Rozdział 6

1.9K 107 23
                                    

Mrugam kilka razy zanim uświadamiam sobie, że obraz przede mną zdaje się prawdziwy.Nie zauważył mnie, powtarzam sobie ciągle niemal jak mantrę.

-Przecież cię nie rozpozna, Sally uspokój się.-pociesza mnie moja życzliwa podświadomość.

Biorę głęboki wdech otrząsając się ze stanu osłupienia.Odwracam szybko wzrok, niemal za szybko kiedy skanuje mnie dokoładnie i powraca ponownie do rozmowy mrużąc delikatnie oczy.Nie patrzę na niego dłużej omijając szerokim łukiem.A co jeżeli wie co tu robie, jeśli wie kim tak naprawdę jestem?Nie, zdecydowanie nie.To tylko Jamie, największy wróg mojego dzieciństwa, ale co tu właściwie robi.Czyżby też tu się zapisał i nie zauważyłam go wcześniej w tłumie ludzi, całkiem możliwe, ale nieprawdopodobne dla mnie.To nie może się dziać...nie.

Rozpatruję mój pokój i wydaje mi się on najlepszą w tej sytuacji opcją.Pędze coraz to szybiej chcąc skręcić w korytarz lecz nawet tego nie udaje mi się dzisiaj poprawnie zrobić.Sprzątaczka patrzy na mnie krzywym wzrokiem kiedy przypadkiem wlewam całe wiaderko z wodą, które stoi puste obok niej.

-Nie chc...-zaczynam przepraszająco.

-Ścierka jest przy wyjściu.-mówi oskarżycielsko.-Lepiej się pośpiesz ze sprzątnięciem mam jeszcze dużo pracy.-pogania.Wstrzymuję powietrze patrząc jak blisko znajduje się on obok Jamie'go.

-Przecież ma Pani w ręce tego głupiego mopa, co nie?-tłumaczę spokojnie i powoli nie spuszczając wzroku z blondyna.

-Słucham?-pyta jakby nie dowierzajac moim słowom.Kiwam niespokojnie głową zauważajac jak chłopak znów przekierowuje wzrok na mnie.Wzdrygam się i omijam kobietę idąc jak najszybciej w stronę pokoju.

-Nie tak szybko chłopcze.-słyszę głos sprzątaczki jednak nie zatrzymuję się ani na moment.-Czekaj!-krzyczy znowu.

Otwieram z mocnym szarpnięciem drzwi pokoju, które natychmiast ustępują mojej sile.Zatrzaskuje je stopą z hukiem tak, że śmietnik obok mnie porusza się i niemal wywraca lecz w porę go łapię unikając zbędnego bałaganu.Na moje szczęście pokój jest pusty, a moi współlakatorowie zniknęli.

Opieram się chwilę o jasne drewno dopóki mój oddech nie wyrównuje się i ruszam ślimaczym krokiem do wnętrza łazienki.Siadam na blacie i kieruje oczy na lustro gdzie badam swoje odbicie.Serce wraca do stałego rytmu, a ja cicho wzdycham.Czemu akurat dzisiaj,  przy ognisku?

Kręcę głową orientując się jakim wielkim szczęściem dysponuję...

Zeskakuję po momencie intensywnego namysłu i odkręcam butelkę napoju, który nie dawno przyniósł mi Harry.Popijam i kładę się na miękkim materacu zapominając całkowicie o rzeczach, któe otaczają mnie.Czuję lekki powiew wiatru przez otwarte okno co jest bardzo przyjemne.Krzyżuję nogi zakładajac kostkę na kostkę.Przymykam oczy, a moje powieki same opadają powodując, że zapadam w głęboki sen.

Unoszę ciężkie powieki głośno ziewając, natychmiast patrzę na zegar, który dokładnie wskazuje na siódmą pięćdziesiąt.Wyskakuję jak oparzona niemal potykając się przy komodzie.Utrzymuję ledwo równowagę i chwytam pierwszą lepszą bluzę z powodu, że temeratura na dworze dramatycznie spadła.Nikogo nie ma w pokoju, więc z prędkością światła zrzucam z siebie koszulkę na łóżko i spostrzegam się, że ubranie w mojej dłoni jest okrępane na drugą stronę.Wkładam ręce w rękawy i chcę przewrócić na drugą stronę jednak przechodzą mnie ciarki kiedy słyszę jak drzwi otwierają się, a kroki ustają.Stanik na moich plecach wyróżnia się dosć dobrze, aby stwierdzić co takiego obejmuje ciasno moje piersi.Bluza wypada z moich dłoni i ze wszystkich sił chcę ją podnieść jednak moje ciało odmawia posłuszeństwa stojąc jak słup soli.Czuję jak moje oczy stają się szklane, a pierwsza łza spływa po policzku.Nie ma pojecia dlaczego płaczę, może z powodu gromadzonej się we mnie flustracji?

Słyszę tyko ciężki oddech i moje szalejące tętno przyśpieszające z każdą następną sekundą.Nie wiem czy coś powiedzieć, zrobić czy cokolwiek innego.Głos uwiązł mi w gardle.Wykonuję jedne krok w tył cofając się, ale zbliżając do tajemniczej osoby.Czuję dokładnie jej obecność, ale nie wiem kim jest.Harry, Emily i ja mieliśmy spotkać się przy wejściu do szkoły, tam gdzie widziałam Jamie'a.Nie jestem na tyle odważna, aby zdemaskować osobę, moje ciało nie pozwala mi na to.Kiedy jakiekolwiek żywe stworzenie przysuwa się do mnie o metr czuję coraz bardziej jego przygnębiającą obecność.Czyżby była to Pani ,która tak bardzo znienawidziła mnie w chwili gdy rozlałam jej wiaderko przysparzając więcej pracy...Nie jestem już nieczego pewna.

-Myślałaś, że nie wiem jaki sekret skrywasz?

Budzę się spocona.Rozglądam panicznie dookoła i kładę głowę z powrotem na poduszce oddychając szybko i głęboko.Ten dzień nie ma końca.Trzesąc się stąpam po podłodze z ciarkami na rękach zamykam oba okna chroniąc się bardziej przez otaczajacymi mnie ze wszstkich stron problemami.Pierwszy dzień weekend'u przypomina mi pierwszy dzień kiedy odwiedziałm szkołę, kiedy po raz pierwszy postawiłam nogę w pokoju, który stał się niemal przeklęciem.

-Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.

Wiem, wiem i jeszcze raz wiem, ale po co zgodziłam się na to?Tak, Louis umie być czasem tak bardzo przekonujący.Na zewnątrz nadal lśni radością, a powietrze wydaje się być tak strasznie duszne.Nie mam pojęcia czy jestem przygotowana na burzę.Odkąd pamiętam burza była jedną z tych rzeczy, których najbardziej się bałam, i jest tak do teraz.

Słońce powoli chowa się za horyzontem, ale nadal błyszczy swoim olśniewającym blaskiem.Ocieram dłonią czoło odgarniając wkurzajace włosy, które nachodzą na moje oczy.Już po szóstej, a ja uświadamiam sobie, że mam jeszcze dwie pełne godziny.W myślach modlę się szczerze, abym nigdzie nie spotkała nowo poznanej sprzątaczki i Jamie'go.

Zmierzam ostrożnie do tylniego wyjścia nie spodziewajac się kogokolwiek na drodze.Mój brzuch głośno burczy gdy przechodzę bezpiecznie przez długi korytarz dochodząc do tylniego wyjścia.Nigdy tu nie byłam, ale kiedyś przecież musi być ten pierwszy raz.Naciskam klamkę, z zamiarem otworzenia drzwi które jednak ani drgną.Naciskam mocniej, do samego końca pchając je mocno, lecz nic.Obkręcam się i decyduję wyjść głównymi.

Oglądam się wokół badając teren, czysto.Przechodzę przez próg i natychmiast schodzę dołem.

-Spokojnie nawet jak go spotkasz skąd może wiedzieć, że to akurat ty?

Ponieważ jest jedną z nie wielu osób, które naprawdę mnie znają...i szczerze tego żałuję.

___________________________

UWAGA!!!Dodaję teraz ten rozdział, ponieważ nie będzie żadnego rozdziału do 14 lipca, przepraszam, ale jestem do tego zmuszona. ;c

Myślę, że uzależniłam się od tego opowiadania i jak na razie jestem z nim najbliżej biorąc pod uwagę inne moje opowiadania.B.C jest na pierwszej stronie w ff i zajmuje 14 miejsce, wow, wow, wow i jeszcze tysiąc razy *wow*!!!Nie mogę uwierzyć, że moje głupie opowiadanie, które nie dawno było pisane jeszcze w zeszycie zyskało małą(ale i tak większą niż się spodziewałam) popularność!Chyba się rozbecże(wiem, jestem głupia).Tak, chyba nie spodziewaliście się, że w opowiadaniu pojawi się Jamie moja miłość(któraś już z kolei.hahaha)!Ostatnio nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam, że do opowiadania wplotę parę moich idoli, nie wszystkich, bo zamęczyłabym was bohaterami.Mogę was powiadomić, że nie dawno(bo już kilka miesięcy temu myślałam, aby zacząć pisać to opowiadanie) wymyśliłam już(nie oficjalne) zakończenie pierwszej częśći ''Boy Captain'' i pewna osoba (nie zdradzę kto) zna już moją proponowaną wersję!Jestem ciekawa(gdybym jednak wybrała tę wersję) zareagowalibyście na takie zakończenie, myślę, że(przynajmniej większość) nie spodziewałaby się takiego końca i to jest właśnie to!No nic, bo znowu będzie niepotrzebnie długa notatka zajmująca prawie całą stronę, a jestem pewna, że nie lubicie czytać moich wyznań.Hah.

+Louis i Sally to rodzeństwo.Haha(tak na wszelki wypadek)

+To chyba najkrótszy rozdział w histroii ''Boy Captain'', przepraszam.

Do Następnego!Komentujcie(bo tego właśnie nie robicie.Jest ponad 30 głosów, czasme ponad 40, a komenatarzy zaledwie 5 :c) i głosujcie, bo to bardzo, ale bardzo mobilizuje do dalszej pracy!!!


Boy CaptainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz