Pierwsze Starcie

38 1 2
                                    

To był drugi dzień Czerwonego Regimentu w obozie sił Chaosu. Zielony Regiment dotarł parę godzin po nich teraz czekali tylko na Regiment Duchów, który szedł okrężną drogą aby sprawdzić możliwe drogi flankowania głównych sił pod Faro, gdyby koalicja zechciała coś takiego zrobić. Pierwsza noc w obozie minęła względnie spokojnie poza paroma bójkami z członkami Dzikiego Regimentu, które na ogół kończyły się zwycięstwem Czerwonych. Simon wielokrotnie kłócił się z Argiem, kapitanem Dzikich, jednak nie przyniosło to żadnego skutku, a bójki między Regimentami nadal wybuchały, na szczęście były bezkrwawe. Raqenowi bardzo podobało się otoczenie obozu - delikatne wzgórza pokryte wrzosowiskami, a od zachodu widok na ogromne góry przez które szli. Xavier wykorzystując znajomości w Ognistym Regimencie, który dotarł parę dni wcześniej, załatwiał przyjaciołom bimber z wrzosów, nie był najlepszy ale to jedyne co mieli. Przez ciągnące się kilometrami Góry Zachodnie prowadzenie jakiejkolwiek lini zaopatrzeniowej nie wchodziło w grę, Horda musiała polegać na tym co znajdzie na miejscu. Na szczęście Wojownicy potrafili przeżyć bez jedzenia pół roku i maszerować tydzień bez przerwy. Tutaj warto byłoby wspomnieć o broni Wojowników, która o tyle o ile pod względem rodzaju bardzo się różniła to miała dwie cechy wspólne: była czarna i z różnych miejsc sączył się Magiczny Blask dzięki któremu wyglądało to jakby środek był z magmy, oraz była zbyt wielka dla zwykłego człowieka. Kapitan Simon walczył przy pomocy dwurecznego topora bojowego, Xavier i Liko mieli tarcze i miecze, Raqen walczył dwuręcznym mieczem, kapitan Fling halabardą, a Brąza nikt nigdy nie widział z bronią ale zdawało się że Simon i Fling wiedzą o co chodzi. Reszta Czerwonego Regimentu była wyposażona według swojego upodobania. Jednostka Simona nie używała Koni Chaosu w celach bojowych jednak mieli 20 Ogarów Chaosu i mnóstwo katapult. Ogromny podnośnik morale stanowiło pięć ognioplujów, maszyny te były rurami z których z zasięgiem 2km leciała magma. W każdym razie miał się ku końcowi kolejny dzień spędzony na piciu i żartach. Wieczorem Raq wyszedł przed ich namiot aby nacieszyć się widokiem świetlików nad wrzosowiskami. W jego rodzinnym domu był tylko piasek i od czasu do czasu jakaś oaza przy której zazwyczaj była większa wioska. Kiedy wpatrywał się tak w krajobraz nagle na szczycie dalszego pagórka dostrzegł ruch, a potem dwa kolejne. Z początku myślał że to zwierzęta ale dostrzegł błysk kiedy blask ogniska odbił się na stali. Raqen uśmiechnął się, wstał i założył na plecy Yxandę, bo tak nazywał swój niemal większy od niego dwuręczny miecz. W normalnym wojsku już bito by na alarm ale Chaos nie zajmował się zwykłymi zwiadowcami po prostu kto ich zobaczył miał iść ich zabić, co bez wahania zaczął wykonywać Raqen i poszedł w stronę pagórka. Kiedy się zbliżył przystanął i zaczął nasluchiwać- usłyszał szepty. Zaczął powoli podchodzić w kierunku szeptów, wszechobecne nocne stworzenia zagluszały dźwiękami te odrobinę hałasu którą robił. Jego czarna zbroja podobnie jak zbroje reszty Hordy była wykonana z obsydianu, i nie szeleściła tak jak żelazna. Kiedy wszedł na pagórek pochylił się, widząc dwadzieścia ludzkich sylwetek z bronią już chciał zaatakować jednak usłyszał końcówkę zdania które wypowiadał jeden z ludzi z niebiesko-żółtymi pasami Khirtu na tarczach i tunikach, wszyscy zakuci w kolczugi, niewątpliwie oddział rozpoznania.
-M..My..Myślisz że nas widzieli? - spytał jeden z żołnierzy.
-Sar do cholery przestań srać w majty, jest noc, jesteśmy pod osłoną wrzosowiska i wzgórz, poza tym te typy mają ogień zamiast oczu założę się że gówno widzą - odpowiedział drugi - gdyby nas widzieli już dawno ścigała by nas cała Horda.
Raqen słuchając już obmyślał jak w najbardziej spektakularny sposób skoczyć na dwadzieścia sylwetek które stało u stóp wzgórza na którym siedział. Po cichu zciągnął z pleców Yxandę podniósł się i skoczył. Wylądował w samym środku grupki osłupiałych ludzi.
-Cześć chłopaki - wesoło zawołał Raqen- po czym zaśmiał się szyderczo.
-C..Co robimy - znowu rozległ się głos tego na którego duży żołnierz wolał Sar.
- Żartujesz sobie to tylko jeden, jest nas 20! - odkrzyknął jeszcze inny - Zajebać skurwiela!
Na te słowa dwudziestu żołnierzy wokół Raqena nadstawiło tarcze miecze i włócznie w jego stronę i zaczęło ruszać do ataku. Trzech z przodu Raq ciął poziomo rozsypując ciężarem miecza ich tarcze, pod siłą uderzenia upadli, sparował kolejne trzy cięcia szybkimi ruchami miecza, parę ciosów odbiło się od czarnej zbroi. Wykorzystując okazję zamachnął się i dosłownie rozpłatał kolejnego żołnierza od góry do dołu, człowiek z drugiej strony próbując to wykorzystać odsłonił się aby ciąć jednak zanim jego miecz opadł, prawy sierpowy z pancernej rękawicy oderwał mu rzuchwę. Uchylając się od cięcia w otwór na głowie Raqen wskoczył całym swoim ciałem na trzech dopiero wstających z ziemi żołnierzy których powalił pierwszym ciosem, rozległy się jęki i dźwięk łamanych żeber. Przeturlał się z ciał wstał zadał dwa ciosy pozbawiając życia kolejnych pięciu żołnierzy. Udało mu się chwycić włócznie jednego z nich, przyciągnął go nią do siebie, uderzył z główki miażdżąc mu przód twarzy. Przez chwilę bronił się, potem zadał szybkie pchnięcie którym nabił na miecz dwójkę przeciwników. Kiedy kopnął któregoś w jaja rozległ się chrupot i okropny wrzask, Raqen stwierdził że postąpił nie humanitarne i kiedy tamten osunął się na kolana, po sparowaniu paru ciosów, czystym cięciem skrócił jego mękę odłączając głowę od ciała. Głowa trafiła jednego z kompanów jej właściciela co rozbawiło Raqena natomiast żołnierz był tak osłupiały że nie uchylił się w porę i w następnej chwili nie miał nóg. Wtedy barczysty typ który wcześniej mówił wcisnął miecz w szczelinę w zbroi Wojownika. Żołnierz puścił miecz, który został w barku Raqa. Nagle wszyscy ucichli i przestali się ruszać, patrzeli tylko jak Wojownik Chaosu wyciąga sobie miecz z barku i rzuca nim w żołnierza, który przed chwilą go tam wbił, z taką siłą że w następnej sekundzie biedak leżał z własnym mieczem miedzy oczami przybity do ziemi. Widząc to kolejnych dwóch z krzykiem rzuciło się do ataku, Raqen wykonał płynne cięcie które ledwie ich musnęło i rozdarło obu gardła. Następnego Raq rozbroił ciosem w rękę następnie podniósł za głowę w powietrze i trzymał, patrząc jak tamten się wije i naciskając coraz mocniej, aż głowa Khiryjczyka dosłownie wybuchła. Wojownik Chaosu odwrócił się do ostatniego żołnierza dwoma szybkimi ruchami pozbawił go broni i walnął kijem który leżał obok po głowie tak że tamten stracił przytomność, a kij pękł. Raqen jeszcze raz objął pole walki wzrokiem, westchnął po czym przeżucił nieprzytomnego przez ramię i wrócił do obozu.

Rok Czerni I Czerwieni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz