Rozdział 2

29 4 0
                                    

Ekipa od przeprowadzki załomotała do drzwi już o siódmej nad ranem  i po niecałych dwóch godzinach wszystkie meble zostały zapakowane do furgonetki. W mieszkaniu zostały tylko pusty ściany . W miejscach , gdzie stały meble , kolor tapety wyraźnie odznaczał się od wyblakłej powierzchni ściany. 

Mieszkanie w niczym nie przypominało już domu.

- No chodźcie już ! -ponaglała pod nosem zniecierpliwiona Jinny , kiedy cała rodzina zebrała się w kuchni , by napić się przed wyjazdem herbaty.

Ona sama nie miała ochoty zostawać tu ani chwili dłużej . Nie mogła znieść dojmującego poczucia , że chwilowo nigdzie nie przynależy. Gdyby teraz nadszedł koniec świata , myślała , zakończylibyśmy żywot jako bezdomni. Nie jestem już Jinny Manders , która tu mieszkała , ale wciąż jeszcze nie wiem , kim się niedługo stanę.

- No chodźcie już ! - ponagliła ponownie , tym razem trochę głośniej. Ojciec skarcił ją wzrokiem, a Petra zaczęła sączyć swoją herbatę jeszcze wolniej niż do tej pory.

W końcu podniósł się kierowca furgonetki.

- Drodzy państwo , pora jechać - stwierdził . - Przed nami kawał drogi.

Pan Manders miał jechać razem z nim furgonetki  , żeby dopilnować rozładowania mebli w Finmory , a następnie wrócić na noc do Inverburga , gdzie zgodnie z planem pani Manders miała zatrzymać się z dziećmi na noc w hotelu Gordon. Następnego ranka cała rodzina miała wyruszyć do Finmory.

Mike i Jinny pomachali jeszcze na ulicy ojcu na pożegnanie , po czym wbiegli z powrotem na górę , gdzie mama i Petra kończyły pakować torby podróżne. 

- Już czuję te koty - narzekała Petra.

Mike zaproponował , żeby zatkał sobie nos spinaczem do bielizny , ale zabrał koszyk z kociakami i wyniósł go na tylne siedzenie samochodu. Pani Manders nie była zachwycona , kiedy je znalazła ubiegłego wieczoru. Wolał nie ryzykować , że przyjdzie jej do głowy oddać je z powrotem do sklepu , zanim wyruszą w drogę .

- Pomyślmy , czy o niczym nie zapomnieliśmy - powiedziała pani Manders , przystając jeszcze w drzwiach.

- Mamy wszystko , absolutnie wszystko - zapewniła ją Jinny .

- Nie popędzaj mnie - upomniała ja matka . - Nie mam  ochoty wracać się później z drogi.

Mike obiegł raz jeszcze puste pokoje.

- Nie ostała się nawet pchła ! - zameldował.

-No dobrze. W takim razie w drogę! - stwierdziła pani Manders i zatrzasnęły drzwi.

Wcisnęli jeszcze swoje torby do przeładowanego bagażnika i zapakowali się do samochodu.

Petra usiadła z przodu , a Jinny i Mike z kociętami z tyłu. Gdy pani Manders przekręciła kluczyk w stacyjce , Jinny raz jeszcze spojrzała w górę w ciemne okna bez zasłon. Przez chwilę wydawało jej się ,że poruszył się tam jakiś cień. Może to ja sama , pomyślała . Patrzę  , jak odjeżdżamy .

Odwróciła się i spojrzała prosto przed przednią szybę. Kierunek północ , Szkocja !

Przyjechali przez centrum miasta  ,w którym znali każdy kąt , między rzędami podniszczonych kamienic  z czerwonej cegły , a późnej przez zadbane uliczki n a przedmieściach Stopton.

Wreszcie pani Manders wjechała na autostradę . Mknęli środkowym pasem , ze stała prędkością .

********

MIŁEGO CZYTANIA 

- madzik413

"Na ratunek Shanti "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz