Autorskie uwagi:
Następująca fikcja odbywa się podczas Komnaty Tajemnic, kiedy Ron i Harry zamierzają prosić o pomoc Lockhara. No cóż, Ron prowadzi niezainteresowanego Harry'ego ... którego to nie obchodzi. Pamiętaj, to nie ma nic wspólnego z pozostałymi dwoma, więc...
-x-X-x--Wiesz co? Myślę, że powinniśmy pójść zobaczyć się z Lockhartem. Powiedzieć mu, co wiemy. On spróbuje dostać się do Komnaty. Możemy mu powiedzieć, gdzie to jest i że jest tam Bazyliszek- powiedział naiwnie Ron, ciągnąc Harry'ego za sobą. Harry przewrócił oczami na głupotę chłopca, zastanawiając się, dlaczego pozwolił temu idiocie kręcić się wokół siebie. Gdyby idiotyzm był zakaźny, Harry byłby teraz pieprzonym warzywem, był tego pewien. Czy nie widział, że Lockhart był żartem? Ten człowiek nie mógł nawet kontrolować pokoju z chochlikami, nie mówiąc już o tym, by wziąć na siebie Bazyliszka lub zrobić coś, co opisał w swoich książkach. Harry nie był pewien, skąd mężczyzna wziął informacje z jego książek, ale postawiłby połowę swojej krypty w Gringotcie, że to wszystko było bzdurą, albo głównie bzdurą. Przynajmniej mieli jeden dobry cel, mimo że w środku były śmieci, utrzymując pokój dzienny Gryffindoru w kominie ciepło.*
-Cokolwiek Ron.- mruknął Harry, rozglądając się leniwie. Zamek z każdą minutą ciemniał, słońce prawie już zaszło. Kiedy dotarli do biura Lockhart, usłyszeli odgłos szeleszczących ubrań i zatrzasków kufra. Ron głośno zapukał do drzwi, podczas gdy Harry wygładził paznokcie o szkolną szatę, upewniając się, że są czyste. Dźwięki natychmiast ustały.
Minęło kilka sekund ciszy, zanim drzwi otworzyły się z najmniejszym trzaskiem, ukazując spojrzenie jednego z oczu Lockharta. Harry zwalczył chęć, by otworzyć drzwi.
-Och ... Panie Potter ... Panie Weasley ...- Powiedział, otwierając drzwi szerzej. - Jestem raczej zajęty w tej chwili, gdybyście mogli się pośpieszyć ...
- Profesorze, mamy dla pana trochę informacji - powiedział Ron. - Myślimy, że to panu pomoże.
- Eee ... no cóż, to nie jest niemożliwe...- Twarz Lockharta, którą widzieli, wyglądała bardzo nieswojo. W jednej chwili Harry odgadł powód jego dyskomfortu, ale nic nie powiedział. -Mam na myśli - dobrze - wszystko w porządku.- Westchnął, otwierając całkowicie drzwi, aby mogli wejść.
Jego biuro zostało prawie całkowicie rozebrane. Dwa duże kufry stały otwarte na podłodze z trzema zamkniętymi z boku, już zapakowanymi. Szaty o różnych kolorach i stylu zostały pospiesznie włożone do jednego z nich; książki zostały bezwładnie wrzucone do drugiego. Fotografie, które zakrywału ściany, zostały teraz wepchnięte w pudełka na biurku.
-Co tu się dzieje?- zażądał Ron. Harry przewrócił oczami.
- Czy to nie oczywiste? - powiedział Harry, patrząc z obrzydzeniem na liliową szatę Lockharta. -Odchodzi, co więcej.
Lockhart spojrzał na Harry'ego ostrożnie, gdy chłopiec zaczął pocierać kciukiem i palcem wskazującym, jakby zamierzał coś zrobić.
- No, więc, tak - odparł Lockhart, zrywając z tylniej ściany naturalnej wielkości plakat z nim samym, zwijając go, gdy mówił. -Pilne wezwanie... nieuniknione... muszę iść...
-A co z moją siostrą?- zapytał nerwowo Ron. Lockhart przysiągłby, że usłyszał, jak Harry mruczy 'A co z nią?' pod nosem, ale stwierdził, że się przesłyszał.
- No cóż, co do tego - wielce niefortunne - rzucił szybko Lockhart, unikając ich oczu, zwłaszcza Harry'ego, gdy lśniły teraz niezwykłym światłem, szarpnięciem otworzył szufladę i zaczął opróżniać jej zawartość do małej torby. -Nikt nie żałuje bardziej niż ja...
-Jesteś nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią- Harry zakpił lekko widząc, że Ron miał wybuchnąć. - Nie możesz teraz iść.- Podkreślił to, machając palcem przy twarzy Lockharta, uśmiechając się ochoczo. - Nie z tymi wszystkimi ... mrocznymi rzeczami, które tu się dzieją.
- Cóż, muszę przyznać... kiedy podjąłem pracę - mruknął Lockhart, układając skarpetki na swoich szatach. - Nie było nic w opisie pracy... nie spodziewałem się...
-Chcesz powiedzieć, że uciekasz?- Ron krzyknął z niedowierzaniem.-Po tym wszystkim, co robiłeś w swoich książkach!- Harry miał ochotę się utopić... Ron był takim pieprzonym ignorantem!
-Książki mogą wprowadzać w błąd.- powiedział delikatnie Lockhart.
-Ty je napisałeś!- krzyknął Ron.
- Mój drogi chłopcze - warknął Lockhart, prostując się i marszcząc brwi na Rona, jakby nie miał mózgu, co w opinii Harry'ego było bliskie prawdy. -Użyj zdrowego rozsądku. Moje książki nie sprzedawałyby się w połowie tak dobrze, gdyby ludzie nie myśleli, że zrobiłem to wszystko. Nikt nie chce czytać o jakimś brzydkim starym ormiańskim czarnoksiężniku, nawet jeśli uratował wioskę przed wilkołakami. - Wyjaśnił powoli, mając nadzieję, że chłopiec zrozumie jego słowa. -Wyglądał okropnie na przedniej okładce, bez żadnego ubioru, a wiedźma, która wygnała Bandon Banshee, miała włochaty podbródek. Mam na myśli, daj spokój..- Harry nie mógł powstrzymać się od parsknięcia, gdy słyszał to ostatnie.
-Więc tak to zrobiłeś - Harry uśmiechnął się złośliwie, patrząc dziwnie na mężczyznę. To sprawiło, że Lockhart dostał gęsiej skórki.- Zbierałeś laury za ciężką pracę innych ludzi.
Lockhart szybko odzyskał opanowanie. - Harry, Harry - powiedział, kręcąc głową. -To nie jest takie proste. Praca była w to zaangażowana, musiałem wyśledzić tych ludzi. Wypytać ich dokładnie, jak udało im się zrobić to, co zrobili. Potem musiałem nałożyć na nich Zaklęcie Pamięci, żeby tego nie pamiętali. Jeśli jest jedna rzecz, na której się znam, to moje Zaklęcia Pamięci ... Nie, to była ciężka praca, Harry. To nie wszystkie książki i zdjęcia reklamowe, wiesz. Chcesz sławy, musisz się przygotować na długą ciężką harówkę.
Zatrzasnął powieki pozostałych ciężarówek i zamknął je. "Zobaczmy, myślę, że to wszystko. Tak, zostało tylko jedno." Harry zobaczył mężczyznę sięgającego po różdżkę i sardonicznie uśmiechnął się. Mężczyzna popełnił wielki błąd.
Zatrzasnął powieki pozostałych ciężarówek i zamknął je. -Zobaczmy, myślę, że to wszystko. Tak, zostało tylko jedno.- Harry zobaczył mężczyznę sięgającego po różdżkę i sardonicznie uśmiechnął się. Mężczyzna popełnił wielki błąd.
Zatrzasnął wieka pozostałych kufrów i zamknął je. - Zobaczmy, myślę, że to wszystko. Tak, zostało tylko jedno.- Harry zobaczył, że mężczyzna sięga po różdżkę i uśmiechnął się sardonicznie. Mężczyzna popełnił wielki błąd.
-Czy wiesz, że... - zaczął Harry radośnie, zyskując uwagę Lockhart. Teraz otwarcie na niego spojrzał, dziwny głód płonął w jego oczach.- ...jedwab jest bardzo łatwopalny.- Wskazał na szaty, które miał na sobie, a potem na lewą rękę, która była teraz opleciona czerwonymi, gorącymi płomieniami. Lockhart patrzył na niego z przerażeniem, nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył. Ron wyglądał podobnie.
- A teraz, jeśli przesuniesz się chociaż o cal, to upiekę twój śliczny tyłek, rozumiesz?- warknął ostro. Lockhart podskoczył, podobnie jak Ron, i skinął słabo głową, powoli cofając rękę od różdżki. -Ron, bądź pożyteczny i przynieś mi jego różdżkę.- Kiwając głową, rudowłosy chłopiec szybko wyjął różdżkę Lockhartowi różdżkę z kieszeni i podał ją Harry'emu. Harry tylko podniósł pytająco brew do Lockharta, wyzywając go, by coś zrobił, łapiąc różdżkę lewą ręką i zamieniając ją w popiół.
-Teraz idziemy na spacer.- Harry stwierdził, idąc do drzwi.- Idziemy z Lockhartem, Ron.
-------------------------------
U was też taka burza? Tutaj co chwila grzmi. Jak to dobrze, że ja lubię taką pogodę :)A wy jak? Lubicie burze?
Wiecie co robić jeśli się wam podobało ;)
Aktualnie jestem w trakcie tłumaczenia czwartego rozdziału. Mam nadzieję, że wyrobię się na czas °-°'
Pozdrawiam,
Kuro_cat
CZYTASZ
Burn, baby, Burn! =Tłumaczenie=
FanfictionTen fanfic należy do Dark-Syaoran, ja to tylko tłumaczę! Z góry ostrzegam, że jest to raczej luźne tłumaczenie i zmieniłam kilka zwrotów cz słów, tak aby brzmiały sensownie w języku polskim. Jestem otwarta na poprawianie błędów w tłumaczeniu. Zwła...