„Najdroższy Fryderyku,
Mnóstwo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Dwa miesiące? Trzy? Usycham z tęsknoty za tobą, przyjacielu!
Muszę Cię z najgłębszą rozpaczą poinformować, że profesor Abakanowicz zmarł. Tydzień temu odbył się pogrzeb. Ex-pani Abakanowicz, ośmieliła się pojawić pośród żałobników. Nie omieszkała zabrać ze sobą konkubenta.
Nasz drogi przyjaciel (nie będę szafować imionami i tak w jednej chwili domyślisz się o którym mowa) wreszcie się zdecydował i ukradł ten przeklęty obraz. Ciężko uwierzyć, że się na to zdobył, prawda? Ale żebyś go widziałbyś tamtej nocy, z tym zawiniątkiem pod pachą. Był dumny jak Napoleon, po zwycięstwie nad piątą koalicją. „Przełamałem granicę" oświadczył mi z pełną powagą, dysząc i sapiąc jak stary mors. Woda lała się z niego strumieniami, a jednak nigdy nie widziałem go bardziej dumnego. „Nigdy nie wierzyliście, że to zrobię, kiedy wam mówiłem... A teraz nawet ty, Franciszku, nie będziesz mógł już nigdy zaprzeczyć temu, że mam siłę." Odpowiedziałem mu, że nie będę nawet próbował. Uśmiechnął się wówczas dziwacznie i pewnie, pozbawiony całego swojego zwykłego niepokoju, rozparł się w fotelu. Drżącymi rękoma zapalił papierosa. „Mam jej więcej niż ty... Niż wy wszyscy." Nie odpowiedziałem mu na to. Ale miał rację. Musisz się ze mną zgodzić Fryderyku, jesteśmy tchórzami. Wstrętnymi, obmierzłymi, zasiedziałymi w swoim brudzie szczurami, które wolą chować się po kanałach zamiast realizować swoje obrzydliwe, śmierdzące fantazje. Spytałem, co chce zrobić dalej. „Wyjadę gdzieś" odrzekł nostalgicznie „Myślałem o Afryce. Zawsze chciałem tam pojechać". Stać go na to i bez obrazu, Abakanowicz zostawił każdemu z nas niewielką sumę w spadku. Tobie też. Zapytałem czy będzie się krył bez przerwy. Wzruszył ramionami „Taka jest cena siły" odpowiedział, by potem zacytować Abakanowicza „Wilków na naszym świecie jest niewiele. Przerażone jagniątka, z taką przewagą liczebną jak ta obecna, zamykają je, gdy zaczynają objawiać swoje prawdziwe możliwości". W pewnym sensie nawet się z nim zgadzam. Ale gdyby był sprytniejszy... cóż, rozumiesz.
Dziwne myśli przychodzą mi ostatnio do głowy... Aż wstyd wspominać. Opowiem Ci o nich, gdy wrócisz. W liście to nieodpowiednie.
Ach, bym był zapomniał najdroższy, miałem ci powiedzieć, że zaręczyłem się.
Twój najwierniejszy Franciszek"
Zwilżył śliną krawędzie koperty i zakleił ją. Poszedł na pocztę, z żalem wspominając utracone pół godziny, które poświęcił na wiadomość do Fryderyka. Pół godziny, które wyrwał światu. Pocieszał się jedynie myślą, że za dwa tygodnie, kiedy już otrzyma odpowiedź, będzie mógł znów potajemnie wykraść te trzydzieści minut bezlitosnej społeczności i istnieć w wymiarze należącym wyłącznie do nich. Wrzuciwszy kopertę do skrzynki, westchnął z żalem. Wracał do małego, ciasnego mieszkania, które mordowało go od wewnątrz. Do pięknej fizyczki, do której zobowiązał się dzwonić przynajmniej raz dziennie, teraz, kiedy wyjechała na konferencję. Do pracy doktoranckiej, która niecierpliwie oczekiwała dokończenia, do charytatywnych zajęć, które prowadził dla dzieci z rodzin nazbyt ubogich. I tej zgrai dziwacznych osobowości, w której nieobecność Fryderyka była najwyraźniejsza.
Wracał do wszystkiego, co powinno czynić jego życie sensownym.„Fryderyku!
Cieszę się, że Paryż spełnił twoje oczekiwania. Żałuję, że nie mogę zobaczyć choć jednego z twoich niewątpliwie genialnych recitali. Duszę bym poświęcił, by usłyszeć ostatni koncert Brahmsa. Będziesz musiał zagrać go specjalnie dla mnie, kiedy już wrócisz. O ile w ogóle będziesz chciał wracać.
CZYTASZ
Najdroższy Fryderyku
SpiritualKrótkie opowiadanie skonstruowane na bazie listów odnalezionych w kaplicy Parafii Imienia Jezusa w Grudziądzu (kościół polskokatolicki) na ulicy Kazimierza Pułaskiego 3/5. Dach kaplicy uległ zawaleniu w ostatnią sobotę (19.05.18). Prawdopodobną przy...