Rozdział 1

65 6 1
                                    

Decyzja zapadła nagle , w wyniku splotu trzech wydarzeń .Tak ,jak to zwykle bywa.
To przecież bzdura ,myślała Jinny ,opierając czoło o chłodną okienna szybę.
To tylko nam się tak wydaje . Milion różnych zdarzeń złożyło się na taki , a nie inny obrót spraw, a my powiązaliśmy ze sobą akurat te trzy.

Pod oknami mieszkania biegła jedna z bardziej ruchliwych ulic miasta Stopton.Jinny patrzyła z okna na supermarket,butik z odzieżą oraz halę do gry w bingo ,a w jej uszach rozbrzmiewał nieustanny hałas wywyływany przez ciągnący się sznur samochodów.
Przez całe swoje jednastoletnie życie Jinny mieszkała w mieście ,gdzie nawet o drugiej w nocy zza okien dochodził warkot samochodów i odgłosy kroków na chodniku.
Człowiek żył tu więziony w klatce dźwięków jak sardynka w puszce.Kto miał szczęście ,mógł latem wyjechać na dwa tygodnie na wieś ,ale po wakacjach i tak trzeba bylo wracać do prawdziwego życia - do miasta.

I nagle ,zupełnie niespodziewanie ,nastąpiły kolejne po sobie te trzy zdarzenia. Ani się obejrzeli i oto przeprowadzą się na szkockie wzgórza,do Finmory. Zamieszkają tam w domu z szarego kamienia i będą mieli do dyspozycji plażę w pobliskiej zatoce ,wrzosowiska, a nawet przydomowe wzgórze.
Sprawdzili wszystko dokładnie na mapie w miejskiej bibliotece.
- Tu będziemy mieszkać - wyjaśnił Mike bibliotekarce ,kiedy pogroziła im grubym palcem i wskazała na napis :"Proszę o ciszę".
- To bardzo brzydko tak kłamać- syknęła ,nie wiedząc ani przez chwilę ,że ich życzenie mogłoby się spełnić.
- Ale to prawda- szepnęła Jinny. - Jutro wieczorem będziemy w Inverburgu , a pojutrze - w Finmory.
Szyba przed jej nosem pokryła się parą. Jinny chuchnęła mocniej i napisała:
Konie
Kuce
Źrebięta
Cofnęłam się , nie odrywając wzroku od szyby. Czuła się tak ,jakby właśnie napisała na niej zaklęcie.
- Konie ,kuce i źrebięta, o tak! -zanuciła na melodię z "Czarnoksiężnika z krainy Oz" - Konie,kucyki i źrebięta, o tak !.
Przez chwilę stał w bezruchu ,po czym obróciła się na pięcie ,wstrzasając grzywą prostych rudych włosów.
Niebieskie oczy błyszczały z przyjęcia ,a drobna twarzyczka rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.

-Konie ,kuce i źrebięta ,o tak ! - krzyknęła i pocwałowała przez mieszkanie. Drobne bose stopy wystukiwały rytm na podłodze ,gdy ruszyła roztańczona przez pokoje, w których już od jutra miała nigdy nie powrócić.

Pan Manders ,który właśnie wkładał do drewnianego kufra ostatnie książki ,krzyknął za nią , by tak nie hałasowała ,bo pani Robertson znowu zacznie walić w sufit. Tata Jinny był niskim, krępym mężczyzną z włosami do ramion ,niewielką łysiną na czubku głowy i gęstą rudawą brodą.
Jego twarz przecinały zmarszczki ,które pojawiły sie w skutek częstych wybuchów śmiechu.

Tak naprawdę ucieszył się w duchu , że choć w jednym członku rodziny perspektywa nowego życia budzi taki entuzjazm. Teraz ,gdy decyzja już zapadła ,pan Manders zaczął się zastanawiać,czy aby na pewno była ona właściwa. Był kuratorem sądowym w średnim wieku , który nagle postanowił sprzedać cały dobytek i wyprowadzić się na odludzie , by napisać książkę i zarabiać na życie jako garncarz. W chwili , gdy decydował się na ten krok , nie zrażał się tym ,że do tej pory miał okazję lepić z gliny tylko raz ,podczas wieczorowych zajęć artystycznych dla dorosłych.
Wręcz przeciwnie , całe przedsięwzięcie wydawało mu się przez to jeszcze większą przygodą.
W ciągu ostatniego miesiąca budził się jednak przed świtemi wpatrywał w ciemność , zastanawiając się czy nie popełnia właśnie największego błędu w swoim życiu .
Powstarzał sobie , że nie ma innego wyboru. Nie potrafi już dłużej znieść poczucia bezradności , które stale towarzyszyło mu w pracy kuratora sądowego w dużym mieście.

Pan Manders i Petra pakowały w kuchni talerze , owijając je starannie w stare gazety.

- Uważaj trochę - mruknęła ostrzegawczo pani Manders , gdy Jinny potrąciła łokciem stojący na półce kubek.
Jinny , przejęta i podekcytowana perspektywą zupełnie nowego życia , wyciągnęła rękę , chwyciła kubek w locie tuż nad podłogą i odstawiła bezbiecznie na stolik .

- To się skończy plazem - zawyrokowała Petra , tak jakby miała pięćdziesiąt lat , a nie zaledwie czternaście..........

************************************

💕Hejka💕

Jak się wam się podoba mi bardzo .
Będę przepisywać do 700 słów aby nie było długo 😄
Następny rozdział w czwartek 💕

Miłego czytania 🌾

"Na ratunek Shanti "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz