Rozdział 8

1.7K 120 31
                                    

Drzwi zamykają się z głośnym trzaskiem kiedy odwracam głowę zwracając uwagę na każdy detal.Pokój jest naprawdę ładny, dopełniony w najmniejszym calu.Wezgłowie łóżka dosięga niemal dużego obrazu w brązowej ramie nad łóżkiem.Rozkładam się wygodniej kierując wzrok na naścienny telewizor naprzeciwko mnie.

-Harry!-krzyczę.

Nie łudzę się, że usłyszy, ale minutę później zjawia się opierając o framugę drzwi.

-Co było aż tak ważne, że musiałem przybiec.-pyta z nożem w dłoni.

-Nie kazałem ci biec.--uprzedzam na wstępie.-Myślałem, że może mógłbyś włączyć mi...

-Czy nie mówiłem, że nie działa?Nie kłamałem.-wyprzedza mnie.-Mogę ci dać mój telefon, jest całkiem dobry.-mówi na co się dziwię.Potrząsam głową i chcę mu pokazać, że mam własny lecz kiedy grzebię w kieszeni moje serce zaczyna bić sto razy szybciej.Wkładam dłonie do przednich, ale idzie to na nic.Żołądek podchodzi mi do gardła.Oczy Harry'ego zwężają się na moją nagłą dzikość i panikę.

-Telefon!-panikuje.Wzdryga się i podchodzi rzucając swoim telefonem na materac.Urządzenie dotyka mojego uda.Przewracam zestresowana oczyma.

-Mój telefon, nie potrzebuje twojego.-oddaje mu komórkę, która niemal upada na podłogę w napływie zdenerwowania.-Zostawiłem ją w pokoju.-wyjaśniam niecierpliwie skupiąc palcami prześcieradło.

-Nie rozumiem, no i co, że ją zostawiłeś?-ozdywa się.Jeżeli, któreś z chłopaków odważy się jej dotknąć będzie po mnie.Wszystkie wiadomości, wszystkie...wszystko.

-Mógłbyś wyświadczyć mi przysługę?-zaczynam miło i delikatnie bojąc się, że odmówi.

Kiedy milknie próbuję wstać.Zatrzymuje mnie jednak ponownie rzucając na miękki materac.Odsuwam się od niego zważajac, że nadal trzyma ostry przedmiot w dłoni.

-Pójdę, zostań.Gdzie jest?-rzuca zanim opuszcza pokój.

-Na stoliku.Na pewno go zobaczysz.-mówię.-Dziękuję!-wołam po sekundzie, ale już mnie nie słyszy.Wybiega,  gdy przeszywa dziwne uczucie łaskotania.

 Zamykam oczy.

-Lou!-dobiega mnie głos Deavon'a.Moje powieki wędrują w górę.Rozglądam się niepewnie powracając do rzeczywistości.Stoi przede mną z założonymi rękoma.

-Mówiłem, żebyś nie spał.Ubieraj się i to szybko.Zaraz wychodzimy!Nie możemy się spóźnić, ominie nas najlepsze!-wrzeszczy w pośpiechu wyłączając ekran i zamykając oba okna na raz.Poruszam się chcąc powrócić do snu gdzie wzystko wydawało się tak realne, że aż nieprawdziwe.-No już!-wyrywa kołdrę z moich dłoni i zrzuca mnie z łóźka.Próbuję się otrząsnąc leżąc płasko na ziemi, cudem udało mi się przytrzymać dłońmi.

-Pojebało cię?!-nie dowierzam temu co się dzieje.Moje policzki robią się czerwone, a oddech przyśpieszony.

-Jeszcze mi za to podziękujesz.Wstawaj!

-Nigdzie nie idę!Myślisz, że możesz tak po prostu przychodzić budzić mnie, zrzucać z...-wstaję pomogając sobie szafką.

-Dobra, przestań chrzanić.Wiesz co masz robić.Czekam przed szkołą.

Zajmuje mi chwilę, aby otrząsnąć się ze stanu intensywnego myślenia.Mrugam jakby chcąc rozmazać obraz przed oczami lecz zdaje się to na nic wciąż widzę to samo.Swoje marne odbicie w oknie.Jest już wieczór, księżyc wisi na niebie, a ja zaciskam dłonie w pięści szorując prawą nogę gdzie mały sinika oblewa moje kolano.W końcu Deavon ma swoje zabłyski.Mija kilka minut gdy ponownie zjawia się w środku.

Boy CaptainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz