Część II

104 14 10
                                    

Jaehwan siedział rozłożony w butach na wielkim fotelu i zapychał się preclami. 'Koniec diety', rechotał do siebie, przeglądając programy w TV. Koniec treningów, wczesnego wstawania, dzielenia dormu, a co najważniejsze, łazienki. No, przynajmniej na jakiś czas. 

Dobiegało południe, słońce grzało coraz mocniej. Ken bezpiecznie odłożył miłość swojego życia - precle - na stolik obok fotela, odsunął firany i wyszedł z apartamentu na wielki balkon. Rozprzestrzeniał się z niego widok na resztę bogatej części Seulu i wzgórza w oddali. Apartament znajdował się na ostatnim piętrze dwudziestopiętrowego wieżowca. Oprócz delikatnego szumu samochodów z dołu i pobliskiej drogi szybkiego ruchu, od czasu do czasu można było usłyszeć odgłosy karetek lub policji. Ken poczuł łagodny, ale chłodny wiatr. Faktycznie - ostatnio miła pani pogodynka zalecała korzystanie z ciepłej pogody przed jej gwałtownym załamaniem. 

Drobna osoba Jaehwana zazwyczaj wolała spędzać swój czas wolny na oglądaniu śmiesznych programów rozrywkowych, próbowaniu nowych rodzajów przekąsek, głośnym śpiewaniu pod prysznicem i dbaniu o swoje rośliny, których pełno było w jego mieszkaniu. Co prawda, nie komponowały się one najlepiej w połączeniu z głośnymi kolorami staromodnych firan i foteli obok nowoczesnego wystroju kuchni. Nie zdążył go jeszcze jednak odwiedzić Hakyeon, by go o tym łagodnie poinformować, gdyż apartament został dopiero co nabyty przez Jaehwana na początku tego miesiąca i nie miał na razie głowy, by zatrudnić kogoś odpowiedzialnego za profesjonalne urządzanie wnętrz.

 Nie leżał w polu zainteresowań Kena intensywny work out, w przeciwieństwie do jego dongsaenga, który w innej części miasta od rana wyciskał siódme poty w domowej siłowni. Dla Wonshika, bo o nim mowa, nie ważne było, czy zbliżał się powrót VIXX, czy był to środek promocji, czy czas odpoczynku - nie można było odpuścić ani jednego dnia.  

Południe zastało Raviego w siłowni, gdy ten uznał, że na dziś wystarczy. Pozbierał ręcznik, wodę i udał się schodami do góry. Na piętrze czekał jego pies - Eongdongie, na nieco znoszonym, przymałym kocyku w kolorze pasteloróżowym. Eongdongie skradł serce Wonshika, odkąd pojawił się w jego życiu i był dla niego, nie licząc może rodziny, najważniejszy - niczym precle dla Jaehwana. 

 - Eongdongie, byliśmy już dziś na spacerze. Idę brać prysznic - Ravi minął psa, kierując się do łazienki. - Nie patrz tak na mnie!

 Buldog odprowadził go wzrokiem, prezentując właścicielowi smutną minę. Były to jednak tylko pozory - nadmiar fałdki tłuszczowej w okolicach pyszczka sprawia, że buldogi francuskie mają naturalnie niezadowolony wyraz twarzy. Eongdongie w rzeczywistości nie był smutny. Był śpiący. Rozłożył się i zasnął, nasłuchując szumu wody spod prysznica.

Hyuk i nieszczęsna stacja benzynowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz