Bakugo
Postanowiłem wyjść na spacer. Tak po prostu, żeby pooddychać tym cholernym, świeżym powietrzem. Oczywiście cichy wieczór zakłóciły mi odgłosy bójki w jakimś zaułku. Nogi poniosły mnie same. Cholera, po co ja się tam pakowałem? To pewnie przez Deku i to jego głupie gadanie o superbohaterach. Wyszedłem zza zakrętu i zobaczyłem trzech facetów kopiących innego, leżącego na ziemi.
- M-mówię wam nie mam... żadnej kasy! - krzyczał czerwonowłosy zasłaniając głowę rękami.
- Wszyscy tak mówią, a potem wyskakują nagle z tej kasy co jej nie mają. - warknął najgrubszy szczerząc się jak debil. - No, wyskakuj, to mniej siniaków będzie rudzielcu.
- Ej, wy, śmiecie! - krzyknąłem, powoli podchodząc do nich. - Tacy słabi jesteście, że we trzech bijecie jednego?
- Nie wpieprzaj się w nie swoje sprawy! - znowu odezwał się grubas plując na wszystkie strony. - Bo skończysz ja ten tutaj!
- Chciałbyś świniaku. - mruknąłem, na co tłuścioch zaczął biec w moją stronę.
Zatrzymałem się i czekałem na odpowiedni moment, gdy będzie w zasięgu ręki. Zamachnąłem się i uderzyłem go prosto w nos, po czym chwyciłem jego ramiona i z całej siły kopnąłem mu w jajca. Jak dobrze że ubrałem glany.
Następnych dwóch stało i się zastanawiało, czy napewno ryzykować. Najwyraźniej nie zastanowili się dobrze, bo jeden już leciał w moją stronę. Podciąłem mu nogę i wylądował na twarzy. Gdy odwrócił się, żeby wstać jego również skopałem po jajach. Trzeci stał jak wryty, podszedłem do niego, ale po chwili się zerwał i uciekł razem z obolałymi kumplami.
- Dzięki. - usłyszałem za sobą. - Dałbym sobie radę, gdyby nie fakt, że mnie zaszli od tyłu i przyjebali w głowę... Chuje jedne...
- Kurwa, jeszcze od tyłu zachodzą. - powiedziałem wkurwiony. - śmiecie.
Pomogłem mu wstać i już miałem sobie iść, gdy nagle stanął przede mną.
- Jestem Kirishima Eijiro. - powiedział z błyszczącymi oczami.
- Bakugo, muszę już iść, Katsuki - powiedziałem i go wyminąłem.
- Eee... no okej... Ale podasz mi swój numer? - nadal szedł za mną co mnie zaczeło wkurwiać.
- Nie.
- No ale pomogłeś mi no i chciałem ci jakoś podziękować! Kupię ci obiad! Z dużym deserem!
Zwolniłem trochę kroku. Obiad brzmiał kusząco, chciaż w towarzystwie takiego irytującego typa... Spojrzałem na niego, uśmiechał się, jego zęby... Wyglądały jakby ukradł szczękę rekinowi. Czyli jest na tyle dziwny żeby odjebać coś takiego z zębami. No i jeszcze gęba mu się nie zamyka... No ale darmowy obiad z deserem piechotą nie chodzi.
Westchnąłem. Jeden obiad i jeśli facet mi nie da spokoju, to zaciągnę go z powrotem do tej uliczki i spiorę.
- Dobra, dawaj ten telefon, wpiszę się. - warknąłem. - jeden obiad leszczu. Potem dasz mi spokój.
- Dobra! Dzięki Bakugo, zajebisty z ciebie facet!
- Ta, ta, możesz już się odjebać? Chcę iść już do chaty.
- Też muszę iść, to cześć. Napiszę do Ciebie, gdy będę miał kasę na obiad. - pobiegł w drugą stronę i po chwili się odwrócił. - Trzymaj się stary!
- Dziwak.
Kopnąłem puszkę przed sobą i powolnym krokiem skierowałem się do domu. Włożyłem ręce do kieszeni i w jednej coś znalazłem. Wyciągnąłem, jak się okazało, kanapkę z szynką. No tak, ojciec mi ją wcisnął podejrzewając, że szybko nie wrócę. Rozejrzałem się dookoła. Głodny nie byłem a żarcia marnować nie będę. Zobaczyłem kota leżącego pod jednym płotem. Gdy podszedłem zorientowałem się, że to osiedlowa przybłęda. Jego białe futro było brudne i wyliniałe oraz wszędzie miał pełno blizn i świeżych ran. Przykucłem przy nim, o dziwo nie uciekł a widząc jedzenie nawet podszedł trochę do mnie. Koty to chyba jedyne stworzenia, które mnie nie denerwowały. Cały dzień spały, czasem pomiałczały o jedzenie, swoje sprawy załatwiały same i nie trzeba było ich wyprowadzić. Zwierzę idealne.
Kociak patrzył to na mnie to na kanapkę wymownym wzrokiem. Urwałem kawałek i mu podrzuciłem. Szybko go pochłonął i podszedł bliżej trącając mnie łapą. Dawałem mu kolejne kawałki w między czasie głaszcząc go po głowie. Gdy skończyło mi się jedzenie, wstałem i chciałem odejść, ale futrzak szedł za mną miałcząc.
- Błagam cię, nie zachowuj się jak ten przyjeb co mu numer dałem. - burknąłem a kot ocierał się o moje nogi przez co prawie się wywróciłem. Zatrzymałem się a on zaczął mnie drapać po spodniach. Nagle zaczął się po nich wspinać jakbym był jakimś pierdolonym drzewem. - Ej, co ty odpierdalasz?
Po chwili kot znalazł się w moim kapturze i ocierał się o moja głowę.
Ruszyłem dalej. Moi starzy będą musieli przywitać nowe dziecko w domu.Dzień dobry wieczór cześć i czołem!
Wow, w końcu coś publikuje
Wow, to fanfiki a tak się zapierałam, że żadnego nie napiszę
Wow, Kiribaku
Wow, przestań z tym wow
A więc, o to krótki początek. I jak się podoba?
Z góry mówię, że naprawdę nie chcę robić typowego Bakugo z fanfika, czyli takiego, który każde zdanie zaczyna od "ja pierdole" lub "fuck you". A jako przecinki stosuje kurwy (serio, przeczytałam chyba tylko 2 fanfiki, gdzie tego nie robił, a przeczytałam wszystko na polskim i angielskim wattpadzie xD).
Jest to dla mnie po prostu bez sensu. W prawdziwym życiu by to nie przeszło, bo w końcu 1. Skończyłyby mu się wyzwiska (xD) 2. Za znieważanie kogoś jest jakaś tam kara (tak czytam kodeks karny gdy się nudzę), więc miałby przesrane w życiu. I poza tym kto lubi człowieka który klnie jakby innych słów nie znał? To wkurwia (Wow w tym momencie wykazałaś się tworzeniem argumentów jak mało kto. Brawo Ameba)
Jeszcze tak krótko. Mam nadzieję, że się podobało i jeżeli macie jakieś zastrzeżenia - piszcie a ja postaram się zwracać na to uwagę ^^
Dziękuje za uwagę i mam nadzieję, że przeczytacie następną cześć.
Do przeczytania ❤
CZYTASZ
Zostaw Mnie W Spokoju | bnha kiribaku
FanfictionBakugo Katsuki, zupełnie przez przypadek, ratuje nieznanego mu chłopaka, który... nie chce dać mu świętego spokoju. Groźby oraz wyzwiska nie odstraszają Kirishimy, wręcz zachęcają go do podjęcia wyzwania, jakim jest zmiękczenie serca blondyna. Czy...