Ania pov.
- Szybciej bo nie zdążymy! - pośpieszałam Natalię aby się streszczała z makijażem, czasem przychodzę do niej rano by dopilnować żeby wstała na zajęcia, bo śpi jak kamień a jej budzik nic nie daje.
- Wyluzuj zaraz skończę! A tak poza tym tobie też by się przydał
- Nie dzięki, dobrze wiesz że cenie w ludziach naturalność.
- Jak uważasz laskaa.
- Ughh..
- Co?
- Pstro! Skończyłaś już?!
- Taaakkk, chodź już
- Nareszcie!Poszłyśmy na przystanek, ale nasz autobus już odjechał.
- Świetnie! Gdyby nie twoje pindrzenie się przed lustrem, zdążyłybyśmy!
- Daj spokój! Nie moja wina że chce wyglądać ładnie! Ja to nie ty że bez make up'u wyglądam pięknie!
- Nie przesadzaj... A teraz chodź zamówimy taksówkę może zdążymy jeszcze. - po czym wyjęłam telefon i zamówiłam taxi. Po kilku minutach jazdy pobiegłyśmy do sali w której odbywały się wykłady.
- Dzień dobry! Przepraszamy za spóźnienie, autobus nam uciekł i...
- Nie interesuję mnie to, jest już po czasie, a w trakcie zajęć nie wolno przychodzić sobie jak gdyby nigdy nic. Będę zmuszona was stąd wyprosić. - odparła największa jędza w tej uczelni, pani profesor Chudkowska.
- Cudownie. - powiedziałam sama do siebie wychodząc z budynku z Natalią
- Ughh jak mnie te babsko denerwuje! - krzyknęła Nata.
- Daj już spokój, nic na to nie poradzimy, takie już są zasady.
- To co teraz?
- Nic, idziemy do domów.
- A możeeeee..?
- Nie.
- Nie zdążyłam nawet powiedzieć o co mi chodzi -,-
- Wiem co kombinujesz, i od razu mówię nie.
- Ale dlaczegoooo?
- Nie mam ochoty już na nic..
- Ejj no laskaa..
- Daj mi spokój! Może gdyby nie ty to bym zdążyła na te zajęcia! Nie wiem jak tobie, ale mi zależy na tych studiach!
- No spoko to ja spierdalam, bo jestem tylko ciężarem jakimś dla ciebie!
- No i bardzo dobrze!
- Nara!
Zdenerwowana nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc poszłam do sklepu i kupiłam dwa desperadosy. Chciałam trochę wypić, odstresować to wszystko, a że nie jestem fanką alkoholu i mam słabą głowę, dwa desperadosy wystarczą żebym była pijana. Taksówką udałam się do domu. Pewnie zapytacie się czemu na zajęcia nie pojechałam samochodem?
Otóż skończyło mi się paliwo, a że jako kelnerka zarabiam marne grosze to nie stać mnie narazie na zatankowanie.
Weszłam do mojego mieszkania, zdjęłam buty i poszłam na balkon.
Usiadłam na podłodzę opierając plecy o ścianę, patrzyłam się na miasto po czym zaczęłam pić alkohol. Po jakiś 2 godzinach opróżniłam całą zawartość butelek. Kręciło mi się w głowie więc postanowiłam się położyć. Po 3 godzinnej drzemce zachciało mi się wyjść. Ubrałam swoją ulubioną czarną bluzę z kapturem, zabrałam fiszkę i udałam się na miejsce w którym lubię myśleć. Czyli mówiąc w skrócie, udałam się nad brzeg Wisły, niedaleko Centrum Nauki Kopernika, gdyż w tym miejscu widok był najładniejszy. Nikogo raczej nie było, z resztą nawet nie obchodziło mnie to w tej chwili czy ktoś tam był. Usiadłam na desce, założyłam słuchawki i wpatrywałam się w płynącą rzekę. Siedziałam tam z kilka dobrych minut kiedy nagle ktoś przerwał moją ciszę.
- Ania? Co ty tu robisz? - rozpoznałabym ten głos wszędzie. Był to Filip, jedyny człowiek który na razie mnie nie denerwuje.
- Myślę sobie... - odpowiedziałam nie spuszczając wzroku z rzeki, po czym dodałam: - A ty? Co tu robisz?
- Też sobie myślałem. Coś się stało?
- Ehh... Nic, Nic się nie stało
- Aha.. Okej, mogę usiąść i myśleć obok ciebie?
- Jasne..
Filip usiadł obok mnie i także zaczął wpatrywać się na Wisłę. Miedzy nami nastała cisza lecz nie na długo.
- O czym myślisz?
- O tym czy dobrze zrobiłam, wprowadzając się do Warszawy.
- Moim zdaniem to bardzo dobrze.
- Czemu?
- Bo gdybyś się nie wprowadziła nie poznalibyśmy się - odpowiedział po czym uśmiechnął się do mnie lekko a ja odwzajemniłam gest. Nagle zaczął padać straszny deszcz.
- Aaa! - krzyknęłam zaszokowana nagłą zmianą pogody.
- Szybko! Chodź! Mam niedaleko samochód! - powiedział ciągnąc mnie za rękę w stronę pojazdu.
Wsiedliśmy do Puegeota i zaczęliśmy się śmiać. Nie wiedzieliśmy nawet z czego, tak po prostu. Nagle Filip odpalił silnik i ruszył z miejsca.
- Gdzie jedziemy?
- Do mnie.
- Okej.
- Jesteś głodna?
- No trochę
- To świetnie, zrobisz kolację - powiedział ze śmiechem.
- Czemu nie, tylko powiedz mi co masz w lodówce?
- Chyba tylko światło - po tych słowach zaczęliśmy się śmiać.
- Pojedźmy do supermarketu i zróbmy zakupy, wtedy coś przygotuję, co ty na to?
- Spektakularny pomysł Nowak.
- Nie mów do mnie po nazwisku Szcześniak. - odparłam ze śmiechem a on odwzajemnił ten gest.