Prolog

992 86 22
                                    

Bakugo

Postanowiłem wyjść na spacer. Tak po prostu,  żeby pooddychać tym cholernym, świeżym powietrzem. Oczywiście cichy wieczór zakłóciły mi odgłosy bójki w jakimś zaułku. Nogi poniosły mnie same. Cholera, po co ja się tam pakowałem? To pewnie przez Deku i to jego głupie gadanie o superbohaterach. Wyszedłem zza zakrętu i zobaczyłem trzech facetów kopiących innego,  leżącego na ziemi.
   - M-mówię wam nie mam... żadnej kasy! - krzyczał czerwonowłosy zasłaniając głowę rękami.
   - Wszyscy tak mówią, a potem wyskakują nagle z tej kasy co jej nie mają. - warknął najgrubszy szczerząc się jak debil. - No, wyskakuj, to mniej siniaków będzie rudzielcu.
 

- Ej, wy, śmiecie! - krzyknąłem, powoli podchodząc do nich. - Tacy słabi jesteście, że we trzech bijecie jednego?
   - Nie wpieprzaj się w nie swoje sprawy! - znowu odezwał się grubas plując na wszystkie strony. - Bo skończysz ja ten tutaj!
   - Chciałbyś świniaku. - mruknąłem, na co tłuścioch zaczął biec w moją stronę.
Zatrzymałem się i czekałem na odpowiedni moment,  gdy będzie w zasięgu ręki. Zamachnąłem się i uderzyłem go prosto w nos, po czym chwyciłem jego ramiona i z całej siły kopnąłem mu w jajca. Jak dobrze że ubrałem glany.
Następnych dwóch stało i się zastanawiało, czy napewno ryzykować. Najwyraźniej nie zastanowili się dobrze, bo jeden już leciał w moją stronę. Podciąłem mu nogę i wylądował na twarzy. Gdy odwrócił się, żeby wstać jego również skopałem po jajach. Trzeci stał jak wryty, podszedłem do niego, ale po chwili się zerwał i uciekł razem z obolałymi kumplami.
   - Dzięki. - usłyszałem za sobą. - Dałbym sobie radę, gdyby nie fakt,  że mnie zaszli od tyłu i przyjebali w głowę... Chuje jedne...
   - Kurwa, jeszcze od tyłu zachodzą. - powiedziałem wkurwiony. - śmiecie.
Pomogłem mu wstać i już miałem sobie iść, gdy nagle stanął przede mną.
   - Jestem Kirishima Eijiro. - powiedział z błyszczącymi oczami.
   - Bakugo, muszę już iść, Katsuki - powiedziałem i go wyminąłem.
   - Eee... no okej... Ale podasz mi swój numer? - nadal szedł za mną co mnie zaczeło wkurwiać.
   - Nie.
   - No ale pomogłeś mi no i chciałem ci jakoś podziękować! Kupię ci obiad! Z dużym deserem!
Zwolniłem trochę kroku. Obiad brzmiał kusząco, chciaż w towarzystwie takiego irytującego typa... Spojrzałem na niego,  uśmiechał się, jego zęby... Wyglądały jakby ukradł szczękę rekinowi. Czyli jest na tyle dziwny żeby odjebać coś takiego z zębami. No i jeszcze gęba mu się nie zamyka... No ale darmowy obiad z deserem piechotą nie chodzi.
Westchnąłem. Jeden obiad i jeśli facet mi nie da spokoju, to zaciągnę go z powrotem do tej uliczki i spiorę.
   - Dobra, dawaj ten telefon, wpiszę się. - warknąłem. - jeden obiad leszczu. Potem dasz mi spokój.
   - Dobra! Dzięki Bakugo, zajebisty z ciebie facet!
   - Ta, ta, możesz już się odjebać? Chcę iść już do chaty.
   - Też muszę iść, to cześć. Napiszę do Ciebie, gdy będę miał kasę na obiad. - pobiegł w drugą stronę i po chwili się odwrócił. - Trzymaj się stary!
   - Dziwak.
Kopnąłem puszkę przed sobą i powolnym krokiem skierowałem się do domu. Włożyłem ręce do kieszeni i w jednej coś znalazłem. Wyciągnąłem, jak się okazało,  kanapkę z szynką. No tak, ojciec mi ją wcisnął podejrzewając, że szybko nie wrócę. Rozejrzałem się dookoła. Głodny nie byłem a żarcia marnować nie będę. Zobaczyłem kota leżącego pod jednym płotem. Gdy podszedłem zorientowałem się, że to osiedlowa przybłęda. Jego białe futro było brudne i wyliniałe oraz wszędzie miał pełno blizn i świeżych ran. Przykucłem przy nim, o dziwo nie uciekł a widząc jedzenie nawet podszedł trochę do mnie. Koty to chyba jedyne stworzenia, które mnie nie denerwowały. Cały dzień spały, czasem pomiałczały o jedzenie, swoje sprawy załatwiały same i nie trzeba było ich wyprowadzić. Zwierzę idealne.
Kociak patrzył to na mnie to na kanapkę wymownym wzrokiem. Urwałem kawałek i mu podrzuciłem. Szybko go pochłonął i podszedł bliżej trącając mnie łapą. Dawałem mu kolejne kawałki w między czasie głaszcząc go po głowie. Gdy skończyło mi się jedzenie, wstałem i chciałem odejść, ale futrzak szedł za mną miałcząc.
   - Błagam cię, nie zachowuj się jak ten przyjeb co mu numer dałem. - burknąłem a kot ocierał się o moje nogi przez co prawie się wywróciłem. Zatrzymałem się a on zaczął mnie drapać po spodniach. Nagle zaczął się po nich wspinać jakbym był jakimś pierdolonym drzewem. - Ej, co ty odpierdalasz?
Po chwili kot znalazł się w moim kapturze i ocierał się o moja głowę.
Ruszyłem dalej. Moi starzy będą musieli przywitać nowe dziecko w domu.

Dzień dobry wieczór cześć i czołem!
Wow, w końcu coś publikuje
Wow, to fanfiki a tak się zapierałam, że żadnego nie napiszę
Wow, Kiribaku
Wow, przestań z tym wow
A więc, o to krótki początek. I jak się podoba?
Z góry mówię, że naprawdę nie chcę robić typowego Bakugo z fanfika, czyli takiego, który każde zdanie zaczyna od "ja pierdole" lub "fuck you". A jako przecinki stosuje kurwy (serio, przeczytałam chyba tylko 2 fanfiki, gdzie tego nie robił, a przeczytałam wszystko na polskim i angielskim wattpadzie xD).
Jest to dla mnie po prostu bez sensu. W prawdziwym życiu by to nie przeszło, bo w końcu 1. Skończyłyby mu się wyzwiska (xD) 2. Za znieważanie kogoś jest jakaś tam kara  (tak czytam kodeks karny gdy się nudzę), więc miałby przesrane w życiu. I poza tym kto lubi człowieka który klnie jakby innych słów nie znał? To wkurwia (Wow w tym momencie wykazałaś się tworzeniem argumentów jak mało kto. Brawo Ameba)
Jeszcze tak krótko. Mam nadzieję,  że się podobało i jeżeli macie jakieś zastrzeżenia - piszcie a ja postaram się zwracać na to uwagę ^^
Dziękuje za uwagę i mam nadzieję, że przeczytacie następną cześć.
Do przeczytania ❤

Zostaw Mnie W Spokoju | bnha kiribaku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz