Rozdział 1 cześć 3

28 3 0
                                    

Pozwijane do połowy tubki farby , nowiutkie akwarele , metalową puszkę po cukierkach od kaszlu wypełnioną kawałkiemi kredek świecowych oraz pędzle z grubym włosiem.
Napluta na pobrudzaną farbami paletę , zwilżyła pędzel i wypróbowała uzyskać kolor na brzegu kartki.

-Nie będziesz chyba teraz malować ? - zapytał Mike .

Zamknął książkę i wyciągnąć się na łóżku , uważnie obserwując siostrę.

- Oczywiście , że nie - odparła Jinny. -Muszę się spakować.

Zabrała się segregowanie swoich prac i przyborów do malowania.
Na rysunkach Jinny uwieczniała wszystkie zwierzęta , jakie udawało jej się znaleźć w mieście.
Większość jej prac przedstawiała konie. Były tam kucyki zaprzęgnięte do wozów , które wciąż jeszcze można było zobaczyć na ulicach miasta.
Niektóre dobrze odżywione i zadbane , inne wychudzone i z zaropiałymi oczami.
Były też konie policyjne , które zawsze wydawały się Jinny po prostu częścią wyposażenia policjanta. Kiedyś całą rodziną wracali skądś późno w niedzielny wieczór i widzieli młodego policjanta , który galopował pustą ulicą na czarnym wierzchowcu , ciągnąc ze sobą gniadosza . Jinny spojrzała na rysunek przedstawiający dwa policyjne konie w galopie i młodego mężczyznę , a tle wysokie , ponure zabudowania.

Nie była to udana praca - ramiona mężczyzny narysowała zupełnie nie tak , jak trzeba - ale oba konie wygłądały jak żywe , jakby w końcu pozwolono im być sobą , a tylko pokrytym sierścią policyjnym środkiem lokomocji.

Większość prac , na których pojawiali się ludzie , przedstawiała uczniów szkółki jeździeckiej majora Younga. Godzinna jazda kosztowała dwa funty . Od czasu do czasu Jinny udawało się odłożyć wystarczającą kwotę z pieniędzy , które dostawała z okazji urodzin i świąt Bożego Narodzenia. Major Young zawsze krzywił się na jej nieodpowiedni strój i umieszczał ją na wybiegu znajdującym się jak najdalej , na uboczu , gdzie z dala od świadków mogła do upojenia jeździć na krępym kasztanku.

-Nie wracaj tu , dopóki nie będziesz odpowiednio ubrana - dogadywał jej zawsze na zakończenie .

Jednak Jinny mogła sobie pozwolić na wykupienie jazdy tak rzadko , że major z reguły przy kolejnej okazji już jej nie pamiętał.
Jinny przekartkowała szkice przedstawiające uczniów szkółki jeździeckiej w strojach do konnej jazdy.
Widniały na nich pulchne , przestraszone dziwczynki , ściskające kurczowo wodze w odzianych w rękawiczki dłoniach , znudzeni chłopcy , gawędzące ze sobą damy , które wygladały tak , jakby marzyły o tym, by czym prędzej powrócić do swojego szydełkowania; wyniosła dziewczyna , która w stajni u majora trzymała swojego konia do skoków przed przeszkody .

Miasto nie jest dobrym miejscem dla koni , myślała Jinny. Ale Finmory to zupełnie co innego.
Po raz kolejny tego dnia zdała sobie sprawę , że jutro opuści Stopton na zawsze i że to wszystko dzieje się naprawdę , a nie tylko we śnie. Czekało na nią morze , góry i własny kucyk , na którym będzie mogła jeździć do woli .

- Wszystko potoczyło sie w ekspresowym tempie , co nie ? - zagadnęła brata.

Mike podniósł do góry rękę i wystawił dwa palce i kciuk. Miał dziewięć lat , brązowe włosy i kręcone włosy jak Petra , ale od zawsze był świetnym kompanem.

-Najpierw umarła babcia - powiedział i zgiął pierwszy palec.

Babcia Manders miała osiemdziesiąt dziewięć lat i na starość zrobiła się tak mała jak Jinny. Przez jej cienkie , siwe włosy prześwitywała różowa skóra.
Nosiła wysokie , koronkowe kołnierzyki , które podkreślały pomarszczoną szyję w kolorze pergaminu, oraz ogromne pierścionki na cienkich , długich palcach .
Miszkała z niejaką panną Simpson w starym domu pełnych olejnych obrazów i myszy .

Umarła cicho i spokojnie we śnie.

***********************************

Hejka

Sorki że tak krótko ale nie miałam czasu wieczorem pojawi się dalsza części 3

Miłego dnia :

~magda

"Na ratunek Shanti "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz