3 | I'm Seoyoon.

79 11 0
                                    

Jimin był naprawdę podekscytowany, bardzo. Uniwersytet, na który uczęszczał, organizował festyn co roku, aby pomagać innym. Chłopak był już na czwartym roku, więc teoretycznie to był jego czwarty raz. No właśnie, teoretycznie. Zawsze w tym okresie miał pecha, nie mógł brać udziału w akcji, bo zawsze coś mu wypadało, dlatego to był jego pierwszy raz.

Uwielbiał sprawiać innym radość, szczególnie gdy mógł im jakoś pomóc. Wywoływanie uśmiechu na twarzy kogoś innego czyniło go szczęśliwym. Dlatego oczywistym było, że bardzo się zaangażował w całe te wydarzenie. Nawet udało mu się nakłonić przyjaciół, aby razem z nim wzięli udział. Problemem było raczej to, że przez całe to podniecenie zgłaszał nie tylko siebie, ale całą ich trójkę, aby pomagać przy przygotowaniach. Właśnie w ten sposób skończyli przenosząc pięćset kartonów, w tę i z powrotem. No może nie pięćset, ale było ich całkiem sporo.

— Jungguk! — zawołał szybko za swoim przyjacielem, który był przed nim — możesz mi pomóc?— zapytał z nadzieją, ale obawiał się, że drugi go nie słyszy. Wtedy, gdy górny karton zaczął się zsuwać ktoś szybko go złapał i zabrał część pudeł, aby mu pomóc.

 — Hyung, wszystko w porządku? — chciał wiedzieć młodszy, gdy blondyn mógł poprawić trzymane rzeczy.

 — Tak, dziękuję — powiedział, jak Jeon znów ruszył przed siebie z opakowaniami — ale jak udało ci się znaleźć tu tak szybko? 

  — Nie doceniasz mnie Hyung, jeszcze nie wiesz ile potrafię — zaśmiał się, a Park odpowiedział mu tym samym.  — Chociaż nie przeczę, że jakby Kim tu był, to nie musielibyśmy chodzić tyle razy, bo 'on musi wyglądać bosko' — zacytował robiąc naburmuszoną minę tym samym powodując u starszego ponowny śmiech.

— Nie, wiesz co? Jestem wściekły, ale nawet nie dlatego, że dziewczyna, która była ze mną w związku przez trzy lata, zaraz po naszym zerwaniu znalazła sobie kogoś, ale dlatego, że jesteś to ty! — Wrzaski przykuły uwagę chłopców, jak i innych przechodniów.

Jimin się zatrzymał, gdy przenosił ostatnie opakowania zaczął przysłuchiwać się rozmowie, uważnie przyglądając się mężczyźnie o niskim i głębokim głosie. Nie chciał podsłuchiwać, miał zamiar po prostu iść dalej, szczególnie, że jego przyjaciel już wielokrotnie go wołał. On jednak nie mógł się ruszyć z miejsca, bo coś go przyciągało, w magiczny sposób, do dialogu.

Obserwował właściciela tego dźwięcznego głosu i nie mógł się napatrzeć. Robił na nim ogromne wrażenie. Włosy czarne jak smoła, błyszczące oczy, które kolorem prawie przypominały te, rozwiewane wtedy przez wiatr, kosmyki. Miał tego samego kolory płaszcz, golf, spodnie, a nawet okulary, ale wszystko tak dobrze na nim leżało. Zastanawiał się czy nie jest mu gorąco, gdy był tak ubrany, a słońce mocno grzało. Jednak coś co czyniło go, najbardziej, wyjątkowym była jego skóra, która przypominała śnieg. Dawała idealny kontrast z ciemnym strojem i włosami. Chyba lubi czarny.

Słuchał ostrożnie, aby nic nie przeoczyć, jak kłoci się z niższą od siebie szatynką, która również zaczęła unosić głos. Blondyn nie miał w zwyczaju podsłuchiwać rozmów innych. Sam zresztą uważał, że jest to niekulturalne i przede wszystkim niewłaściwe. Jedyne co sprawiało, że dalej to robił, było to, iż nie ciężko było ich słyszeć. Tłumaczył to sobie, że nawet jakby się nie starał to znałby szczegóły rozmowy. No i brunet przyciągał jego wzrok, więc nie miał jak odejść.

Gdy rejestrował to co mówili, z każdym kolejnym słowem robiło mu się coraz bardziej przykro. Chciał mu pomóc, nawet bardzo, ale nie wiedział jak. Do tego nawet go nie znał, więc obawiał się jego reakcji. W końcu może wcale nie chciał pomocnej dłoni Parka.

white freesia • yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz