Rozdział 2

766 51 14
                                    


Dzień zaczął się jak zwykle. Zwykła poranna rutyna. Szybki prysznic, makijaż, ubranie się i śniadania. Teraz trzeba udać się do szkoły odklepać dzisiejsze lekcje. Zebrałam się do kupy i wyszłam z domu. Najwolniej, jak się dało szłam w kierunku miejsca mojego horroru. Chciałam jak najbardziej odwlec moment, w którym znowu miałam usiąść w ławce i słuchać tego przy nudnawego gadania nauczycieli, od których człowiekowi się rzygać chciało. 

Czas mijał lekcja za lekcją uciekała. Kiedy w końcu zabrzmiał ostatni dzwonek tego dnia z ogromnym bananem na ustach wystrzeliłam ze szkoły. 

W drodze do domu postanowiłam zajrzeć do biblioteki, aby wypożyczyć jakąś książkę do przeczytania. Przeszukiwałam kolejne półki próbując znaleźć coś godnego mojego zainteresowania, kiedy wydarzyło się coś, czego bym się nigdy nie spodziewała. Z regału, który akurat przeglądałam wystrzeliła w moją stronę ręka. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Przeżyłam już różne rzeczy, ale to było coś innego. Ni to ręka ducha, ni człowieka. Przypominało to wyglądem coś widmowego, ale nie całkiem. Nie zwlekając dłużej szybko się odsunęłam. Ale widocznie to coś miało plany względem mnie. Za ręką zaczęła się pojawiać cała postać. 

Nie oglądając się za siebie szybko wybiegłam z biblioteki, odprowadzana karcącym wzrokiem bibliotekarki. Już mi było obojętne, czy babka będzie zadowolona, czy też nie. Chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce. 

Miałam teraz ważniejsze sprawy na głowie niż czytanie. Teraz miałam ochotę tylko na powiedzenie jednego słowa. Kurwa! Znowu się zaczyna. Miałam spokój. Było mi z tym źle. Teraz znowu zaczyna się coś dziać, to jest jeszcze gorzej. Kurde kobiecie nie dogodzi.

Pomarudziłam sobie, to teraz pora na przemyślenia. Co to tak właściwie było? Drugie pytanie, które się nasuwało, to czego to coś chciało ode mnie?

Ehhh... Znowu pytania i brak jakiejkolwiek odpowiedzi. No nic. Przyśpieszyłam kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Nie przychodzi mi na razie nic innego do głowy, jak tylko rozmowa z rodzicami. Może oni słyszeli coś o tym, albo mają jakieś pomysły, bo u mnie takowych brak.

Weszłam do domu, a tu zastała mnie cisza. No to ładnie pomyślałam. Usiadłam na krześle w kuchni. Niecierpliwie bębniąc palcami na stole czekałam, aż rodzice wrócą do domu. Czekałam i czekałam, czekałam i dalej czekałam. Ich jak nie było, tak niema. Kurcze już myślałam, że zwariuje czekając na nich, aż w końcu do moich uszu dotarł długo wyczekiwany trzask drzwi wejściowych. Wrócili.

Rodzice weszli do kuchni z szerokimi uśmiechami. Na mój widok, a bardziej pewnie na widok mojej miny powaga od razu zagościła na ich twarzach.

- Alex coś się stało?- zapytała mama, jako pierwsza zabierając głos.

- Niestety. Lepiej usiądźcie musimy poważnie porozmawiać.- Długo nie musiałam czekać, aż oboje usiądą obok mnie.

- No dobra siedzimy, więc mów w końcu o co chodzi.

- Mamo, tato. Coś się dzieje. Znowu.

- Alex, nie żartuj sobie z nas. Przecież to nie możliwe. - zdenerwował się tata.

- Tato właśnie chodzi o to, że sama nie wiem, o co tu tym razem chodzi. Jedno wiem na pewno. Znowu coś się zaczyna dziać, a ja nie mam zielonego pojęcia, co z tym fantem mogę zrobić.

- No dobrze...- zaczęła delikatnie mama. Opowiedz nam wszystko od początku. Wspólnie spróbujemy coś zaradzić.

- Już od jakiegoś czasu miałam dziwne wrażenie, jakby coś mnie obserwowało, jednak myślałam, że to tylko moje wymysły. Niestety tak było, aż do dzisiaj. Byłam w bibliotece. Coś wyciągnęło rękę po mnie, a gdy się odsunęłam z regału zaczęła wyłaniać się cała postać. Nie wiem co to było, ale uciekłam od razu stamtąd. 

Mama z tatą nerwowo spoglądali na siebie.

-Alex... Idź się spakuj.

- Ale..

- Na pytania będzie czas później. Teraz musisz opuścić to miejsce. No szybko.

No dobra niech im będzie. To zresztą nie pierwszy raz. Powrzucałam rzeczy do walizek. No to nie pozostaje nic innego, jak tylko powiedzieć żegnaj spokoju witaj nieznane...

Cztery żywioły- W krainie cieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz