Równo o 10 obudziło mnie walenie w szybę. Chciałam je zignorować i dalej spać w najlepsze, ale nie przyjemny hałas rozchodził się po całym pokoju dając efekt echa. Nie ma rady. Trzeba wstać i zbadać sytuacje. Spojrzałam na okno i ujrzałam Kamila rzucającego kamieniami w szybę. Widaać było, że sprawia mu to nie małą radość.
-Sobako! Wstawaj!- Wychyliłam głowę przez okno i krzyknęłam ,,Ha! Zmuś mnie!" I nagle pojawił się za mną.
- Jak ty...!
- Chodź idziemy!- złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia.
- Czekaj! Muszę się ubrać!
- Jeszcze nie gotowa?!- odwrócił się do mnie i ,,przeleciał" mnie wzrokiem.
- Piżama w króliczki?- zapytał ledwie pod wstrzymując się od śmiechu.
W odpowiedzi fuknęłam i poszłam
w kierunku szafy.
- Masz 5 minut. - Powiedział przyglądając się swoim paznokciom. Dobrze, tyle wystarczy. I tak nie mam za dużo ubrań.
Zawartość szafy:
- dwie sukienki (jedna zwykła, biała z początku powieści i druga od Kamila).
- piżama w króliczki (dostałam od Jezusa z okazji przybycia do nieba).
Nie za bogato, ale przynajmniej nie mam problemu z odwiecznym pytaniem ,,W co ja mam się ubrać?!". Lub znanym wszystkim zdaniem ,,Nie mam w co się ubrać!"
- Długo jeszcze?
- Już! Już kończę!- krzyknęłam wciskając na siebie sukienkę od Kamila.
- Ooo. A ty znowu w tej spódniczce? - zapytał ziewając. Spódniczce? Nie potrafi odróżnić sukienki od spódniczki?
- Yhm.- przytaknęłam. Lepiej jednak nie kłócić się o to czym jest spódniczka i czym różni się od sukienki.
- Dobra to idziemy.
- Co? Gdzie?
- Jutro masz swoją pierwszą misje więc musisz się przygotować.
- Sama na nią pójdę?- zapytałam przerażona. Nie mam zielonego pojęcia jak to będzie wyglądać. Będę walczyć z demonami modląc się i czytając cytaty z Biblii? Kropić je wodą święconą? Nie wiem, ale na pewno będzie ciekawie! Anioły muszą mieć ciekawe zajęcia.
- To twoje pierwsze wyjście więc muszę iść z tobą. Niestety muszę jeszcze ciebie trenować. Muszę jeszcze ciebie pilnować byś głupot nie narobiła lub byś nie przyniosła wstydu. Muszę jeszcze...- w tym momencie się wyłączyłam. Za dużo było tego ,,muszę". Na dodatek mówił to wszystko takim tonem, że dało się zrozumieć, że on musi, ale jednak ja będę musiała zapierniczać w tym wszystkim.
- Zrozumiałaś?
- Co?
- Co, co?
- Co zrozumiałam?
.
.
.
Aaaaaaaaaaaa tak, tak! Słuchałam cię więc rozumiem, no.- O czym on gadał?- No to co dalej?
- Idziemy na boisko.
- Jasne.
- Truchcikiem! Truchcikiem!
- Dobrze!
- Szybciej!- Kiedyś ci się odwdzięczę.***
- teraz 30 przysiadów! Zaraz, co ty robisz? Nie tak się robi przysiady!- popchnął mnie i zaczął tłumaczyć jak prawidłowo ćwiczyć mięśnie swojego tyłka. - Jesteś dziewczyną, więc powinnaś mieć przysiady w małym palcu!- odwrócił się i zaczął biec.
- Narazie to ja mam je w dupie- burknęłam cicho pod nosem, ale ta hiena i tak to usłyszała.
- Co?!- odwrócił się szybko na pięcie i zaczął maszerować w moim kierunku, aż się za nim kurzyło.- w dupie to ty masz narazie sam tłuszcz! Ruszaj się!
- Nie mogę!
- Niby dlaczego?!
- Ledwo co ostatnio stałam. Nie dam tyle. Moje ciało nie zniesie takiego wysiłku!
- też mi wymówka.
- Mówię poważnie!
- Nie marudź tylko biegaj.- spojrzał na mnie grymaśnie.- przysiadów ci oszczędzę, bo nie dość, że robisz je źle to wyglądasz wtedy jak kura która ma zatwardzenie.
- Co...Co to za porównanie?!
- Biegaj! Tylko to ci wychodzi!
- Yhhhh! Idiota!
- Sobaka!- i rozeszliśmy się w swoje strony.Jeżeli zauważyłeś/aś jakieś błędy ortograficzne daj mi znać.
Zawsze sprawdzam czy nie narobiłam byków lub czy autokorekta nie zamieniła mi słów, ale zawsze można coś przeoczyć.
Z góry dzięki ;).