Rozdział 4.

9 1 0
                                    


   Wstałam już w trochę lepszym stanie. Z boku nadal spał sobie Fred. Usiadłam delikatnie i pomyślałam o mamie. Jest to bardzo zapracowana  kobieta, ale na pewno ją załamie strata Maggie. Jeżeli popadnie ponownie w nałóg, alkoholizm, to co ja zrobię? Mam dopiero 16 lat, a Fred 15, więc nie zamieszkam z nim na innym kontynencie. Pewnie by chciał, żebym zamieszkała w takiej sytuacji z nim. O czym ja w ogóle rozmyślam? Maggie na pewno się znajdzie. 

   Wstałam z łóżka, aby otworzyć okno i przewietrzyć pokój. Wyjątkowo dziś jest ładna pogoda. Było może z 19*C. Spojrzałam na zegar, na ścianie. Była 10, a który jest dziś dzień? Pobiegłam przestraszona po kalendarz. Dziś jest poniedziałek. Powinnam iść z Fredem do szkoły, a siedzimy w domu. Nie mogę sobie na koniec zawalić obecności, ale Mag jest ważniejsza. Podeszłam do Freda i ucałowałam go po przyjacielsku w policzek, szepcząc:

-Wstawaj, Fred. Jest poniedziałek- trochę się pokręcił. Odwracając się na kolejny bok odpowiedział mi oklepanym tekstem "Jeszcze pięć minut, mamo"- Nie jestem twoją mamą, Fred.

-Ah to ty, moja mademoiselle- zaśmiał się. 

-Jest poniedziałek, godzina 10. Nie poszliśmy do szkoły- powiedziałam na jednym tchu.

-I co? Dużo się wydarzyło, Rose. W szkole na pewno zrozumieją. Powinnaś powiedzieć swojej mamie o tym, że Mag zaginęła. Zwolni cię z lekcji i będziemy mogli się zająć śledztwem- miał rację. Będę musiała to powiedzieć mamie, natychmiast.

-Masz rację- przyznając mu rację, chwyciłam za telefon, który bardzo rzadko używam. Wystukałam jej numer, zadzwoniłam. Trochę zajęło za nim kliknęła w zieloną słuchawkę. Usłyszałam jej głos.

-Cześć, Rose. W jakiej sprawie dzwonisz? Wiesz, że pracuje-jej tekst. Za każdym razem jak do niej dzwonię, mówi to samo. 

-Musisz mama natychmiast wracać-powiedziałam ostro. Przez chwilę nikt się nie odzywał.

-Nie ma takiej mowy, zwolnią mnie- no tak. Praca najważniejsza.

-Mamo, porwano Mag. Całe Greenholse jej szuka, a ty się martwisz tą beznadziejną pracą. Zachowuj się przynajmniej raz, jak matka i przyjedź!- Z wściekłości się rozłączyłam. 

   Usiadłam pod ścianą i łzy mimowolnie popłynęły. Od razu Fred znalazł się przy mnie. Usiadł obok i się nie odzywał. Milczeliśmy. To milczenie bardzo mi pomogło. Fred to najlepszy przyjaciel. Jak miałam 13 lat, a Fred 12, to się bardzo w nim kochałam. Nigdy się do tego nie przyznałam. Potem zakochał się w jakiejś Hannie, był z nią przez rok, a ta zerwała z nim w walentynki. Spędziłam wtedy z nim godziny, pocieszając go. Zraniło mnie to, że z nią był, ale jeszcze bardziej to, że go zraniła. Byłam wtedy tak na nią zła, że przy pierwszym spotkaniu, rozbiłam jej nos. Pamiętam mój szlaban na miesiąc, ale było warto. 

   Spojrzałam się na niego, cały czas wpatrywał się we mnie. Coś mną się poruszyło i zbliżyłam moją twarz do jego twarzy. Patrzyliśmy sobie w oczy, głęboko. Byłam jak zahipnotyzowana i go pocałowałam. Odwzajemnił pocałunek. Był głęboki i myślę, że z uczuciem. W końcu zrozumiałam co zrobiłam. Pocałowałam "przyjaciela", który ma mnie tylko za przyjaciółkę. Ale odwzajemnia go. Czy on coś do mnie czuje? Oderwałam się od niego. W jego oczach zauważyłam odrobinkę smutku. 

-Przepraszam, nie powinnam- przyznałam się.

-Spokojnie, nie przejmuj się. Zapomnijmy- w jego oczach widziałam smutek i zażenowanie. 

  Zażenowana tym co zrobiłam, rzuciłam mu tylko hasło, że pójdę zrobić nam śniadanie. Wyszłam z pokoju, idąc w stronę kuchni. Zahaczyłam od razu o łazienkę, żeby się umyć i ogarnąć. Czemu ja to zrobiłam. 

Lost ChildOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz