Iron

404 39 8
                                    

- Natasha - powiedział wręcz drażniąco opanowanym tonem Steve Rogers, powoli przedzierając się przez tumany czarnego dymu, teraz leniwie ustępujące lekkim powiewom świeżego powietrza z zewnątrz. - Proszę...

Kobieta zadrżała z wściekłości. A może był to jeden z tych odruchów strachu, których tak niewiele w życiu doświadczała. Przynajmniej dotychczas. Jednak jej uważny wzrok ani na sekundę nie oderwał się od uwieszonego na szyi przyjaciela mężczyzny. Przydługie włosy smętnie okalały mu zakrwawioną twarz o smutnym, a jednocześnie wyjątkowo czujnym spojrzeniu. Kapitan Ameryka był w równie opłakanym stanie. Poobijany i poraniony, ledwo trzymał ich ciężar na lekko uginających się nogach.

- Po co go tu sprowadziłeś? - wyszeptała Natasha, nie odrywając wzroku od metalowego ramienia Zimowego Żołnierza, jakby przygotowana na jakikolwiek, najmniejszy nawet ruch z jego strony.

- Potrzebujemy azylu - wysapał Rogers, z nadzieją spoglądając na kobietę. - Proszę, Tash. Nie miałem innych opcji, a musimy dojść do siebie.

Czarna Wdowa zmarszczyła brwi. Wyraz jej twarzy nie wyrażał niczego, poza nieufnością.

- Nie mogę mu pomóc - sapnęła, spoglądając na Zimowego Żołnierza z mieszanką odrazy i przerażenia malującą się na twarzy. Nie umiała się powstrzymać. Sama była na skraju wycieńczenia - nie tyle co fizycznego, a psychicznego. - Nie mogę, Steve...

- Nat, Bucky jest stabilny. Potrzebujemy tylko kilku dni - próbował uspokoić ją Kapitan, jednak wyraz twarzy rudowłosej nie zmienił się.

Cała trójka stała przez chwilę w bezruchu i absolutnej ciszy, przerywanej jedynie odgłosami skrzypiącej blachy zmasakrowanego quinjet'a i wolno dogasających na mrozie płomieni. Steve uparcie wpatrywał się w twarz przyjaciółki, poniekąd oczekując decyzji, ale też starając się dodać jej otuchy swoim ciepłym spojrzeniem. Po kilku dłużących się w nieskończoność minutach Natasha westchnęła cicho i zadrżała mimowolnie. Znowu nie z zimna. Raczej ze strachu. Oplotła się ramionami i zrezygnowana spojrzała na Rogers'a.

- Nie mogę cię wyrzucić, Steve. Ten dom jest jedynie moim więzieniem - przyznała smutno, aż rozluźniła nieco własną postawę, powoli obróciła się i skierowała na powrót do sypialni, w której uprzednio się obudziła. Ostatecznie zamknęła za sobą drzwi, padła na łóżko i psychicznie wyczerpana przeżyciami ostatnich kilku dni zapadła w głęboki sen.

- Jeshche raz - zabrzmiał szorstki głos, a jego cierpki ton jeszcze kilka sekund odbijał się po opustoszałym pomieszczeniu. Dopóki nie zastąpił go inny dźwięk. Przerażający krzyk. Rozrywające serce błaganie o litość.

- Net, net! Ja proshu tebya, net!!! - padało raz za razem, przerywane jedynie świstami grubego, ręcznie plecionego bicza z wiązanych gdzieniegdzie rzemieni.

W pewnym momencie, na jednej ze ścian, która kiedyś mogła być biała, lecz teraz pokrywała ją warstwa brudu i kurzu, pojawiły się świeże odpryski ciemnoczerwonej mazi. Powietrze przeszył kolejny przeraźliwy skowyt.

- Dostatochno? - spytał kolejny zimny głos. Tym razem jego właściciel zbliżył się do ledwo trzymającej się na nogach, ostatkiem sił opierającej się o ścianę młodej dziewczyny o ognistych włosach. Bez ceregieli sięgnął po jej gruby warkocz luźno przerzucony przez ramię i pociągnął w tył, tak by zmusić jego właścicielkę do spojrzenia sobie w twarz. - Otvet' mne!

Rudowłosa rzuciła mu harde spojrzenie, jednak osłabione ciało zdecydowanie odmawiało jej posłuszeństwa. Jej kolana mimowolnie nieco się ugięły, a mężczyzna odepchnął ją tylko od siebie spluwając w twarz. Dziewczyna powoli osunęła się po ścianie na podłogę, zostawiając po sobie krwawe rozmazy, jednocześnie próbując osłonić nagie ciało przed surowymi spojrzeniami pełnymi dezaprobaty.

- Slabaya ta suka - padł, tym razem kobiecy głos, a zaraz po nim skulona na podłodze ofiara zarobiła mocne kopnięcie w żebra. Tuż za nim po surowym pokoju rozniosła się fala pogardliwych śmiechów. - Vadim, ona tvoya!

Po tym całe towarzystwo, oprócz jednego z niższych rangą mężczyzn w skromnym umundurowaniu, opuściło celę. Rudowłosa nie była się jednak w stanie ruszyć z miejsca. Jak przez mgłę, widziała zbliżającego się w jej kierunku strażnika. Jak z oddali, słyszała jego ciężkie kroki. Czuła się jak w transie, w którym kompletnie straciła panowanie nad własnym ciałem.

Kolejną rzeczą, którą pamiętała była zimna posadzka, na której wylądowały jej ubiczowane plecy, oraz brutalnie wtaczający się w jej nozdrza obrzydliwy zapach potu potwora, który się na nią rzucił.

- Nie!!! - wyrwało się z ust Natashy, kiedy w końcu udało jej się wyrwać z koszmaru. Siedziała na łóżku w opustoszałej sypialni, a po jej czole spływały stróżki zimnego potu. Nie zmieniając pozycji przymknęła oczy i powoli policzyła do dziesięciu, jednocześnie próbując uspokoić oddech.

To tylko sen, głupia! To już było.

Kobieta spojrzała na ciemność za oknem. Nie wiedziała jak długo spała, ale była obolała i spragniona. Powoli stoczyła się z łóżka. Nie zapalała świateł. Ciemność ją uspokajała. Na bosaka wyszła z przytulnego pomieszczenia i skierowała się do części dziennej domu. Już od progu widziała, że w kominku płonie ogień, a tuż przed nim siedzi zamyślony Steve Rogers. Niedaleko za nim, na szerokiej kanapie, leży drzemiący Zimowy Żołnierz. Natasha zauważyła również, że podczas jej drzemki ktoś zabezpieczył wyłamaną ścianę budynku.

Steve podniósł głowę i wyrwał się z zamyślenia, jednocześnie posyłając w stronę kobiety smutne spojrzenie. Nat skinęła ledwo zauważalnie głową i zamiast do kuchni skierowała się w stronę przyjaciela.

- Boję się, Steve - wyznała w końcu, po długich minutach milczenia, kiedy już usiadła na podłodze tuż koło mężczyzny. - Cholernie się boję...

Rogers westchnął i przytaknął. Wyciągnął ramię ponad rudowłosą u jego boku i delikatnie przyciągnął ją do siebie. Znowu zapadła pomiędzy nimi długa cisza.

- Każda wojna rodzi nową rzeczywistość, Tash - mruknął w końcu. - Zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi.


-


Cześć!

Rozdział krótki, ale pisany pomiędzy pracą, a całą resztą życia... Musicie mi wybaczyć i może cierpliwie poczekać na kolejne - mam nadzieję, że będą mocniejsze!

Przy okazji (nie)skromnie przypominam, że na instagramie możecie śledzić co robię, kiedy olewam pisanie - @marta_pie ;)

I obiecuję, że już niedługo więcej Barnes'a! Wiadomo, muszę podbudować akcję!

xo,

M.

PS. Specjalnie zrezygnowałam z cyrylicy, żeby każdy co nieco z tego rosyjskiego zrozumiał - może być? Czy jednak trzymać się oryginału? Dajcie znać, koniecznie!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 01, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Love you too // WinterWidow Fanfiction PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz