x1

31 1 7
                                    

Było słoneczny poranek, dochodziła już godzina trzecia. Odległa planeta, która wschodziła o dwunastej, już kilka godzin przyświecała młodej istotce rodzaju żeńskiego, która jednak dalej spała. Róg już dawno rozbrzmiał na znak pobudki, ale ona tym się nie przejmowała. W jednej chwili ktoś zapukał do drzwi oraz wszedł bez żadnego pozwolenia.

Znowu.

- Panno Lakio! - podniosła delikatnie głos zielonowłosa kobieta, nieco przysadzista, koło czterdziestki. - Panienka jeszcze nie raczyła się obudzić?

- Już - burknęłam w poduszkę. Za nic w świecie nie chciałam wstawać.

- Co znowu panna w nocy robiła, hm? - spojrzała surowo na mnie. Podeszła do łóżka i zaczęła ściągać ze mnie ciepłą pierzynę. - Mam nadzieję, że nie spotykasz się z żadnym wampirem... albo, co gorsza, wilkołakiem...

- A nawet jeśli, to co? - fuknęłam zdenerwowana. Wstałam z łoża, poprawiając koszulę nocną. - Gdzie moja suknia?

- O tutaj - wyciągnęła zza drzwi służka.  Na wieszaku wisiała niebieska suknia z błękitnym kompletem biżuterii, a w drugiej dłoni kobiety były sandały typu rzymianki.

Całe moje ubieranie zajęło z piętnaście minut, bo bardzo pragnęłam spóźnić się na śniadanie, dlatego też nie chciałam współpracować. Nie było za ciepło, temperatura osiągała maksymalnie osiemnaście stopni Adtera - idealnie na długi rękaw. Podeszłam do ogromnego lustra i kontrolowałam, co Aghra będzie robić z moimi długimi, złotymi włosami.

- Panna życzy sobie coś prostego, czy bardziej efektownego?

- Raczej prostego, nie mam ochoty tutaj siedzieć - usiadłam na wysokim fotelu, a także przeniosłam włosy za oparcie.

Chwilę później fale były spięte w wysokiego koka z wypuszczonymi po bokach kosmykami, a boki głowy zwieńczyły srebrne ozdoby w kształcie liści. Zrobiłam też makijażową rutynę i po chwili wyglądałam co najmniej cudnie.

Służąca wygoniła mnie po chwili na śniadanie, bo było już bardzo późno, a królowi nie chciała się tłumaczyć, dlaczego jego córka tak późno schodzi na śniadanie. Byłam po prostu leniwa. ,,Może gdyby zaczęła poznawać jakichś książąt w jej wieku albo nawet wieśniaków z sąsiednich krain, to dla niej byłaby to jakaś aktywność. Ale nieee." Mój ojciec miał się zastanowić do miesiąca. A ten miesiąc się przedłużał do osiemnastu miesięcy - czyli cały okrągły rok.

- No nareszcie! - westchnął król, gdy ujrzał mnie - wleczącą się córeczkę w drzwiach wraz z panią Aghrą. - Usiądź na swoje miejsce, Lakia, a ty Aghro idź i zajmij się królową, bo źle się czuje.

- Oczywiście, panie - ukłoniła się i wyszła pospiesznie.

- Powiedz mi, dlaczego coraz później wstajesz, moja droga? - spytał ojciec po dłuższej chwili.

- Nie śpię najlepiej - odparłam najzwyczajniej w świecie i zabrałam się za jedzenie białych kulek ziarnistych z musem owocowym.

- Po śniadaniu idziesz do okolicznego pisarza. Mam nadzieję, że pamiętasz o tym - zmierzyła go pełnym znudzenia wzrokiem.

- Po co?

- Żeby Cię opisał - zmrużył oczy, marszcząc brwi przy okazji. - Elfy są długowieczne, ale może za siedem tysięcy lat ktoś będzie chciał wiedzieć, jak wyglądałaś. Zaprowadzą Cię moi strażnicy.

Pokiwałam tylko lekko głową i kontynuowałam śniadanie, które dzisiaj mi niezbyt smakowało. Wstałam szybko od stołu, a król wezwał straże, z którymi miałam się udać do tego pisarza. Mimo hełmów rozpoznałam kilka twarzy wojów - Skanderga, Dilbusa i jego brata Tilbusa. Poprawiłam suknię i razem z mężczyznami kierowałam się do wyjścia.

Po chwili zjawili się we wrotach ogromnego budynku zbudowanego z szarego trylu - szlachetnego, lecz nie najszlachetniejszego twardego oraz chropowatego kamienia. Wejście było drewniane, zaś w środku wszędzie zostały porozstawiane półki z księgami, a na środku stoliki z krzesłami. Co najlepsze, pomieszczenie oświetlało może dziesięć świec o długości dwóch stóp. Na końcu zachodniej ściany było kolejne przejście, do którego się kierowali. Siedział tam jakiś stary facet w brązowym habicie. Dobra, może nie był baaardzo stary, ale koło sześćdziesięciu lat ludzkich może miał. Wokół oczu oraz ust malowały mu się głębokie zmarszczki, zaś na czole nie miał ich prawie wcale. Srebrzyste włosy sięgały mu dość wąskich ramion, co było dziwne.

Nie wyglądał ne elfa.

- Księżniczko! - wstał od biurka starzec i podszedł do mojej osoby, żeby ucałować mi dłoń oraz uczynił to. - Mam nadzieję, że zdrowie dopisuje.

- Owszem, dziękuję za troskę - podziękowałam bez entuzjazmu. - Od czego zaczynamy, sir...?

- Brat Aalhaim, po prostu - uśmiechnął się serdecznie jasnoskóry. - Stań proszę na tym oto podwyższeniu - wskazał ręką przed siebie na katedrę z na oko wygodnym fotelem. - Możesz usiąść.

Brat Aalhaim spisywał najpierw alfabetem łacińskim w języku ludzi, gdyż był jednym z nich, co wywnioskowałam z wyglądu zakonnika. Później w języku elostnyi - języku elfów, a na koniec w ,,międzynarodowym" akkhryi, czyli mowy sylfidów.

- Ile zajmuje spisywanie czegokolwiek? - spytałam z braku laku.

- Szybko, chyba, że ktoś jest niewymownie piękny lub brzydki - dalej pisał mnich z wielkim zaangażowaniem. Jego wzrok analizował każdą część mojego ciała, co nie było w żaden sposób komfortowe.

- A nie jest to nudne?

- Skądże. Dla kogoś z barwnym słownictwem i znajomością wielu języków to jest wspaniała przygoda - odpowiedział prędko, jednakże dość wyczerpująco. - Dziękuję za dziś, spisałem wszystko.

- Czy mógłby Pan to przeczytać? - zadałam kolejne pytanie, na które mężczyzna przytaknął.

- ,,Księżniczka Lakia była nadzwyczaj urodziwą kobietą. Mimo bycia elfką, posiadała wysoką i smukłą posturę. Mierzyła prawie pięć i trzy czwarte stopy, a jej złociste włosy sięgały do pasa, zaś purpurowe tęczówki kierowały wzrok zawsze na najbiedniejszych, którym dziewczyna obowiązkowo pomagała. Jej dło..." - nie skończył czytać, ponieważ znikąd strzała przestrzeliła mu gardło i upadł na ziemię bez życia.

Mój krzyk rozniósł się po całej budowli, a zanim strażnicy zdążyli uformować jakiekolwiek szyki, po całym pomieszczeniu zaczęły pojawiać się kłęby śmierdzącego dymu. W jednej chwili poczułam lodowate dłonie na swoim ciele, a po kilku sekundach knebel na ustach oraz opaskę na oczach. Wyrywałam się, próbowałam bić napastnika, ale bez skutku. W końcu ten ktoś zdzielił mnie kilka razy czymś twardym i odpłynęłam w krainę ciemności.

Czy mogło być lepiej?

Kaleidoscope of DreamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz