W jednej chwili dywan się rozpalił i ogień szybko się rozprzestrzeniał. Harry pomyślał, że ślad ognia, który wystrzelił w różnych kierunkach, wygląda jak węże. Odwrócił się, szybko wyskoczył na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi. Kiedy dotarł do drogi, odwrócił się i czekał. Nie minęło wiele czasu, zanim zauważył, że pomarańczowa poświata, która pojawiła się w salonie, pojawiła się również w pokoju jego kuzyna. Nadal nucąc tę niesamowitą, optymistyczną melodię, obserwował i słuchał uważnie.
-Burn, baby, burn!- mruknął sadystycznie.
Tak jak wielkie szare dymy, które zaczęły wylatywać z zamkniętych okien i drzwi, wrzask przerażenia przeszył cichą atmosferę nocy. Harry poznałby wszędzie jej przenikliwy głos i głośno zaczął się śmiać. Wkrótce dołączyły do niej dwa inne głosy, gdy dom się palił. Oczy chłopca rozszerzyły się jednak, gdy wielki, pokryty ogniem przedmiot pojawił się w oknie jego dużego kuzyna, szkło tłukło jak wszystko, co upadło, i uderzyło w ziemię z głośnym uderzeniem, po którym nastąpiły obrzydliwe pęknięcia.
Harry zaśmiał się histerycznie, gdy zdał sobie sprawę, że to Dudley. Ten głupi chłopak rzucił się przez okno, by uciec przed ogniem.
Światła sąsiadów migotały teraz, budząc się od krzyków. Po drugiej stronie ulicy, pod numerem pięć, młoda kobieta wyjrzała przez okno swojej sypialni i prawie zemdlała. Potykając się, pobiegła do telefonu, by zadzwonić do straży pożarnej i policji.
Harry nadal się śmiał, gdy jeden z krzyków nagle się zatrzymał. Jego ciotka nie żyła. Uśmiechnął się, gdy pomyślał o tym, jak wyglądałaby jako spalone zwłoki, prawdopodobnie o wiele lepiej niż gdy żyła.
Dym kłębiły się teraz nad budynkiem gęstymi czarnymi chmurami, wypełniającymi niebo. Pomarańczowy blask ognia powoli przenikał dom, zmieniając wszystko, co dotknął niesamowity złoty kolor. To był piękny widok.
Nagle wybuch wielkiej eksplozji przeszedł przez tyły domu, zapalając się od kuchenki gazowej, z ogromną siłą rozbijając okna w górę i w dół, wychodząc na ulicę, kołysząc domy przy czwartym rzędzie na ich fundamentach. Harry potknął się zaskoczony i wylądował na plecach, jego oczy błyszczały triumfalnie. W uszach mu dzwoniłoi próbował potrząsnąć głową, aby pozbyć się dźwięku. Coś, co wylądowało obok niego, zwróciło jego uwagę, a on odwrócił się i zobaczył wielkie, spieczone ramieniem swego "dawnego" wuja Vernona.
Harry zamrugał. Potem znów zamrugał. Kiedy był pewien, że to, co widzi, jest prawdziwe, znów zaczął się śmiać, trzymając się za brzuch, a łzy ciekły mu po twarzy. W końcu był wolny! Koniec z głodem, bez bicia i bez głupiej komórki pod schodami. Nie mógł być szczęśliwszy. Uspokoiwszy się, rozejrzał się po gruzach i zauważył, że wszyscy ludzie, którzy opuścili ich domy, obserwowali go z przerażeniem. Oczywiście połączyli wszystko razem i doszli do tego samego wyniku. Uśmiechnął się mrocznie do każdego z nich, zanim skręcił w ulicę i oddalił się od Privet Drive. Jego słuch szybko wracał i słyszał syreny policji i straży pożarnej. Musiał szybko stamtąd uciec.
-----------------------------------------
CZYTASZ
Burn, baby, Burn! =Tłumaczenie=
FanfictionTen fanfic należy do Dark-Syaoran, ja to tylko tłumaczę! Z góry ostrzegam, że jest to raczej luźne tłumaczenie i zmieniłam kilka zwrotów cz słów, tak aby brzmiały sensownie w języku polskim. Jestem otwarta na poprawianie błędów w tłumaczeniu. Zwła...