z mijających przechodniów stwierdził, że są parą studentów, która obecnie miała jedną ze swoich pierwszych randek.

— W takim razie — zaczął starszy — gdzie chcesz iść? — zapytał spoglądając na blondyna

— Dzisiaj jest organizowany festyn, na akcję charytatywną, możemy tam pójść — zaproponował, a kiedy zetknął się w odpowiedzi z uniesioną brwią bruneta, zaczął nerwowo drapać się po nadgarstku — jest organizowany przez moją uczelnię każdego roku, a ja jeszcze, ani razu na nim nie byłam.  — Tłumaczył szyb, a każde jego słowo był raz cichsze — moglibyśmy pójść na lody — powiedział martwiąc się, że zrobił coś źle przez co zraził do siebie Mina — oczywiście tylko jeśli ci to nie przeszkadza.

— W porządku  — odezwał się dopiero po chwili, czym zwrócił na siebie uwagę młodszego — możemy iść na lody — spojrzał w stronę chłopaka, aby posłać mu ciepły uśmiech i po chwili w odpowiedzi uzyskać to samo — więc chodzisz jeszcze a studia? 

— Tak — odpowiedział trochę zbyt radośnie — jestem na czwartym roku i mam dwadzieścia dwa lata — mówił już o wiele mniej spięty — ale nie na długo, bo za dwa tygodnie mam urodziny.  

Park zmarszczył brwi, kiedy na twarzy czarnowłosego pojawił się dziwnie przebiegły uśmiech. Jednak zniknął on tak szybko jak zmartwienie chłopaka.

— Och, w takim razie, jesteś ode mnie młodsza — powiedział, a blondyn słuchał uważnie, aby dowiedzieć się do czego ten zmierza — co czyni mnie twoim oppą.

Jimin zatrzymał się, otworzył szczerzej oczy i musiał kilka razy zamrugać, żeby upewnić się, że się nie przesłyszał. Nowo poznany miał rację, skoro był starszy to powinien się od niego zwracać w ten sposób. Problemem było to, że w rzeczywistości nie był dziewczyną, przez co nazywanie kogoś w ten sposób było dziwne, nienaturalne i po prostu śmieszne. Otrząsnął się dopiero, gdy zorientował się, że sylwetka starszego coraz bardziej się oddala.

— Czy to oznacza — zaczął, kiedy znalazł się przy jego boku — że już skończyłeś studia — przerwał na chwilę, a na jego twarz wkradł się delikatny rumieniec, który był częściowo przykryty przez makijaż — oppa? — dodał cicho, a ze strony wyższego można było usłyszeć cichy śmiech, który kilka sekund później był urwany przez odkaszlnięcie.

— Niestety, ale tak — odpowiedział nieco przygnębiony — teraz pracuję w korporacji, ale nie narzekam, bo każda praca jest dobra — pokręcił głową i uśmiechnął się w stronę drugiego, który smetnie na niego spoglądał.  

Park poczuł ścisk w piersi, gdy zetknął się ze smutną twarzą bruneta. Wciąż miał w głowie jego zrozpaczony wzrok sprzed niecałej godziny. Nie chciał, aby ktokolwiek tak kiedyś wyglądał, a tym bardziej w jego towarzystwie. Dlatego chwycił za skrawek jego płaszcza i ruszył przed siebie, przyśpieszając z każdym kolejnym krokiem. Kiedy zatrzymali się przed wejściem na festyn, starszy głęboko oddychał z zaskoczoną miną. Musiał oprzeć się o kolana, aby złapać oddech w przeciwieństwie do blondynka, który szczerząc się spoglądał na wszystkie atrakcje przed sobą.

white freesia • yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz