Rozdział II

11 0 0
                                    

Dookoła biegały wesołe dzieci, najwyraźniej cieszyły się, że idą do Hogwartu, przez chwilę nawet chciałam być jak one, beztrosko się cieszyć, ale to niemożliwe. Ja jestem inna. Jestem jak oni, moi rodzice. Jestem potworem.

-Hera, chodź za mną tam stoją Malfoy'owie. Poznasz ich..- powiedział moja matka widocznie zażenowana.

-Emm..No dobrze, niech będzie.

Po chwili stałam już przed trój osobową rodziną. Poważna kobieta odezwała się do mnie.

-Oh..Panienka Riddle. Bardzo miło mi panienkę poznać. Kłaniam się. Jestem, Narcyza Malfoy, to mój mąż. - powiedziała wskazując na mężczyznę stojącego obok niej.- Lucjusz, a to syn Dracon.

-Taa okej.

-Cześć Heroino, będziemy razem chodzić do Hogwartu.- powiedział z entuzjazmem młodzieniec.

-Ale super!- odrzekłam sztucznie,a mama widząc, że mam ich dość szybko krzyknęła:

-Mam z moją córką wiele spraw do załatwienia i nie mamy ochoty z wami rozmawiać.

-Oczywiście.- tym razem odezwał się starszy mężczyzna.

Ale my z matką już odeszłyśmy.

-Dasz wiarę, że ci idioci są czystej krwi?!

-Że co?! Oni?! To żałośni poddani stworzeni do pomiatania! Nie mam zamiaru się z nimi zadawać!

-Tak, doskonale Cię rozumiem.-zaczęła się śmiać.

-Matko, tutaj jest sklep z różdżkami ja już pójdę, a ty spotkaj się z innymi.

-To bardzo dobry pomysł. Uważaj tam na siebie i staraj się nikogo na razie nie zabić. Wiesz dobrze, że jesteś niemalże tak sławna jak Harry Potter. Wszyscy myślą, że ja i ojciec nie żyjemy, a ciebie wychowują mugole. Nie wydaj nas. Oczywiście używania zaklęć Ci nie zabronię. Idę już, Dołohow i Yaxley już czekają.

-Dobrze.

Po rozmowie z matką weszłam do środka małego sklepiku a przede mną pojawił się siwy mężczyzna, który pomógł mi wybrać różdżkę. Jest to 12 i pół cala, cis, kieł bazyliszka, najpotężniejsza moc. Po zapłaceniu zdziwionemu Olivanderowi za różdżkę wyszłam po szaty. Tam spotkałam Malfoya.

-O, miło znów Cię widzieć.- powiedział.

-Ta, ciebie nie.- dodałam ciszej.

-Jak myślisz gdzie trafisz w Hogwarcie? Ja na pewno do Slytherinu.- zapewniał.

-Świetnie. Ja na pewno tam gdzie przydzieli mnie tiara.- tak bardzo ni chciałam z nim rozmawiać.

-Nie musisz być dla mnie taka niemiła, wiem, że jestem dla ciebie tylko sługą ale może jest szansa abyśmy się choć trochę polubili. Może usiądziesz ze mną w przedziale w Hogwart Expres?

-Nie wiem. Nie sądzę. Pomyślę nad tym.

Zawiedziony chłopak zapłacił za szaty i wyszedł, ja po chwili uczyniłam to samo i poszłam po książki, a gdy skończyłam ujrzałam sklep z miotłami i sprzętem do Quidditcha.

-Witam, poproszę najnowszego Nimbusa 2000.

-Nigdy Cię tu nie widziałam dziewczynko. Nie jesteś na pierwszym roku? Pierwszoroczni nie mogą..

-Imperio.- szepnęłam niezauważalnie.

-Tę miotłę panienka chcę?

-Tak.

-Proszę bardzo. Zestaw miotlarski gratis.

Dopiero teraz zorientowałam się, że nie mam różdżki w ręce, ale z mojej dłoni błyskało delikatnie jasno niebieskie światło. Zdziwiona zaprzestałam. Następnie weszłam do jakiegoś baru i od razu ujrzałam znajomych mi śmierciożerców, oczywiście w przebraniu. Zapytałam ich czy to, że czaruję bez różdżki to normalne, na co dowiedziałam się, że mogę też mówić w mowie węży. Moja matka nie miała nic przeciwko mej nowej miotle. Znajomi dopili Ognistą Whiskey i wszyscy wrócili do swych domów. Ja z Bellą także. W progu przywitał nas mój ojciec.

-Oo..Moje ukochane kobiety. Brakowało mi was.-powiedział.

-Haha..Nie uwierzysz! Nasza córka zaczarowała sprzedawce mioteł bez różdżki!

-Tak długo na to czekałem. Musisz mieć jakąś większą moc.

-Mimo wszystko jutro jest 1 września! Musisz się przygotować pomogę Ci po obiedzie.

Po tych słowach zasiedliśmy przy długim, czarnym stole i zaczęliśmy spożywać posiłek. Nie trwało to długo. A gdy skończyłam wyszłam z matką na górę tak jak obiecała.

-Spakujmy pierwsze książki.- powiedziała i tak się też stało.-Teraz szaty.-kolejne rzeczy po kolei trafiały do kufra.-Nie zapomnij sowy!-a kiedy wszystko było już spakowane Bellatrix usiadła ze mną na łóżku i zaczęła rozmawiać.

-Wiesz, że jesteś naszą jedyną córką uważaj na siebie w Hogwarcie. Nie zadawaj się z Gryfonami, ani z dyrektorem szkoły. To podły facet. Zaklęć niewybaczalnych używaj tylko bez świadków. Jutro będziemy tam z ojcem. Ja jako Silvia, a on jako Mark, nasz służący. Ucz się dobrze. Masz być najlepsza! Nie toleruj szlam. A Malfoyem możesz pomiatać ile chcesz. Masz być tam królową. Pokaż czyim dzieckiem jesteś! Jestem z Ciebie taka dumna!- powiedziała czule.

-Dziękuję Ci mamo.- odrzekłam po czym ta wyszła, a ja wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać w łóżku w Lestrange Riddle Manor. Moim domu.


Po mamusiWhere stories live. Discover now