2. Brooklyn

3.2K 283 6
                                    



2021 r.

Zatrąbiłam po raz kolejny, stojąc na krawężniku przed budynkiem, w którym prawdopodobnie znajdowała się moja młodsza siostra – Sierra. Problem z Sierrą polegał na tym, że człowiek nigdy nie potrafił przewidzieć czym tym razem mogła zaskoczyć. Była jak cholerna bomba, która w każdej chwili mogła wybuchnąć i pochłonąć wszystko na swojej drodze. Czasami jej tego zazdrościłam. Ja nigdy tak naprawdę nie zdobyłam się na odwagę, żeby się zbuntować. Wpasowałam się idealnie w układ, który narzucili mi rodzice. Zrobiłam to tylko raz, wpuszczając w środku nocy do mojego pokoju chłopaka, który nigdy nie powinien się znaleźć ani tam, ani w moim sercu. Na szczęście potrafiłam uczyć się na błędach.

Potarłam mimowolnie srebrną bransoletkę na nadgarstku, trąbiąc po raz kolejny. Zdecydowanie kończyła mi się dzisiaj cierpliwość. Byłam chodzącym kłębkiem nerwów. Zmiana studiów, która do tej pory wydawała mi się idealnym pomysłem, teraz nieco traciła na perfekcyjności. Pocieszałam się jedynie tym, że na Uniwersytecie Bostońskim znałam choć jedną osobę – moją przyjaciółkę z liceum Palmer.

Sierra po tym, jak usłyszała, że miałam zamiar jednak przenieść się na ostatni rok nauki na Uniwersytet Bostoński, stwierdziła, że i ona przeniesie się do Bostonu i również spakowała walizki. Ani matka, ani ojciec nie byli zbyt zadowoleni z tego obrotu spraw. Sierra nie miała zamiaru wracać na studia po tym, jak wdała się w płomienny romans ze swoim wykładowcą. Doszła do wniosku, że poradzi sobie bez nich. Cóż, zapewne tak miało być, skoro nadal miała fundusz powierniczy. I tak byłam pełna podziwu, że spędziła na studiach niemal cały semestr.

Zatrąbiłam po raz kolejny. Sierra wczorajszego wieczora napisała mi jedynie smsa z adresem, spod którego miałam ją odebrać, żeby podrzucić ją na nieszczęsną kolację z ojcem i Quinn. Na samą myśl zbierało mi się na wymioty. Dwie godziny udawania i uprzejmych uśmiechów było ponad moje siły. Nerwowo zaczęłam skubać pomalowane na beżowo paznokcie.

W końcu ciężkie drzwi się otworzyły, a na chodnik niemal wypadła moja siostra. Pokręciłam głową z politowaniem na co wyciągnęła w górę rękę i pokazała mi środkowy palec. Wyglądała jak tania dziwka. Miała na tyłku skórzaną, opiętą spódniczkę, która ledwo zakrywała jej tyłek, do tego brązowe botki do połowy ud i bluzkę z czarnej siateczki, spod której prześwitywał czerwony stanik. Kiedyś byłyśmy do siebie podobne niemal jak bliźniaczki. Obie odziedziczyłyśmy urodę po matce. Ludzie często nas mylili, a potem Sierra ufarbowała końcówki blond włosów na odblaskowy błękit i zaczęła nosić mocny makijaż. Od dwóch lat nie widziałam jej bez tej krwistoczerwonej szminki. Dzisiejszy strój był typową prowokacją w stylu Sierry Ward.

Wskoczyła do samochodu, odgarniając jednocześnie włosy za plecy. Posłała mi swój firmowy, kpiący uśmiech i strzeliła balona z gumy. Wywróciłam wymownie oczami, wiedząc, że starała mi się grać na nerwach. Taka już właśnie była Sierra. Robiła wszystko, żeby doprowadzić człowieka do granicy. Naciskała na wszystkie guziki i czekała na wybuch. A potem zakładała na nos okulary przeciwsłoneczne i cieszyła się pokazem.

– Ojciec nie będzie zachwycony – powiedziałam w końcu, kiedy zaczęła majstrować przy stacji w radio. Z głośników poleciało ostre brzmienie gitary elektrycznej, do której zaraz potem dołączyła perkusja. Nienawidziłam dźwięku gitary. Przywodził na myśl zbyt dużo wspomnieć. Zbyt dużo razy siedziałam na potarganej skórzanej kanapie w garażu Milesa Daytona, wpatrując się w zwinne wytatuowane palce chłopaka, o którym starałam się nie myśleć.

– Cóż, ojciec musi się zadowolić jedną idealną córką – rzuciła z przekąsem Sierra, rozsiadając się wygodniej na siedzeniu pasażera. – Myślisz, że jak będę grzeczna to też kupi mi takie autko? – zapytała, dotykając z czułością skórzanej tapicerki. Jej paznokcie miały neonowo zielony kolor.

DZIEWCZYNA CALEBA (ZOSTANIE WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz