Rozdział II

27 2 0
                                    

-Jak to ,,NIE" ?!- sapneła dziewczyna z oburzeniem- Przecież to świetna okazja , żeby przeżyć coś nowego! Mógłbyś pokazać innym jak dobrym jesteś magiem ognia!- zaczęła go namawiać, wstając z ziemi i gestykulujac żywo rękami.
-Ćwiczę dla siebie- powiedział z typową dla siebie obojętnością. Zaczął się obracać z zamiarem odejścia, gdy delikatna dłoń zamknęła jego ramię w stalowym uścisku.
-Hayato... Zrób to dla mnie. Wiesz jak bardzo chcę wyrwać się od macochy i ojca, a bez ciebie nigdzie się nie ruszę.-spojrzała na niego błagalnie.
Chłopak wiedział, jaką sytuacje w domu miała Mo. Wiedział, że była to dla niej niezaprzeczalnie najlepsza okazja, jaka mógła się trafić. Lecz był również świadom, co to oznaczało dla niego. Wieloletnia praca, mogła pójść całkiem na marne. Jego marzenia, plany, cele... mogły się nigdy nie ziścić. Teraz, gdy były w zasięgu ręki. Był całkiem rozdarty, wiedząc że spełnienie marzenia jednego z nich, może się skończyć zakopaniem pragnienia drugiej osoby.... i wszystko leżało w jego rękach. Nie wiedział co zrobić, choć w głębi duszy podjął już decyzję.
Z rozmyśleń wyrwał go zduszony głos dziewczyny.
- Hayato, ja... Ja ciebie PROSZĘ!- krzyknęła drżącym głosem, zaciskając ręce na ramionach chłopaka.
Białowłosy, zdał sobie sprawę z wyjątkowości sytuacji. Mo nigdy o nic nie prosiła. Sprawa była poważna.
Po chwili, uścisk zelżał. Dłonie dziewczyny, całkiem go puściły. Przez cały czas, patrzyli sobie w oczy. Hayato wiedział, że nie potrafi się oprzeć intensywności czarnych oczu. Odwrócił wzrok, po czym skinął ledwo zauważalnie głową. Wiedział, że przyjaciółka zrozumie. Zawsze go rozumiała.
- Dziękuję!- krzyknęła, rzucając mu się na szyję.
Hayato zesztywniał momentalnie. Nie wiedział co zrobić. Nikt, go nigdy nie przytulał. Sam też nie lubił okazywać uczuć , było to dla niego po prostu niezręczne i... i obce.

Motoko wiedziała, że chłopak jest bardzo zdystansowany, więc puściła go szybko. Uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- Muszę już wracać do domu. Nie mogę się spóźnić, ostatnio gdy to się zdarzyło wiesz jaką awanturę zrobił mi ojciec- powiedziała odchodząc powoli- Do zobaczenia jutro! - pomachała mu na pożegnanie i uśmiechnęła się.
Gdy tylko opuściła teren posiadłości, swojego przyjaciela uśmiech zszedł jej z twarzy. Nie lubiła rozmawiać o swojej rodzinie, choć Hayato wiedział o niej prawie wszystko. Mimo, że była szczęśliwa czuła, że czegoś jej brakuje i chciała zastąpić to swoim, często bezmyślnym zachowaniem. Od zawsze chciała być jak inni, by mieć zwykłe życie, ale to w jaki sposób była wychowywana wykluczał jej marzenia. Nigdy nie poznała prawdziwej rodzinnej miłości. Zawsze rodzice woleli jej brata, który był ideałem, a ona mając własne zdanie popełniła wiele błędów. Przez to rodzina skupiła uwagę na niej, ale... nie w taki sposób w jaki chciała.

Hayato patrzył jak dziewczyna odchodzi, a jej włosy połyskiwały, w słońcu, które chyliło się ku zachodowi. Chłopak ruszył do woliera, gdzie siedział jego sokół. Nie lubił go zamykać, lecz w posiadłości panowała ścisła zasada, że Gin'yoku może być wypuszczony tylko, gdy chłopak go pilnuje. Hayato wyciągnął rękę, na której ptak, mimo swej wielkości, usiadł z gracją. Był piękny. Białowłosy nie raz, podziwiał niezwykłość stworzenia. Białe niczym śnieg, pióra były niezwykle miękkie i aksamitne w dotyku. Dziób dumnie uniósł ku górze, gdy chłopak gładził go po głowie, zewnętrzną stroną dłoni. Był jedynym takim, przedstawicielem swojego gatunku. Był wyjątkowy. Hayato doskonale pamiętał dzień, w którym go dostał. Był to prezent od jego ojca. Jeden z piękniejszych dni, które wspomina.
Chłopak przestał głaskać ptaka, uniósł rękę i po chwili sokół wzbił się ku niebu, tworząc cień na opalonej twarzy swojego właściciela. Ruszył w stronę domu.

***

Motoko stawia się w domu punktualnie, tak jak uczono ją od dziecka. Przebrała się w prostą elegancką suknie i upieła włosy tak, jak robiła to jej matka. Z wyglądu była bardzo podoba do ojca, ale charakter odziedziczyła po matce. Motoko tęskniła za nią każdego dnia, choć wiedziała, że tak samo jak jej ojciec faworyzowała Orochi'ego.
Była o niego zazdrosna, choć wiedziała że nie powinna. Usłyszała za sobą męski głos. W dużym lustrze dostrzegła odbicie swojego ojca, który stał w futrynie drzwi.
-Kolacja gotowa, możemy zaczynać- powiedział po czym, chwilkę popatrzył na córkę i chciał się odwrócić, ale przeszkodziły mu jej słowa.
-Tęsknisz za nią jeszcze?- zapytała z melancholią w głosie.
-Oczywiście. Każdego dnia- odpowiedział smutny- Chodźmy już. Ayame na nas czeka- uśmiechnął się lekko i wyszedł z pokoju, zamykając drzwi. Matoko nienawidziła swojej macochy.
Nie rozumiała jak ojciec może kochać kogoś takiego jak ona. Ciągle czepiała się dziewczyny o najmniejsze potknięcia. Mo założyła rubinowy naszyjnik matki i patrzyła na swoje odbicie, jeszcze chwilę. Jej uroda była przeciętna w narodzie ognia. Czarne włosy i oczy, blada cera. Podobał jej się wygląd Hayato, choć wiedziała że on miał inne zdanie na ten temat.
Poprawiła bordową, długą suknie i wychodząc z pokoju, ostatni raz się odwróciła. Wiedziała, że za kilka dni go opuści.

Revival Of the Nations: The Story Of The Serpent And The Falcon Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz