Deux

459 30 6
                                    

Namiashi Raidou nie miał pojęcia jak Kakashi ogarniał swoich uczniów - była to najbardziej niezgodna grupka nastolatków jakich widział. Całkowicie go te dzieciaki ignorowały - co gdy sam był w ich wieku - było nie do pomyślenia!

Szczególnie ta dwójka - chłopiec w pomarańczowym dresie i Uchiha ciągle się kłócili o wszystko, a dziewczyna ich rozdzielała-... chwila to brzmi znajomo...

Raidou patrzył z zmarszczonymi brwiami na Drużynę Minato. Kakashi i Obito się kłócili, a Rin szarpała się z nimi próbując ich rozdzielić wówczas gdy ich Jonin flirtował gdzieś na boku z Uzumaki Kushiną.

- Asuma, jak myślisz dadzą sobie radę na misjach? - Kurenai mruknęła patrząc z współczuciem na Rin. Nie sądziła, że między Hatake a Uchihą jest tak źle! Nohara Rin będzie miała niezłe utrapienie, poza tym... ten ich nauczyciel jest jakimś zakochanym idiotą. Za jego plecami się jego uczniowie biją, a ten w najlepsze z swoją dziewczyną.

- Zginą wszyscy. - Namiashi rzekł bez wahania przez co obu spojrzało na niego.

- Ej Raidou! Nie bądź taki pesymistyczny! - Asuma ledwo powstrzymywał śmiech - a robił to tylko z powodu Kurenai, która zdawała się być przejęta losem ich kolegów z Akademii.

- Nawet jeśli nie są tacy źli w walce, to zaraz zaczną się kłócić i zamiast na wroga, wezmą siebie nawzajem na celownik.

- Aha... rozumiem... ale przecież...

- Wiem Kurenai, to jest przytłaczające kiedy mam rację.

- A ty się nie pusz jak paw Raidou!

- Asuma, chyba nie chcesz zrobić z siebie Obito tej drużyny?

- Ej to niemiłe!

- Wiem, przykro mi, że cię obraziłem.

- Nie chodzi mi o to! Poza tym, nie jest ci przykro!

- Ano, masz rację.

- Obito... jest sobą... nie jest... po prostu zbytnio Uchihą według standardów jakie wytyczyli jego przodkowie...

- No, podobnie jak ty. Synu Hokage.

- Ej no!

- Ejże chłopcy! Naśmiewacie się z Obito i Kakashiego, a potem się bijecie! - Kurenai zaczęła odciągać zdenerwowanego Sarutobiego od Namiashiego, który zamrugał.

- Teraz rację, masz ty Kurenai.

- Ta... dzięki... - przewróciła oczami.

Raidou wraz z uspokojonym Asumą i Kurenai czekali aż ich sensei - Choza Akimichi wyjdzie z restauracji gdzie wszedł po jakiejś zamówienie. Każdy nauczyciel ma jakąś wadę, Namikaze był zakochany, Choza był Akimichi, itd. Namiashi obserwował jak w końcu Minato odrywa się od ukochanej Kushiny i doprowadza do porządku uczniów bez problemu.

Może dlatego sobie pozwalał na zaniedbanie ich?

- No dobra... Co ja z wami mam zrobić? - westchnął.

- Mógłby mi pan pomóc! - Sakura jęknęła będąc jedyną, która usłyszałą Namiashiego.

~~~

- Cześć kolego! - Pielęgniarka uśmiechnęła się przyjaźnie to ciemnowłosego chłopca, który tym razem spokojnie - się obudził.

- Gdzie jestem? Ah-... dzień... dobry... - głos miał schrypnięty i cichy.

- Jak się czujesz? Pewnie niezbyt dobrze co?

Chłopak ścisnął dłoń w pięść i trzy razy ją popukał w powietrzu. "Tak"

- No proszę! Język migowy! Myślałam, że nie uczą go już Geninów.

- Nie jestem... Geninem! - cicho lecz staowczo i z uroczym niezadowoleniem.

- Aha! No dobrze, a jak tam z twoim numerem rejestracyjnym? Pamiętasz go?

- Oczy...wiście!

- No wiesz jak to bywa, ostatnio jak pytam ludzi, to ciągle się jąkają i nie pamiętają nic!

Wyprostował palce i z kciuka i wskazjącego zrobił okrąg "0", potem znowu wyprostował palce i uniósł jeden "1", potem znowu kółko z kciuka i palca wskazującego "0". Dwa razy pokazał "8" i na koniec "6".

- Rozumiem więc to... 010886? - Znowu trzy razy skinął pięścią. - Ale ty jesteś uroczy! - Wywrócił oczami, ale jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

Pielęgniarka opuściła salę dając chłopakowi czas do namysłu. Ona ruszyła po książkę zdrowia tego chłopaka. Nie można podjąć procedur leczniczych bez niej.

Serce DzieckaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz